"Występ Tuska to festiwal zoologicznej nienawiści"

"Występ Tuska to festiwal zoologicznej nienawiści"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Donald Tusk, fot. PAP/Radek Pietruszka 
"W powieści Georga Orwella zatytułowanej „Rok 1984” ministerstwo odpowiedzialne za wojnę i agresję na sąsiadów nazywa się… Ministerstwem Pokoju. Toż to wypisz, wymaluj jak u Tuska". - pisze na swoim blogu Ryszard Czarnecki.
"Lider PO zadeklarował „politykę miłości". I tak z tej miłości tulił, że inaczej myślącym żebra pękały." - ocenia wypowiedzi premiera, europoseł PiS. Jego zdaniem, z epitetów, którymi środowisko Platformy Obywatelskiej - i to polityczne, i medialne z "zaprzyjaźnionych telewizji" - obrzucało tragicznie zmarłego prezydenta i wszystkich, "którzy wiedzeni patriotycznymi pobudkami, opowiadali się po stronie prawdy", zebrałaby się duża księga.

"Ostatni występ pana, pożal się Boże, premiera w Sejmie, skądinąd budynku, który z racji okrągłego kształtu coraz bardziej przypomina cyrk, był już prawdziwym festiwalem zoologicznej wręcz nienawiści nie tylko do Kaczyńskiego, Prawa i Sprawiedliwości, ale w ogóle do wszystkich, którzy chcą wyjaśnienia tragedii w Smoleńsku." - uważa Czarnecki.

Twierdzi on, że oskarżenia wobec Jarosława Kaczyńskiego o "tańczenie na smoleńskich grobach" to nie tylko wyjątkowa obrzydliwość wobec prezesa PiS, ale też brak pamięci o tym, że - jak twierdzi Czarnecki - on i jego ludzie sami na nich "tańczyli". "Jak mówi stare polskie przysłowie: „zapomniał wół, że cielęciem był". Oto bowiem pan Tusk jest ponownie premierem dzięki spotowi telewizyjnemu, odwołującemu się do smoleńskich emocji. A jego kompan, prezydent Komorowski, w okresie kampanii wyborczej na ten urząd zwoływał – jako P.O. prezydenta Radę Bezpieczeństwa Narodowego, aby zapoznać się ze stenogramami z TU-154 i ogłaszał to w mediach." - pisze europoseł PiS.

Kończąc swój PiS, Czarnecki dodaje, że "dożyliśmy czasów, w których jak za komuny, łże-patrioci oskarżają prawdziwych patriotów o brak patriotyzmu.

mp