Wybory zdecydowały o dalszej polityce wobec komunistycznej Korei Północnej, która niedawno przyznała się do prowadzenia programu jądrowego. Ro opowiada się za kontynuowaniem "polityki słonecznego blasku", czyli otwarcia na Północ, podczas gdy Li preferuje raczej sankcje.
"Ponownie przegrałem wyścig o prezydenturę" - przyznał Li, którego w 1997 roku wyprzedził o 1,6 proc. ustępujący prezydent Kim De Dzung.
Zwycięski Ro podziękował swoim zwolennikom i zapowiedział, że będzie pracował dla dobra wszystkich Koreańczyków, nie tylko tych, którzy na niego głosowali.
Nie będzie miał jednak łatwego życia, gdyż słabnie tempo wzrostu gospodarczego, największą frakcją parlamentarną jest partia Li, niechętna dialogowi z Północą, a i administracja amerykańska preferuje twardszą politykę wobec Phenianu, którą prezydent Bush zaliczył do "osi zła".
Oficjalne zwycięstwo Ro komisja wyborcza prawdopodobnie ogłosi w piątek rano. Frekwencja wyborcza, która wyniosła 70,2 procent, była najniższa w historii Korei Południowej.
em, pap