Roman Polański - ścigany

Roman Polański - ścigany

Dodano:   /  Zmieniono: 
Roman Polański (fot. Wprost) Źródło:Wprost
Nieudana próba aresztowania Romana Polańskiego zapewnia mu w Polsce bezpieczeństwo. Przyjaciele reżysera od miesięcy negocjowali też z Pałacem Prezydenckim jego nietykalność.

W środę w Warszawie Roman Polański jadł spokojnie obiad i sprawiał wrażenie, jakby bez większych emocji czekał na spotkanie z prokuraturą. Tak przynajmniej opowiadają jego znajomi. Dzień później wszystkie serwisy informacyjne pisały o próbie aresztowania reżysera w Polsce na wniosek Amerykanów.

– Musiał to być dla niego przełom – opowiada przyjaciel reżysera Andrzej Serdiukow. – Dotychczas czuł się jak pacjent w poczekalni u dentysty, obawiający się tego, co czeka go w gabinecie. Więc pewnie poczuł ulgę, gdy to najgorsze na niego już spadło. Wydarzyło się coś, czego się od dawna spodziewał, co powodowało jego obawy i zaprzątało myśli. Jest już po wszystkim, a ja chciałbym, żeby on się w Polsce czuł bezpieczny – dodaje Serdiukow, który odwiedził Polańskiego, gdy ten pięć lat temu przebywał w szwajcarskim areszcie domowym. Wtedy było znacznie gorzej. Na wniosek Amerykanów w 2009 r. został zatrzymany na lotnisku w Zurychu i wyprowadzony w kajdankach. Przez dziesięć miesięcy zamknięty w willi czekał, aż szwajcarskie władze zdecydują, czy odeślą go do USA i trafi tam do więzienia, czy nie odeślą i nadal będzie wolny. – Tam, czekając w tej willi, też był bardzo spokojny – mówi Serdiukow.

NIESPODZIEWANA AKCJA

W sprawie Polańskiego wszystko dzieje się szybko i niespodziewanie. Niespodziewanie pojawia się we wtorek na otwarciu Muzeum Historii Żydów Polskich w Warszawie. Jego fotografie krążą na portalach społecznościowych i na internetowych stronach gazet. Niespodziewanie dzień później, w środę rano, Amerykanie składają w Ministerstwie Sprawiedliwości i Prokuraturze Generalnej przetłumaczony na język polski wniosek o tymczasowe aresztowanie reżysera. Zdaniem amerykańskich prawników aresztowanie Romana Polańskiego zabezpieczy prawidłowy przebieg postępowania ekstradycyjnego do USA, gdzie reżyser od 37 lat unika procesu. Niespodziewanie w czwartek Roman Polański dobrowolnie stawia się na przesłuchanie w prokuraturze w Krakowie, odmawia składania jakichkolwiek wyjaśnień i za chwilę, równie niespodziewanie, wychodzi wolny z prokuratury.

– Zobowiązał się do stawienia na każde wezwanie – tłumaczy Mateusz Martyniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Generalnej. Na tej podstawie prokurator doszedł do wniosku, że areszt nie będzie konieczny. – To kończy całą procedurę – dodaje Martyniuk. To znaczy, że reżyser może z Polski wyjechać, kiedy chce, i wrócić, kiedy chce. – Jest wolny, nie ciąży na nim żaden zarzut – precyzuje Martyniuk i tłumaczy: – Jeśli Amerykanie złożą teraz wniosek o ekstradycję, Prokuratura Generalna zbada go formalnie i przekaże do krakowskiej okręgówki. Wtedy reżyser zostanie ponownie przesłuchany, a prokurator wystąpi do sądu z wnioskiem o ekstradycję.

LIST GOŃCZY

W nagłówku: „Poszukiwany przez organy wymiaru sprawiedliwości Stanów Zjednoczonych do odbycia kary”. Niżej opis fizyczny: „Wzrost 1,65 m; waga 63 kg; oczy brązowe, włosy brązowe” i informacja,za co jest poszukiwany: „Stosunek płciowy z kobietą poniżej 18 roku życia”. Na samym dole – zdjęcie uśmiechniętego i bardzo młodego Romana Polańskiego. Notka: „Jeśli ktoś ma jakieś informacje w sprawie, proszony jest o kontakt z sekretariatem generalnym Interpolu”. Tak wygląda międzynarodowy list gończy, na podstawie którego od 37 lat amerykański wymiar sprawiedliwości ściga reżysera po całym świecie. O zgwałcenie 13-letniej Samanthy Gailey polski reżyser został oskarżony w 1977 r.

