Czy tak się dzieje? Oczywiście nie. W 2008 roku, w przededniu olimpiady, Chińczycy w najlepsze pacyfikowali Tybetańczyków, którzy chcieli przy okazji igrzysk przypomnieć o swoim prawie do samostanowienia. Nie przeszkadzało to jednak Zachodowi dobrze bawić się podczas kolorowych i przeprowadzonych z dużym rozmachem igrzysk w Pekinie. Słyszeliśmy wówczas, że sportu nie należy mieszać z polityką, a poza tym Chińczycy to wrażliwi ludzie i jakby ich za mocno karcić to mogliby się obrazić. A przecież nie chcemy obrazić Chińczyków, prawda?
A co z wrażliwością Ukraińców, którzy mogą poczuć się nieco skonfundowani faktem, że inne państwa podważają wyrok niezawisłego ukraińskiego sądu i kwestionują legitymizację demokratycznie wybranego prezydenta tego kraju? Cóż - za wrażliwością Ukraińców nie stoją miliardy euro i dolarów, którymi żyruje się amerykańskie i unijne długi, ani głowice nuklearne i jedna z najpotężniejszych armii świata - więc niech Ukraińcy schowają swoją wrażliwość do kieszeni i położą uszy po sobie, bo inaczej zabierze się im zabawkę w postaci Euro 2012. Bo Ukraina przyjaciółką, ale większym przyjacielem są prawa człowieka. A jeszcze większym przyjacielem są Chiny.
Jaki z tego wszystkiego morał? Taki sam od tysięcy lat. Silny może więcej.
Zachód beszta Ukrainę - czytaj więcej na Wprost.pl:
Niemiecka minister: przenieśmy całe Euro 2012 do Polski
Euro 2012 w... 2013 roku? UEFA rozważa przełożenie turnieju
Włochy zbojkotują Euro? "Nie będziemy odwracać wzroku, gdy łamane jest prawo"