Przedterminowe wybory? Nie ma na to szans

Przedterminowe wybory? Nie ma na to szans

Dodano:   /  Zmieniono: 
Sala plenarna Sejmu RP (fot. Adam Jagielak/Wprost) 
Wbrew temu, co powtarzają od rana stronnicy Grzegorza Schetyny, do skrócenia kadencji Sejmu i rozpisania przedterminowych wyborów potrzeba nie 3/5, ale 2/3 głosów w Sejmie. W obecnej sytuacji przeprowadzenie tak skomplikowanej operacji, nieuchronnie prowadzącej do politycznego chaosu, nie jest możliwe.
Przedterminowe wybory to zwykły straszak, mający zdyscyplinować niepokornych posłów Platformy. Grzegorz Schetyna nie jest samobójcą – doskonale wie, że w razie skrócenia kadencji Sejmu, jego ludzie dostaliby co najwyżej niebiorące miejsca na listach wyborczych.

Łatwo policzyć, że 2/3 Sejmu to 307 posłów. Prawa część strony politycznej ma większość blokującą zmianę Konstytucji, czy właśnie rozwiązanie Sejmu. PiS zgodziłoby się na wcześniejsze wybory, ale tylko pod warunkiem wprowadzenia na okres przejściowy technicznego premiera. Takie rozwiązanie poparł ostatnio Jarosław Gowin. Tylko, że w praktyce to zręczne wytłumaczenie, bo w praktyce formacja Jarosława Kaczyńskiego nie chce iść na przedterminowe wybory. Wydaje się, że prezes PiS woli jeszcze poczekać.

Poza tym nie po to przeprowadza się „reformę” OFE, prowadzącą do demontażu drugiego filaru emerytalnego, by teraz oddawać władzę. Zmiany w OFE, którymi Rada Ministrów zajmie się w najbliższych tygodniach, dadzą ministrowi finansów głęboki oddech finansowy. Szkoda byłoby tego nie wykorzystać.

Oczywiście można wyobrazić sobie, że wojna w Platformie się nie kończy, a koalicja PO-PSL traci większość. Nikomu nie jest to jednak na rękę. W każdym razie pierwszy test dla Platformy już za tydzień - Sejm będzie głosować nad wnioskiem o przeprowadzenie referendum dotyczącego systemu edukacji – największe emocje wzbudzają 6-latki. Wydaje się zresztą, że problem może pojawić się w PSL-u, a nie w Platformie. Mimo wprowadzenia dyscypliny, kilku ludowców deklarowało poparcie wniosku o referendum.