Podał jej wcześniej alkohol oraz środek odurzający. Przed sądem w Los Angeles przyznał się jedynie do seksualnego wykorzystania nieletniej. Groziło mu za to nawet 50 lat więzienia. Przed ogłoszeniem wyroku uciekł z USA do Francji, obawiając się, że sędzia nie dotrzyma warunków zawartej wcześniej ugody. I od tamtej pory jest ścigany przez Amerykanów na całym świecie. W międzyczasie zawaliła się jego hollywoodz ka kariera, bo gdyby jego noga stanęła w USA, od razu zostałby aresztowany. Polański od wielu lat próbuje tę sprawę zakończyć polubownie. Z napastowaną przez niego Samathą Gailey zawarł już wiele lat temu ugodę, wypłacając jej wysokie odszkodowanie. Sama Gailey też uważa tę sprawę za zamkniętą.

– Po upływie kilkudziesięciu lat wybaczyłam mu – mówiła przed laty w rozmowie z „Wprost”. W 2008 r. złożyła nawet wniosek do amerykańskiego sądu, by sprawę umorzył. – Proces przyniósłby więcej szkody mi niż jemu. Nie chcę inwazji mediów. Chcę spokoju dla mojej rodziny, wspaniałego męża, trójki dzieci, mamy i mnie samej – tłumaczyła „Wprost”.

Spokoju jednak nie było. W 2009 r. sąd w Los Angeles odrzucił kolejny wniosek Polańskiego o umorzenie sprawy, a kilka miesięcy później zażądał od Szwajcarów aresztowania reżysera. Nawet gdy szwajcarski minister sprawiedliwości odrzucił wniosek ekstradycyjny, władze w Waszyngtonie zapowiedziały, że nie ustąpią i będą reżysera ścigać dalej. – Dla mnie działania amerykańskiej prokuratury to przykład skrajnej hipokryzji – mówił pisarz Robert Harris. To na podstawie jego książki Polański nakręcił film „Autor widmo”. – Przez tyle lat sprawa Polańskiego leżała na dnie zakurzonych szuflad tamtejszych biurek. Nagle po dokumencie Mariny Zenovich, ukazującym skandaliczne zachowanie amerykańskiego sędziego, okazało się, że schwytanie wybitnego reżysera i osądzenie go za czyn sprzed ponad ćwierć wieku jest kwestią priorytetową – opowiadał Harris. Teoretycznie Polański mógłby wrócić do USA i poddać się wyrokowi sądu, ale tego nie robi. Dlaczego? – Na sprawiedliwość przy takiej presji medialnej nie mógłby liczyć – tłumaczy Serdiukow. – Gdyby miał szansę swobodnej obrony, jak mu obiecywano 37 lat temu, to by na pewno wrócił. A tak to zbyt wielkie ryzyko.

DLACZEGO TERAZ?

W Polsce od co najmniej czterech lat Roman Polański może czuć się w zasadzie bezpiecznie. Po aresztowaniu w Szwajcarii polska Prokuratura Generalna przejrzała jego sprawy. Uznano, że zgodnie z polskim prawem wydanie osoby innemu państwu jest niedopuszczalne, jeśli nastąpiło przedawnienie popełnionego przestępstwa w polskim prawie. A tak jest przecież w wypadku Romana Polańskiego. Ekspertyza Karsznickiego, którą prokuratura opublikowała na swoich stronach internetowych, musiała być znana i ściganemu Polańskiemu, i ścigającemu amerykańskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Dlaczego więc wniosek od Amerykanów wpłynął właśnie teraz? – Sam nie wiem – zastanawia się Serdiukow. Mówi, że było już wiele okazji, by zatrzymać w Polsce reżysera. Chociażby wtedy, gdy przez wiele tygodni kręcił w Warszawie „Pianistę” lub gdy gościł na festiwalu filmowym w Gdyni, albo gdy przyjechał na pogrzeb swojego przyjaciela Janusza Morgensterna.

To jednak nie takie proste. Bo Polański ma od lat syndrom ściganego. Nigdy do końca nie wiadomo, czy będzie na imprezie. Tak właśnie było na festiwalu w Gdyni, gdzie nikt do końca nie wiedział, czy się zjawi. A dla bezpieczeństwa nie mieszkał z innymi artystami, tylko w wynajętym na inne nazwisko apartamencie. Dlaczego próba zatrzymania reżysera następuje właśnie teraz, gdy szykuje się on do nakręcenia kolejnego filmu? Film o sprawie Dreyfusa, bezpodstawnie oskarżonego o szpiegostwo francuskiego oficera pochodzenia żydowskiego, może być jednym z najważniejszych w dorobku reżysera. Budżet produkcji wynosi ok. 35 mln euro, a sceny mają być kręcone w przyszłym roku w Krakowie. Ale twórcy już kilka miesięcy temu postawili warunek: polska strona musi zapewnić reżyserowi spokój.– Musimy mieć pewność, że żadne względy prawne nie spowodują nagłego przerwania zdjęć – tłumaczył na konferencji w Krakowie producent filmu Robert Benmussa. – Potrzebujemy oficjalnego potwierdzenia na piśmie, że Roman Polański jest w Polsce zupełnie bezpieczny – dodawał. I to bezpieczeństwo reżysera od wielu miesięcy przyjaciele Polańskiego negocjowali z Pałacem Prezydenckim. Paradoksalnie, taki spokój zapewnia reżyserowi ubiegłotygodniowa nieudana próba jego aresztowania. Dzięki temu wiadomo już, że Amerykanie nie mogą wystąpić ponownie o areszt. Mogą natomiast złożyć jeszcze wniosek o ekstradycję, choć z ekspertyzy Karsznickiego wiadomo, że nie będzie on skuteczny. Gdy trafi do sądu i zostanie rozstrzygnięty przez polski wymiar sprawiedliwości, sprawa Polańskiego będzie zamknięta na terytorium Polski.

