Dymisji nie będzie

Dymisji nie będzie

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sejm odrzucił w głosowaniu propozycję rozszerzenia porządku dziennego o punkt dotyczący rozpatrzenia projektu uchwały PiS wzywającej premiera do dymisji.
Niedopuszczenie do wprowadzenia tego punktu pod obrady Sejmu udało się koalicji rządzącej dzięki zapowiadanej "pełnej mobilizacji"; na 213 posłów SLD-UP w głosowaniu nie wzięło udziału tylko trzech.

Na podobną mobilizację nie zdobyła się jednak opozycja. Do wprowadzenia pod obrady tego punktu zabrakło 20 głosów. a po stronie opozycji w głosowaniu nie uczestniczyło 32 posłów, najwięcej - ośmiu - spośród nich należy do Samoobrony, oficjalnie popierającej wniosek. Opozycja oskarżyła to ugrupowanie o tajny układ z SLD. Lider Samoobrony Andrzej Lepper odrzuca to oskarżenie.

Marszałek Marek Borowski zapowiedział, że zwróci się do Prezydium Sejmu o ustanowienie kary finansowej wobec Leppera.

Uchwała wzywająca rząd do dymisji i tak nie miałaby dla premiera i rządu mocy wiążącej, miałaby natomiast wymowę polityczną i byłaby próbą obejścia przepisu o konstruktywnym votum nieufności.

Prawo przewiduje bowiem, że do odejścia obliguje rząd jedynie konstruktywne votum nieufności, tzn. takie, w którym wnioskodawca głosując nad dymisją jednego rządu jednocześnie przedstawia nowy gabinet, który zastąpi odchodzący. Przepis służyć ma stabilności władzy: "jeśli chcecie obalić rząd - stwórzcie koalicję, która zdolna będzie stworzyć nowy i wziąć na siebie odpowiedzialność za sprawowanie władzy" - tak w uproszczenie przedstawić można intencja ustawodawcy.

Podobnie wypowiedział się na ten temat jeszcze przed głosowaniem w Sejmie premier Leszek Miller. Jego zdaniem, ugrupowania, które chcą skutecznie dokonać zmiany rządu, powinny zrobić to zgodnie z konstytucją - zgłosić wniosek o konstruktywne wotum nieufności i uzyskać dla niego większość. "Wówczas premier i rząd podają się do dymisji".

Według premiera, apel by podał się do dymisji był "bez znaczenia", a projekt uchwały PiS mógł jedynie spowodować, że Sejm zamiast stanowić prawo, będzie tracił czas na kilkugodzinne dyskusje. "Jeżeli nawet taka uchwała zostanie podjęta, to ona nie ma żadnego formalnego i prawnego znaczenia" - mówił premier.

Miller uważa też, że jeśli wyłączyć kontekst polityczny, nie ma żadnych podstaw, by twierdzić, że potencjał tego rządu się wyczerpał, a premier stracił wiarygodność.

Projekt uchwały Sejmu wzywający Leszka Millera do podania się do dymisji złożył we wtorek klub Prawo i Sprawiedliwość. Dymisji rządu chciały również Platforma Obywatelska, Samoobrona i Liga Polskich Rodzin.

Ugrupowania te liczyły na to, że koalicja SLD/UP nie ma większości w Sejmie. Opozycja jest jednak jeszcze słabsza i mocno rozdrobniona. Składa się na nią kilka partii o bardzo różnych, trudnych do pogodzenia programach i celach. W tej sytuacji teoretycznie możliwe jest zorganizowanie większości w głosowaniu wokół pomysłu obalenia rządu Millera - trudno natomiast wyobrazić sobie pomysł koalicji rządowej LPR/ PiS/ Samoobrona/ PO/ PSL.

*** Posłowie opozycji złożyli w Sejmie kolejny wniosek o dymisję, tym razem wicepremiera, ministra infrastruktury Marka Pola. Pod wnioskiem podpisali się m.in. posłowie Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości, a także koła Ruchu Katolicko-Narodowego, w sumie około 90 osób.

Pod koniec września ubiegłego roku Sejm już raz odrzucił wniosek o wotum nieufności dla Pola. Jego odejścia z rządu domagali się wówczas m.in. Platforma oraz Prawo i Sprawiedliwość.

Do odwołania ministra potrzebne jest co najmniej 231 głosów.

les, pap