Łyżwiński wreszcie przed sądem

Łyżwiński wreszcie przed sądem

Dodano:   /  Zmieniono: 
Po dziesięciu odroczeniach rozpoczął się proces posła Samoobrony, Stanisława Łyżwińskiego o udaremnianie komorniczej egzekucji. Oskarżony nie przyznaje się do winy.
W 1998 roku Sąd Rejonowy w Bydgoszczy nakazał właścicielowi Przedsiębiorstwa Produkcyjno-Handlowego Skarpol, Stanisławowi Łyżwińskiemu, zapłacić 11 tysięcy złotych wraz z odsetkami spółce HWS Agrobusiness z Jarużyny. Postępowanie egzekucyjne prowadził komornik sądowy przy Sądzie Rejonowym z Radomia. Sporządził on protokół zajęcia pojazdów należących do Łyżwińskiego: ciągnika rolniczego, samochodu ciężarowego i żuka.

W dniu licytacji, w sierpniu 2000 roku Stanisław Łyżwiński nie  wpuścił jednak komornika na teren swojej posesji w Hucie Skaryszewskiej. Oświadczył, że zajęte pojazdy uległy zniszczeniu i sprzedał je na złom. Mimo to samochody nie zostały wyrejestrowane.

Prokuratura uznała, że jego wyjaśnieniom nie można dać wiary. Tym bardziej, że  przesłuchiwany w tej sprawie świadek, Zdzisław K. zeznał, że do  końca listopada 2000 roku prowadził działalność gospodarczą na  terenie posesji Łyżwińskiego i w tym czasie widział tam zajęte przez komornika mienie.

Łyżwiński nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że nie może wyrejestrować sprzętu, gdyż nie posiada kwitu sprzedaży samochodów na złom. "Komornik zajął ten sprzęt nie wiedząc, czy on w ogóle istnieje. Nie widział go na mojej posesji w dniu, w którym miała odbyć się licytacja. Wydałem oświadczenie, że sprzętu nie ma i na tym się skończyło" - powiedział.

Twierdzi również, że dopiero w dniu licytacji dowiedział się, że komornik sporządził protokół zajęcia sprzętu. Zawiadomienie o takiej decyzji odebrał jego syn, a Łyżwiński - jak utrzymuje - nie pamięta, czy mu o tym mówił. Zeznał też, że samochody oddał na złom latem 1997 lub 1998 roku. Na uwagę sądu, że podczas przesłuchania mówił, że sprzedaży dokonał w 1999 roku odpowiedział, że nie pamięta dokładnie daty. Nie pamięta również nazwiska osoby, która kupiła pojazdy, bowiem wielokrotnie sprzedawał przedmioty na złom i za każdym razem sprzęt przyjmowała inna osoba. Stwierdził jednak, że są osoby, które były świadkami sprzedaży samochodów wymienionych w akcie oskarżenia.

Decyzję o sprzedaży podejmował on lub jego żona. "Może wtedy był boom na skup metali. Sprzedałem kilkadziesiąt ton złomu, kilka samochodów zawsze stało na mojej posesji" - mówił.

Łyżwiński utrzymuje, że bydgoskiej spółce spłacał dług w gotówce i towarze, tylko nie posiada dokumentów to potwierdzających, ma jednak świadków.

Prokurator pytał, czy oskarżony opłacał składki OC za sprzedane samochody i jaki był rok produkcji aut. Łyżwiński odpowiedział, że  pojazdy pochodziły z lat 70., eksploatował je od 10 do 15 lat. Nie  pamięta kiedy płacił składki i czy w ogóle je uiszczał.

Po sprzedaży samochodów nie kupił już nowego ciągnika, samochodu ciężarowego i żuka ponieważ obecnie jego gospodarstwo ma powierzchnię 6,40 ha. Wówczas miał ponad 150 hektarów gruntów rolnych.

Następna rozprawa odbędzie się w styczniu.

Proces był odraczany dziesięciokrotnie z powodu nieobecności Łyżwińskiego lub jego adwokata. Nieobecność na poprzednich rozprawach poseł Samoobrony usprawiedliwiał awarią samochodu i  niemożnością dojechania do sądu na czas, obradami Sejmu, pracami w  komisjach sejmowych i śmiercią bliskiej mu osoby z Podkarpacia, przyjaciela i ojca posłanki z klubu Samoobrony.

Adwokat Łyżwińskiego mówił wówczas, że poseł uczestniczy w  ceremonii pogrzebowej. Sąd ustalił, że tego dnia poseł był w  Sejmie, podpisał listę obecności i wziął udział w głosowaniach. Łyżwiński tłumaczył, że zamierzał jechać na pogrzeb, ale musiał zostać w Sejmie. Usprawiedliwienia Łyżwiński przysyłał głównie faksem.

Pod koniec sierpnia sąd zwrócił się do prezydium Sejmu z  wnioskiem o cofnięcie oskarżonemu immunitetu poselskiego. Wówczas prezydium Sejmu podjęło się tzw. misji dobrych usług i sąd ponownie wyznaczył nowy termin rozprawy, w dniu, w którym nie  odbywało się posiedzenie Sejmu. Mimo to Stanisław Łyżwiński nie przybył wówczas na proces, gdyż posiedzenie Sejmu zostało jednak niespodziewanie zwołane właśnie tego dnia. Łyżwiński przysłał do sądu prośbę o usprawiedliwienie nieobecności i przełożenie rozprawy na inny termin. Dołączył także usprawiedliwienie podpisane przez Andrzeja Leppera. Sąd usprawiedliwił nieobecność Łyżwińskiego i wyznaczył rozprawę na 25 listopada.

Na ostatnią rozprawę, w listopadzie, nie przybył jego adwokat, przysyłając zwolnienie lekarskie. Na wniosek prokuratora sąd postanowił wystąpić do Okręgowej Rady Adwokackiej w Katowicach z  pytaniem, dlaczego mecenas Andrzej Dolniak nie wyznaczył zastępstwa na rozprawę Łyżwińskiego. Sąd zwrócił się także do  Sejmu z pytaniem, na jakim etapie jest sprawa uchylenia immunitetu.

em, pap