Zawiódł nowy system USC? Problem z rejestracją zgonów i narodzin

Zawiódł nowy system USC? Problem z rejestracją zgonów i narodzin

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zawiódł nowy system USC. Problem z rejestracją zgonów i narodzin (fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Nowy system informatyczny, który miał obsługiwać Urzędy Stanu Cywilnego w całej Polsce, nie działa w niektórych miastach. Pracownicy mają ogromne problemy z rejestracją narodzin i zgonów – podaje wyborcza.pl.
System działa w urzędach od poniedziałku. Dzięki niemu urzędnicy z całej Polski mieli mieć dostęp do ogólnopolskiej bazy danych. Miało usprawnić to pracę, gdyż w przypadku meldunku kogoś spoza terenu gminy, urzędnicy mieliby wpisywać tylko nowe dane do systemu.

- Do godziny 11 wykonano w nim 28 tys. operacji. Urzędy przyjęły 787 wniosków o wydanie nowego dowodu osobistego. Zarejestrowano 617 aktów zgonu, 463 akty urodzeń oraz 5090 zameldowań na pobyt stały. Nadano również 388 numerów PESEL – podało biuro prasowe Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Został uruchomiony specjalny serwis dla gmin, który przyjmuje zgłoszenia dotyczące systemu. Gminy przekazały aż 353 zgłoszeń związanych z SPR do godziny 10:30.

Kierownik UMC w Kielcach Piotr Mołas, twierdzi, że od rana w poniedziałek nie udało się wprowadzić do ogólnopolskiego systemu ani jednej sprawy. Nie można było zarejestrować ani zgonu ani narodzin. Na problemy  również narzekają mieszkańcy Kielc. Żalą się, że zamiast godnie pochować swoich bliskich muszą chodzić po urzędach i „użerać się” z urzędnikami.

Urzędnicy USC w Kielcach po półtorej godziny zrezygnowali z prób zalogowania się do systemu i zaczęli pracować według starego systemu. Są świadomi, że później będą musieli uzupełnić wszystkie dane, co może zająć sporo czasu. Kolejnym problemem jest nowy druk aktu zgonu. Urzędnicy z Kielc twierdzą, że Ministerstwo Zdrowia opracowało druk w taki sposób, że lekarz łatwo może popełnić pomyłkę.

- Na nowym formularzu trzeba wpisać kolejno: rok, dzień i miesiąc. Już teraz widzimy, że sporo lekarzy po roku wpisuje miesiąc, a my takiego druku przyjąć nie możemy – mówi Mołas. Ludzie w tych przypadkach odsyłani są do lekarza, aby druk został poprawiony.

ep, wyborcza.pl