Kraj śmieciem płynący

Kraj śmieciem płynący

Dodano:   /  Zmieniono: 
Podczas największej akcji sprzątania tatr przeprowadzonej na początku wakacji zebrano ponad 1500 kg śmieci. Ta szlachetna akcja zrealizowana siłami miłośników gór znajduje wielu naśladowców.
Miłośnicy języka polskiego uważają, że jest on ostatnio mocniej zaśmiecony niż knajpa po imprezie integracyjnej czy kibel po wieczorze panieńskim. Ochotnicy językowi zamierzają ruszyć z workami ekologicznymi w Polskę, by wrzucać do nich słowa, które zaśmiecają nasz język. Najwięcej śmieciarzy znaleźć można w redakcjach prasowych i telewizyjnych. W mowie ojczystej śmieci ci u nas dostatek, ale ostatnio koszmarnie modne stało się używanie słówek angielskich, które mają swoje piękne polskie odpowiedniki.

Najbardziej nadużywane słówko to „camp”. Dawniej mówiło się po prostu obóz, ale dziś wszyscy wyjeżdżają na campy, bo to brzmi bardziej światowo. Widziałem nawet ogłoszenie zachęcające do wyjazdu na „camp językowy”. Z pewnością po takim campie nabierzemy światowości tak wielkiej jak Polak z kotleciarni na Jackowie w Chicago. W związku z mistrzostwami Euro spopularyzował się potworek o nazwie „fun zona”, choć mamy swoje ładne określenie, takie jak strefa kibica czy strefa zabawy. Często spotykanym bublem językowym w prasie muzycznej jest „line up”, czyli lista zespołów grających na jakimś festiwalu. Innym jest rzadziej używana „tracklista”, czyli kolejność granych utworów.

Są słowa obce, które się u nas tak mocno przyjęły, że uważamy już je za nasze. Takim słowem jest „lobbing”, który się zadomowił nie tylko w Sejmie i partiach politycznych, ale także w mowie potocznej. Zdanie „pan poseł lobbuje na rzecz swojego interesu” dawno temu mogło jeszcze określać bogate życie erotyczne posła. Dziś oznacza już tylko walkę o pieniądze. Strach pomyśleć, co się wydarzy, gdy modne dziś słówka: „camp”, „fun zona” , „line up” czy tracklista” zagnieżdżą się na scenie politycznej i wejdą na stałe do naszego języka tak jak lobbing.

Gdy ten dzień nadejdzie, będziemy mogli przeczytać w gazetach, że fun zona (czyli rząd Donalda Tuska) udał się na camp pod Warszawę (czyli wyjazdowe posiedzenie), podczas którego zaprezentowano niezwykle atrakcyjny line up (listę mówców otwierał poseł Niesiołowski), a jeden z uczestników miał ambitną tracklistę (opowiadano sobie najnowsze dowcipy z serii o teściowej).

Zdecydowanie najbardziej zaśmiecona jest nowomowa korporacyjna. Tu już mamy „czardżowanie” klientów, puszczanie „fidbeków” czy odbieranie „colli”. Dawno temu o Polsce mówiono, że to kraina mlekiem i miodem (pitnym) płynąca. Dziś jak Polska długa i szeroka płyniemy anglosaskim śmieciem, a brytyjską kulturą przykrywamy się jak zmarznięty pijak starą plandek
Więcej możesz przeczytać w 29/2012 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.