Azrael: Polski Winkelried ma głos

Azrael: Polski Winkelried ma głos

Dodano:   /  Zmieniono: 
Azrael Kubacki 
Rzeczywiście - administracja Baracka Obamy zaliczyła gigantyczną wpadkę, kiedy prezydent na uroczystości pośmiertnego uhonorowania Jana Karskiego Medalem Wolności użył sformułowania "Polish death camp" - "polski obóz śmierci".
Oburzenie w Polsce sięgnęło zenitu - i szczytu hipokryzji. Byli tacy, którzy wstali w nocy, aby napisać list protestacyjny, wysłać go na ręce amerykańskiego ambasadora w Polsce, opublikować gorący tekst na blogu albo choć wrzucić 140 znaków na Twittera.

Gafa Baracka Obamy i jego urzędników jest bezsporna. To nie jest ten sam gatunek przekłamania, jak artykuł gazetowy czy komentarz w telewizji.  Tym bardziej, że tyczy się to człowieka, który zrobił tak wiele, aby świat się dowiedział o zbrodniach nazizmu.

Dodatkowo smaczku sprawie dodaje fakt, że medal w imieniu Polski odbierał Adam Rotfeld, Żyd z urodzenia, dotknięty osobiście zbrodniami holokaustu. Polskie władze mają prawo i obowiązek domagania się przeprosin - co zresztą ze strony amerykańskiej już się realizuje. Rzecznik Narodowej Rady Bezpieczeństwa Białego Domu wydał oświadczenie z  przeprosinami, a tekst wystąpienia Obamy przesłany mediom jest już skorygowany. To wynik szybkiej interwencji obecnego na uroczystości Rotfelda.

Mam nadzieję, że i premier i prezydent wydadzą w tej sprawie stosowne oświadczenia,  a Biały Dom złoży wyrazy ubolewania. Tak się powinna sprawa zakończyć w  krajach cywilizacji rozwiniętej demokracji, według standardów dyplomatycznych. Ale tak nie będzie...

Sprawa "polskich obozów śmierci"  (obok znanego filmu BBC, o polskim stadionowym bandytyzmie i rasizmie)  będzie żyła w Polsce przez tydzień - do rozpoczęcia Euro2012. Jest  okazją do lansu i do załatwiania rożnych sprawa - także w polityce wewnętrznej. Już niezawodny Jarosław Kaczyński w "pierwszych słowach" zażądał reakcji polskiego rządu i prezydenta. A jak nie będzie to co najmniej zerwanie stosunków dyplomatycznych, to on dopiero pokaże...

Niestety, wpisuje się też w tę retorykę minister spraw zagranicznych, który w mało dyplomatycznym wpisie na Twitterze pisze o "ignorancji i niekompetencji". Rankiem  ekipy telewizyjne rozjechały się po Polsce i kogo napotkały, temu podsuwały mikrofony.

Teraz czas na wykorzystanie tego tematu, aż do obrzydliwości. Wypłynie na wierzch polska megalomania, nie mówiąc o mesjanizmie. Tak, rzeczywiście, wpadka Obamy jest dobrym momentem, aby sprawę nazewnictwa nazistowskich obozów śmierci na terenach Polski definitywnie załatwić. Ale my chcemy więcej. Po pierwsze - koniecznie musimy wprowadzić to do amerykańskiej kampanii wyborczej, prezydenckiej. Najlepiej, aby Obama ukorzył się na jakiejś konwencji wyborczej. Po drugie - oczywiście - wizy do USA. Teraz Obama "nie ma wyjścia" - MUSI je Polakom, śmiertelnie obrażonym, przyznać od  razu.

No i na koniec, w imię pojednania... polsko-żydowskiego, prezydent  Barack Obama powinien odbyć pielgrzymkę do Oświęcimia. Najlepiej pieszą...

Szybko, bardzo szybko nasze słuszne oburzenie sami Polacy przerobią na farsę.

Azrael