Co uratowało Joannę Muchę?

Co uratowało Joannę Muchę?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Joanna Mucha (fot. Artur Kraszewski / newspix.pl) Źródło:Newspix.pl
Brak następcy? Plotki o rzekomej ciąży? Czy to, że jest piękną kobietą. Wszystko po trochu. "Wprost" ujawnia dlaczego premier nie odwołał jej ze stanowiska.
Joanna Mucha znów ma szczęście. Premier nie odwołał jej ze stanowiska. Nie stała się kozłem ofiarnym międzynarodowego skandalu, gdy z powodu ulewy i niedowładu organizacyjnego odwołany musiał być mecz Polska Anglia na Stadionie Narodowym.

Dlaczego tak się stało? Łatwiej na to pytanie odpowiedzieć, gdy szczegółowo prześledzi się przebieg wydarzeń ostatnich dni, związanych z minister sportu. Które mogłyby swoja drogą posłużyć jako scenariusz do telenoweli.

W pierwszych godzinach po odwołanym meczu Tusk ciska gromy. – Zagryzłby ją, nie dopuszczał innego scenariusza niż dymisja – opowiada polityk mający do czynienia z premierem w tamtym czasie.

Po wieczornym spotkaniu z Tuskiem w dniu odwołanego meczu Mucha wychodzi z Kancelarii z poczuciem, że to ostatnie chwile na stanowisku ministra. Jeden z naszych rozmówców tak opisuje tamtą rozmowę: - Pani to się nie odzywa, bo pani nawet nie wiedziała, o której jest mecz – miał wycedzić Tusk w odpowiedzi na jej tłumaczenia.

Mucha okopuje się więc w resorcie. Przez kilka dni nie pokazuje się światu. Z naszych informacji wynika, że Mucha postanawia sama złożyć dymisję w czwartek. Gdy w poniedziałek pojawia się z nią u premiera, ten przekonuje ją, by jeszcze zaczekała, że nic jeszcze nie jest przesądzone.

Czy Tusk pyta ją wtedy o ciążę? Tak wynika ze słów premiera do jego współpracowników.

– Powiedziała, że nie jest w ciąży, że przecież pali papierosy – miał następnego dnia mówić politykom PO szef rządu. Dodatkowo Tusk jest zaniepokojony stanem pani minister. – Nigdy jej nie widziałem tak szarej jak ostatnio. Ona najwyraźniej miała dość całej jazdy – mówi jeden z ministrów. - Jak się już pracuje tyle i sporo zrobiło, to żal zostawiać ustawioną robotę. Ale ja bardzo serio traktowałam tę dymisję – odpowiada sama Mucha na pytanie "Wprost”, czy chciała naprawdę odejść.

Oczywiście kluczowe było nie to, że Tusk ulitował się nad biedną Joanną Muchą, o której rozpowszechniane są plotki o ciąży czy romansach. Kluczowe było to, że Tusk przestraszył się reakcji środowisk feministycznych na decyzję o zdymisjonowaniu młodej kobiety, która przecież nie odpowiada bezpośrednio za sytuację na Stadionie Narodowym.

Więcej o Joannie Musze w najnowszym numerze "Wprost", który od niedzielnego południa jest dostępne w formie e-wydania. Najnowsze wydanie "Wprost" jest też dostępne na Facebooku.