Amnesty International: mówienie o bojkocie Euro na Ukrainie jest potrzebne – i nie chodzi o Tymoszenko

Amnesty International: mówienie o bojkocie Euro na Ukrainie jest potrzebne – i nie chodzi o Tymoszenko

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zdaniem AI samo mówienie o bojkocie Euro 2012 może sprawić, że Ukraina stanie się bardziej praworządna (fot. EPA/STRINGER/PAP) 
- Bojkot Euro na Ukrainie to okazja, żeby zwrócić uwagę na brutalność ukraińskiej policji i niesprawiedliwe wyroki sądów – oceniła w rozmowie z Wprost.pl Elena Zacharenko z Amnesty International. Zacharenko podkreśliła, że AI nie ma zamiaru zajmować stanowiska w sprawie Tymoszenko, która jest sprawą polityczną. Organizacja zwraca natomiast uwagę na problemy Ukrainy z praworządnością.
Elżbieta Burda, Wprost.pl: Kolejne kraje Unii Europejskiej przyłączają się do bojkotu Euro 2012 na Ukrainie. Czy taki protest pomoże Julii Tymoszenko?

Elena Zacharenko, Amnesty International: Nie chcemy zajmować kategorycznego stanowiska w sprawie uwięzienia Julii Tymoszenko, bo to sprawa polityczna. Amnesty International zwraca uwagę na  brutalność policji na Ukrainie i niesprawiedliwe wyroki sądów - i w tym zakresie apelujemy o zmianę sytuacji. Bojkot Euro to jedna z form nacisków, które mają doprowadzić do zmiany postępowania ukraińskich władz.

Bojkot imprezy sportowej to skuteczna metoda wywierania nacisku?

Gdy mówimy o bojkocie masowych imprez – sprawą zaczynają interesować się media. Jest to więc  dobra okazja, żeby zwrócić uwagę świata na ważne problemy. Takie okazje trzeba wykorzystywać.

Przed olimpiadą w Chinach bojkot imprezy zapowiadali i kibice, i politycy, i sportowcy. Na zapowiedziach się skończyło. W przypadku Ukrainy będzie podobnie?

Bojkot Euro na Ukrainie ma wymiar polityczny. Ciężko mi sobie wyobrazić, żeby kibice, którzy kupili już bilety, zrezygnowali z wyjazdu na mecze. Inaczej jest z politykami – ich nieobecność na stadionach w czasie ukraińskiej części Euro 2012 jest możliwa.

Ukraina nie musi się obawiać, że nie zarobi na Euro 2012?

O to trzeba zapytać kibiców. Wydaje mi się jednak, że niewielu z nich zbojkotuje imprezę.

A co z Polakami? Znajdujemy się między młotem i kowadłem: z jednej strony jesteśmy w Unii, z drugiej klęska Euro na Ukrainie zaszkodzi także nam.

Polska ma do odegrania ważną rolę w kryzysie wokół Euro 2012. Podczas Pomarańczowej Rewolucji to właśnie Polska podjęła się prowadzenia mediacji między Unią z Ukrainą. Reprezentowaliśmy wtedy Unię na Ukrainie, a Ukrainę w Unii. Polska powinna znów stać się takim mostem, katalizatorem konstruktywnych działań.

Czyli nie powinniśmy przyłączać się do bojkotu – tylko raczej szukać jakiegoś kompromisowego rozwiązania?

Spychanie Ukrainy na margines nie ma sensu. Polska powinna dążyć do nawiązania dialogu i zmian, aby prawa człowieka na Ukrainie nie były łamane.