Wcześniej rzecznik międzynarodowego mediatora Kofiego Annana poinformował, że do 30 kwietnia ma przybyć do Syrii kolejnych 15 obserwatorów. Trwają przygotowania przed wysłaniem pełnej misji liczącej 300 osób. Według ekspertów ONZ skompletowanie tej grupy postępuje powoli, ponieważ wysyłanie nieuzbrojonych obserwatorów do kraju, w którym nie jest przestrzegane zawieszenie broni, jest sytuacją nietypową, a na miejscu trzeba zgromadzić stosowne wyposażenie, w tym 40 pojazdów opancerzonych. Rzecznik Kofiego Annana, Ahmad Fawzi powiedział też wcześniej w piątek, że sporo czasu wymaga skontaktowanie się z poszczególnymi krajami i uzyskanie zgody na przyjazd obserwatorów służących obecnie w innych misjach pokojowych ONZ w tym regionie.
Fawzi zażądał też od reżimu Baszara el-Asada "bezzwłocznego wycofania" czołgów i ciężkiej broni z syryjskich miast, ponieważ jej utrzymywanie stanowi naruszenie planu pokojowego Annana. Plan ten przewidywał wycofanie czołgów już na 48 godzin przed wejściem w życie zawieszenia broni, ale dwa tygodnie później rozejm jest stale naruszany, a armia w dalszym ciągu jest rozlokowana w miastach - podkreślił Ban, który wyraził "głębokie zaniepokojenie tą sytuacją".
Tempo rozlokowywania międzynarodowych obserwatorów, których zadaniem jest monitorowanie obowiązującego od 12 kwietnia kruchego rozejmu, krytykowali syryjscy obrońcy praw człowieka i sami opozycjoniści. Podczas piątkowej demonstracji w mieście Hims nieśli oni transparent z napisem: "Czy misja ta nadzoruje zawieszenie ognia czy obserwuje ogień?". Obecność obserwatorów w Syrii nie zapobiega przemocy. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka w czasie trwającego ponad rok konfliktu w Syrii zginęło 11 tys. ludzi.
is, PAP