Unia - szczyt pozornej zgody?

Unia - szczyt pozornej zgody?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przywódcy państw UE i przystępujących krajów rozstawali się po dwuipółdniowych spotkaniach w spektakularnej pozornej zgodzie, nie obiecując sobie jednak, że będą unikać burz.
Ostatni, przynajmniej do czasu innych uzgodnień, regularny szczyt Unii poza Brukselą odbył się w greckim kurorcie Porto Carras koło Salonik. Odtąd wszystkie cokwartalne posiedzenia Rady Europejskiej - zgromadzenia unijnych przywódców - mają się odbywać w stolicy Belgii.

Spektakularne gesty pojednania po ostrych kilkumiesięcznych sporach, które podzieliły ich na tle kryzysu irackiego, nie  rozwiały chmur, znów zbierających się na unijnym horyzoncie z  powodu rozbieżności w sprawie kształtu przyszłej konstytucji UE.

Szczyt był bowiem dla kilku uczestników, w tym premiera Leszka Millera, okazją do zgłoszenia zastrzeżeń wobec projektu tej konstytucji, sporządzonego przez Konwent Europejski i  przedstawionego na szczycie przez przewodniczącego konwentu Valery'ego Giscarda d'Estaing.

Przywódcy oświadczyli, że projekt jest "dobrą podstawą do  rozpoczęcia konferencji międzyrządowej", mającej przyjąć jego ostateczną wersję. Ale nie zlikwidowało to rozbieżności między takimi krajami jak Niemcy czy Francja, które nie mają większych zastrzeżeń do projektu, a takimi jak Hiszpania czy Polska, które widzą w nim próbę zmiany układu sił w Unii na swoją niekorzyść.

Miller zapowiedział "twarde negocjacje" w obronie systemu decyzyjnego, uzgodnionego w 2000 roku w Nicei. W Nicei przyznano Polsce prawie taką samą liczbę głosów w Radzie UE jak Niemcom, Francji, Wielkiej Brytanii i Włochom i niemal identyczne możliwości blokowania decyzji.

Konwent zaproponował natomiast, żeby wprowadzić "demokratyczny" system, uzależniający siłę głosu każdego państwa od liczby ludności. Polska miałaby w nim dwa razy mniej głosów do Niemiec.

Polski premier zgłosił też zastrzeżenia do pomysłu, aby mniejsze grupy państw członkowskich mogły tworzyć struktury obronne, które w ocenie rządu stanowiłyby konkurencję dla NATO. Rząd zamierza również obstawać przy nawiązaniu w preambule konstytucji do  tradycji chrześcijańskich Europy.

W podobnej sytuacji jak Polska jest Hiszpania, ale premier Jose Maria Aznar nie wspomniał w piątek na szczycie o swoich zastrzeżeniach do propozycji odejścia od systemu z Nicei. "To nie jest odpowiednie miejsce i moment. Będziemy o to walczyć w czasie konferencji międzyrządowej" - tłumaczył.

Aznar podkreślił natomiast w imieniu przywódców chadeckich, że  trzeba nawiązać do tradycji chrześcijańskich. Poparli go premierzy Portugalii i - nieco ostrożniej - Holandii.

Kilku przywódców małych państw, między innymi Austrii, Cypru, Finlandii, Litwy, Luksemburga i Portugalii, zgłosiło także zastrzeżenia wobec zmian w systemie z Nicei; chodziło im raczej o  skład Komisji Europejskiej i o system przewodnictwa w Radzie UE niż o podział głosów.

Przywódcy wyszli naprzeciw życzeniu Polski, potwierdzając, że  "państwa przystępujące będą w pełni uczestniczyć w konferencji międzyrządowej na równych zasadach z obecnymi państwami członkowskimi. Traktat konstytucyjny zostanie podpisany przez państwa członkowskie poszerzonej Unii możliwie jak najszybciej po  1 maja 2004 roku" - postanowili.

Szczyt potwierdził też, że konferencja międzyrządowa rozpocznie się w październiku, a "powinna zakończyć prace i uzgodnić traktat konstytucyjny możliwie jak najszybciej, tak żeby europejscy obywatele mogli się z nią zapoznać przez wyborami do Parlamentu Europejskiego w czerwcu 2004".

Również w czwartkowej debacie nad polityką imigracyjną i kontrolą granic zewnętrznych przywódcy odsunęli na później rozstrzygnięcie tak kontrowersyjnych kwestii jak utworzenie wspólnej straży granicznej czy dzielenie się kosztami w tej dziedzinie.

Szczyt zlecił na razie Komisji Europejskiej, żeby zbadała potrzebę stworzenia "wspólnej struktury operacyjnej", która lepiej koordynowałaby zarządzanie tymi granicami.

Komisja ma też zaproponować jednolite rozwiązania techniczne dla  dokumentów wyposażonych w "identyfikatory biometryczne", takie jak elektroniczny zapis odcisków palców czy tęczówki oka posiadacza. Wielka Brytania chwilowo wycofała propozycję tworzenia przy granicach Unii obozów przesiewających kandydatów do azylu, zanim wjadą na jej terytorium.

Był to pierwszy unijny szczyt, w którym w pełni uczestniczyli przywódcy państw przystępujących do Unii w 2004 roku - w tym premier Leszek Miller - którzy po podpisaniu traktatu akcesyjnego 16 kwietnia uzyskali w Unii status "aktywnych obserwatorów".

Na zakończenie dołączyli do nich najpierw w piątek wieczorem odpowiednicy z trzech krajów wciąż tylko kandydujących - Bułgarii, Rumunii i Turcji, a w sobotę również przywódcy pięciu państw zachodnich Bałkanów: Albanii, Bośni, Chorwacji, Macedonii oraz  Serbii i Czarnogóry.

Tym samym po raz pierwszy doszło do spotkania w gronie, które ma  wspólnie rządzić Unią za jakieś 10-15 lat, kiedy to wszystkie te  kraje mają szansę stać się jej członkami, poczynając od Bułgarii i  Rumunii w 2007 roku. Te dwa kraje uzyskały w Porto Carras zapewnienie, że "Unia wspiera ich wysiłki, żeby osiągnąć cel zakończenia negocjacji w 2004 roku".

Symboliczną wymowę miało to, że przy obsłudze szczytu pracowała grupa obywateli krajów przystępujących. Pracujący w greckiej firmie Polacy stawiali wielki namiot, w którym mieściło się centrum prasowe. Przebywające na stażu uczennice szkół hotelarskich z Polski, Czech i innych krajów pełniły rolę kelnerek, hostess itp.

Rząd Grecji, która przewodniczyła Unii w tym półroczu, planował początkowo szczyt w samych Salonikach. Wybór trudniej dostępnego kompleksu hotelowego nad Morzem Egejskim został podyktowany względami bezpieczeństwa.

Tysiące policjantów broniły dostępu do Porto Carras i ścierały się na ulicach Salonik z grupami anarchistycznych demonstrantów, którzy odłączyli się od pokojowej manifestacji antyglobalistów.

sg, pap