Co po Kopenhadze?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wejście do UE to zaledwie pierwszy krok, zaproszenie do trudnej pracy nad sobą, uważa większość polskich polityków. Co czeka nas po Kopenhadze?
"Szanse są dane i to znaczne, to są sprężyny rozwoju, ale to, w  jakim stopniu te szanse wykorzystamy, zależy od polityki wewnętrznej" - powiedział prezes NBP, Leszek Balcerowicz.

"Następnym celem będzie wejście do strefy euro. Najlepiej nastawić się na jak najszybsze możliwe wejście, co w praktyce oznacza rok 2006, być może 2007". Polska spełnia już kryterium inflacyjne, kryterium dotyczące długoterminowych stóp procentowych i że dług publiczny jest poniżej 60 proc. PKB. "To trzeba utrzymać, zostało nam uzdrowienie finansów publicznych. Ale uzdrowienie finansów jest warunkiem trwałego rozwoju, więc nie jest to żadne specjalne poświęcenie dla Unii" - podkreślił szef banku centralnego.

"Zakończenie negocjacji czy nawet wstąpienie do Unii nie zwalnia nas z ogromnego wysiłku. Ważne, byśmy nie spoczęli na laurach. Wstąpienie do struktur UE nie jest równoznaczne z dobrobytem danym z zewnątrz" - wtóruje mu wiceprezes Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju Hanna Gronkiewicz-Waltz.

Jako przykład dobrego wykorzystania szansy, jaką daje Unia, Gronkiewicz-Waltz wymieniła Irlandię i Hiszpanię. Na przeciwnym biegunie postawiła postawiła natomiast Grecję i w mniejszym stopniu Portugalię.

"Bardzo dużo zależy od polityki wewnętrznej. Środki unijne można albo przejeść, co czyniła na początku Hiszpania (i bezrobocie w  1994 r. sięgnęło tam 22 proc.), albo odpowiednio zagospodarować, jak to zrobiła Irlandia, która z bardzo niskiego poziomu dochodów, kiedy wchodziła do UE, w tej chwili przegoniła Wielką Brytanię, jeśli chodzi o dochód na jednego mieszkańca". Wstąpienie do Unii oznacza m.in. łatwiejszy dostęp do technologii, utrzymanie niskiej inflacji, zwiększenie szans na  szybkie wejście do strefy euro, dzięki czemu możliwe będą niższe stopy procentowe, a co za tym idzie szybszy wzrost gospodarczy. Ważnym atutem będzie też dostęp młodych Polaków do dobrych europejskich uczelni oraz swoboda zatrudniania się w innych krajach. "Oczywiście część z tych Polaków zostanie na stałe za  granicą, ale na pewno część wróci" - uważa.

W opinii byłej prezes NBP, wejście do UE spowoduje też wzrost inwestycji zagranicznych w Polsce. Wszystko to jednak nie stanie się z dnia na dzień.

Unia Wolności, która pozytywnie ocenia wynik negocjacji Polski z Unią Europejską, podkreśla konieczność przeprowadzenie dobrej kampanii informacyjnej przed czekającym nas referendum.

Przed Polską stoją obecnie dwa wyzwania: dobra kampania informacyjna, czyli taka, która będzie mówiła zarówno o korzyściach, jak i trudnościach, które czekają Polaków w przypadku akcesji do UE, oraz wyedukowanie grup społecznych, aby umiały zabiegać i otrzymywać pieniądze unijne.

Konieczne jest teraz stworzenie szerokiego obozu proeuropejskiego, który przekona Polaków do głosowania za wejściem do Unii Europejskiej.

PiS bierze pod uwagę zarówno odpowiedź "tak" jak i "nie" w referendum akcesyjnym, powiedział szef Zarządu Głównego PiS Jarosław Kaczyński. Ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie 18 stycznia na kongresie partii.

"Te warunki są troszkę lepsze od dyktatu brukselskiego" -  powiedział Kaczyński o przywiezionym przez Leszka Millera z Kopenhagi kompromisie. Obecnie za mało wiadomo o wynegocjowanych warunkach, by je ocenić w sposób pełny i jednoznaczny. Twierdzi jednak, że prasa brytyjska pisze, że są one "bezprecedensowo złe".

Renegocjacji warunków akcesyjnych chce niezadowolony z nich ZChN. Prezes Zjednoczenia Jerzy Kropiwnicki uważa, że wynegocjowane warunki są nie do przyjęcia.

Podkreślił, że jego partia opowiada się za wejściem Polski do Unii Europejskiej. "Pod tym względem bardzo wsłuchujemy się w głos Ojca Świętego", Jednak - zdaniem Kropiwnickiego - warunki wejścia do Unii zostały bardzo źle wynegocjowane. Z dwóch powodów. Po  pierwsze - jak mówił - bezprecedensowy wzrost egoizmu w krajach członkowskich UE, które zaoferowały nam gorsze warunki niż  któremukolwiek z państw poprzednio wstępujących do Unii. Drugi powód, to stanowisko ogłoszone przez rząd Leszka Millera, że celem polskiej polityki jest wejście do UE. "To daje sygnał, że jesteśmy gotowi przystąpić na każdych warunkach". Wejście Polski do Unii jest szansą i  wyzwaniem, ale nie jest celem samo w sobie, oznajmił.

Głowy Leszka Millera domaga się zdecydowanie antyunijna Liga Polskich Rodzin. Zdaniem lidera Ligi Romana Giertycha, PSL powinno wymusić zmianę szefa rządu.

Twierdził, że Polska po wejściu do Unii będzie płatnikiem netto (będzie więcej wpłacać do unijnej kasy, niż z niej otrzymywać) oraz oburza się, że wynegocjowane warunki zakładają nierówność między Polską a krajami członkowskimi Unii.

Giertych zaznaczył, że Liga będzie namawiać Polaków, aby w  referendum opowiedzieli się przeciwko wejściu do UE - zapowiedział Giertych.

Jego zdaniem, wejście Polski do UE "jest absolutnie nieopłacalne". "Apelujemy do rządu o przygotowanie alternatywy, na wypadek gdyby Polacy opowiedzieli się w referendum przeciwko wstąpieniu Polski do UE" - powiedział Giertych.

em, pap