Reżyser Jacek Bromski, prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich, sugeruje nawet, że próba aresztowana nie była dla reżysera zaskoczeniem. – W jakimś sensie ten przyjazd do Polski jest kontrolowany – mówi. – Wydaje mi się, że Roman spodziewał się takiego rozwoju wypadków. I że w ten sposób chciał sobie stworzyć możliwość kręcenia filmu w Polsce. – W tym wypadku sukces polega na tym, że wreszcie polski sąd oddali te amerykańskie wnioski – ciągnie opowieść Bromski. – Dzięki temu Roman będzie mógł przyjeżdżać do Polski bez problemu.

ODPOKUTOWAŁ CZY NIE?

Czy reżyser tęskni jeszcze za Ameryką? – Nie sądzę – mówi Andrzej Serdiukow. Ale Ameryka też nie tęskni za Polańskim. Tymczasem środowisko polskich filmowców stoi za nim murem. Jacek Bromski: – Jakiego gatunku jest to grzech? Polański został zaszczuty i wyklęty. Zmuszono go do wyjazdu z Hollywood. Zawodowo bardzo na tym ucierpiał, bo gdyby został, jego kariera potoczyłaby się lepiej. Odbył więc karę, a ofiara nie ma do niego pretensji. Oczywiście, że zawinił, bez dwóch zdań, ale już za swoje odpokutował.

Profesor Monice Płatek, feministce i karnistce, takie rozgrzeszanie artysty się nie podoba. – Stosunek środowiska filmowego do czynu Polańskiego jest żenujący i myślę, że żenuje samego zainteresowanego. Dowodzi tego, że żyjemy w kraju, w którym nie przestrzega się prawa o przeciwdziałaniu przemocy i winę tradycyjnie zwala się na ofiarę – stwierdza. Ale nawet ona uważa, że to, co spotkało Polańskiego, jest z punktu widzenia sprawiedliwości niedopuszczalne. – Powracanie wciąż do tej sprawy i tym samym ponowne wiktymizowanie i byłej ofiary, i Polańskiego budzi zastrzeżenie. Rodzi się pytanie: „Czy mamy moralne prawo, aby wyciągać tę sprawę na nowo?” – zastanawia się prof. Płatek. I odpowiada: – To jest nieprzyzwoite. Amerykański wymiar sprawiedliwości prowadzi do faktycznego nękania człowieka – dodaje. W postawie USA prof. Płatek widzi też sporą dawkę hipokryzji. – Trzy dni temu byłam w Teatrze Wielkim. Polański siedział w loży tuż obok prezydenta. Trzy krzesła dalej siedział ambasador Stanów Zjednoczonych. Nie wezwał policji, żeby aresztować reżysera oklaskiwanego hucznie za „Pianistę” – zauważa.

Obecnie są trzy państwa na świecie, w których 81-letni Roman Polański może czuć się bezpiecznie. Francja, gdzie od lat mieszka i jest hołubiony, Szwajcaria, która odmówiła jego ekstradycji, i ostatnio Polska, w której odmówiono jego aresztowania. Dzięki temu reżyser będzie mógł przystąpić do realizacji filmu w przyszłym roku. Już wynajął dom w Krakowie. – Roman bardziej niż zrobić w Polsce film, pragnąłby przyjeżdżać tu z własnymi dziećmi, pokazywać im to, co w Polsce kocha, żeby i one to pokochały – mówi Andrzej Serdiukow. – Dlatego tak zależy mu, aby sprawę swojego bezpieczeństwa w Polsce załatwić raz na zawsze. Tak, jak załatwiono to dawno we Francji.

Tekst ukazał się w numerze 45/2014.

Najnowszy numer "Wprost" dostępny jest w formie cyfrowej pod adresem: www.ewydanie.wprost.pl oraz w kioskach i salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku.

"Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania.
Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku
Oraz na  AppleStore GooglePlay