Ofiary polskiego imperializmu

Ofiary polskiego imperializmu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Niemcy leczą kompleksy, przerzucając na Polaków odpowiedzialność za zbrodnie nazizmu
Co naprawdę myślą Niemcy o nazizmie, okupacji Polski, Holocauście? Czy powszechny w naszym kraju zachwyt słowami Joschki Fischera, szefa niemieckiego MSZ, że nie ma znaku równości między tragedią ofiar a dramatem sprawców wypędzonych ze stron ojczystych, jest uzasadniony? Uczniowie niemieckich gimnazjów oprócz szczegółowej analizy Holocaustu dokonanego przez nazistów, czyli grupę ludzi skupionych wokół Adolfa Hitlera, nie mają okazji dowiedzieć się zbyt wiele o niemieckich zbrodniach popełnionych na Polakach i na innych narodach. Wiedzą, że wybuchła wojna, Polska była okupowana, a potem Niemcy przegrały wojnę.

Niemiecka lekcja historii

Moja córka chodziła do przyzwoitej prywatnej szkoły katolickiej niedaleko Bonn. Według programu literatury europejskiej największym polskim pisarzem wszech czasów był nieżyjący już Andrzej Szczypiorski, często zapraszany do RFN. Krytycy byli nim zachwyceni, bo napisał książkę, w której występowali dobrzy Niemcy. O polskich laureatach literackiego Nobla nie uczono. Na lekcji historii córka dowiedziała się, że Józef Piłsudski był imperialistą i dyktatorem, który napadł na młode państwo radzieckie, odbierając mu odwiecznie rosyjskie terytoria, a potem dokonał faszystowskiego przewrotu.

Polak morderca

Od wielu lat działa polsko-niemiecka komisja podręcznikowa, której zadaniem jest przywrócenie prawdy o stosunkach między obu państwami. Działa opieszale, więc można się obawiać, że prawdę zastąpią stereotypy, publikacje działaczy Związku Wypędzonych oraz deklaracje polityków - zarówno z lewicy, jak i prawicy - przyglądających się ze spokojem, jak Erika Steinbach, chadecka posłanka do Bundestagu, bez najmniejszego wstydu oskarża Polaków o czystki etniczne dokonane na Niemcach. Tymczasem w Internecie można przeczytać elaborat działacza wypędzonych Rolfa-Josefa Eibichta o polskim i czeskim imperializmie. Już w 1919 r. - według Eibichta - Polska, która uwolniła się od Rosji, zagarnęła wielkie terytoria, które nigdy do niej nie należały. W ten sposób Niemcy, Litwini, Białorusini i Ukraińcy znaleźli się pod panowaniem Polski, zostali obrabowani i wypędzeni z ojczyzny. Dowiadujemy się też, że Republika Weimarska liczyła się wciąż z inwazją polskich wojsk, z dążeniem Warszawy do zagarnięcia Prus Wschodnich, Gdańska, Pomorza, Śląska i części Brandenburgii. Więcej - zamierzano rozszerzyć terytorium Polski po linię przebiegającą na wschód od Bremy, Hanoweru, Kassel i Norymbergi.

Fałszerze przeszłości

Zdaniem Eibichta, pierwsze obozy koncentracyjne w Europie Środkowej powstały właśnie w Polsce - tu w latach 20. torturowano i mordowano Niemców. Między 1919 r. a 1939 r. przed prześladowaniami uciekło z Polski 800 tys. Niemców. Okrucieństwa wobec Niemców spotęgowały się latem 1939 r., jeszcze przed wybuchem II wojny światowej. I to było powodem wypowiedzenia Polsce wojny przez III Rzeszę. Orgia mordów osiągnęła swoje apogeum po rozpoczęciu walk. Wkraczające oddziały niemieckie napotykały ciała tysięcy zamordowanych volksdeutschów, wielu innych było torturowanych, a kobiety brutalnie gwałcone.

Przełom bez przełomu

Niełatwo być dziś Niemcem, choć jeszcze trudniej być sąsiadem Niemiec. Kiedy w 1989 r. kanclerz Helmut Kohl i premier RP Tadeusz Mazowiecki uścisnęli się w Krzyżowej na znak pojednania między obu narodami, wydawało się, że w stosunkach polsko-niemieckich nastąpił długo oczekiwany przełom. I rzeczywiście, przez następne lata polskie media mówiły, że najważniejsza jest przyszłość i dobrosąsiedzka współpraca, że co było, minęło. Okazało się, że radość była przedwczesna, zaś rzeczywistość jest ponura. Jak mogła powstać publikacja Rolfa-Josefa Eibichta? Jak mogło dojść do wpuszczenia na salony polityczne Republiki Federalnej Niemiec Eriki Steinbach, która myśli to samo co ów politolog, choć wyraża to w zawoalowanej formie. Niemców uważa się w Europie za chory naród i wiele jest w tym prawdy. Po straszliwych zbrodniach popełnionych na narodach Europy nastąpiła denazyfikacja, która jednak ograniczyła się do Holocaustu i potępienia sprawców tych zbrodni. A sprawcami byli "oni". W niemieckich rodzinach skrzętnie ukrywa się przed dziećmi zbrodnie popełnione przez ojców i dziadków.

Zakładnik Kwaśniewski

Niemcy mają trudności z przezwyciężeniem przeszłości, ale nie mają prawa leczyć swoich kompleksów kosztem Polaków. Co najmniej zdumienie musi budzić fakt zaangażowania się polskiej elity rządzącej (a zwłaszcza polskiego prezydenta) w ideę tzw. Europejskiego Centrum przeciw Wypędzeniom. Europa nie pragnie takiej instytucji. Nie domagają się jej nawet Polacy wypędzeni z kresów wschodnich. W jakiej sprawie zatem Aleksander Kwaśniewski powołuje grupę roboczą i umawia się z prezydentem Rauem? Gdziekolwiek powstałoby to centrum - na Bałkanach czy w Afryce - będzie naznaczone moralnymi roszczeniami inicjatorów, czyli niemieckich wypędzonych, a na to nie możemy pozwolić.

Krystyna Grzybowska Pełny tekst w najnowszym 1084 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 1 września