Hamas w ostatnich latach wielokrotnie starał się storpedować bliskowschodni proces pokojowy, dokonując kilkudziesięciu zamachów.
W poniedziałek rano w Gazie w czasie ataku na patrol armii izraelskiej zginął kolejny Palestyńczyk-samobójca, raniąc trzech żołnierzy. Podjechał on do nich rowerem i zdetonował ładunek wybuchowy, ukryty pod ubraniem. Silna eksplozja była słyszalna w dużej odległości od miejsca incydentu.
Po serii niedzielnych ataków palestyńskich w Jerozolimie, armia izraelska w niedzielę wieczorem wprowadziła blokadę Zachodniego Brzegu Jordanu i Strefy Gazy.
Zwołano nadzwyczajne posiedzenie rządu izraelskiego. W związku z tym premier Ariel Szaron odwołał zaledwie na kilka godzin przed wylotem zapowiedzianą na poniedziałek wizytę w Waszyngtonie, gdzie miał omawiać kwestie, związane z amerykańskim nowym bliskowschodnim planem pokojowym, tzw. mapą drogową.
Część ministrów zażądała od szefa rządu natychmiastowej decyzji o wydaleniu obarczanego odpowiedzialnością za falę przemocy Jasera Arafata z Autonomii. Ostatecznie jednak taki wniosek nie został zaaprobowany - rząd zadecydował tylko, że nie będzie przyjmować polityków, którzy chcieliby rozmawiać z Arafatem. Potwierdzono natomiast gotowość kontynuowania dialogu z nowym premierem Autonomii Mahmudem Abbasem, który w sobotę wieczorem spotkał się z Szaronem. Był to pierwszy kontakt izraelsko-palestyński na tak wysokim szczeblu od ponad dwu lat.
Rząd Abbasa również potępił niedzielne zamachy, deklarując, iż uczyni wszystko, by powstrzymać przemoc.
em, pap