Miłe kłamstwa albo... taczki (aktl.)

Miłe kłamstwa albo... taczki (aktl.)

Dodano:   /  Zmieniono: 
Okupujący jedną z sal w katowickiej siedzibie Kompanii Węglowej związkowcy, którym nie spodobały się wypowiedzi rzecznika firmy Zbigniewa Madeja, wywieźli go na taczkach.
Związkowcy twierdzą, że zostali sprowokowani nieprawdziwymi - jak mówią - wypowiedziami rzecznika i domagają się jego odwołania ze stanowiska.

Do incydentu doszło, gdy na korytarzu budynku Kompanii rzecznik udzielał wypowiedzi dla telewizji TVN24. Mówił m.in., że zarząd Kompanii przygotował szczegółowe symulacje do alternatywnych wobec likwidacji kopalń wariantów zmniejszenia wydobycia węgla, proponowanych przez związki i - zdaniem zarządu - takie rozwiązania oznaczałyby dodatkowe zwolnienia lub rezygnację przez górników z dużej części ich branżowych przywilejów takich jak "barbórki i i "czternastki".

Nie spodobało się to grupie związkowców, którzy przysłuchiwali się wypowiedziom rzecznika. Doszło do słownego starcia, a potem do szarpaniny. Kilku górników siłą posadziło Madeja na taczce i wywiozło go z budynku. Ten natychmiast poszedł na policję.

"Jestem poturbowany, mam m.in. poobcierany naskórek, podarte spodnie. W imieniu Kompanii Węglowej złożyłem oficjalne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa przez osoby, które naruszyły moją nietykalność osobistą" - powiedział Madej.

W opinii wiceszefa Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacława Czerkawskiego, związkowcy zostali sprowokowani nieprawdziwymi wypowiedziami, a cały incydent to, według niego, "oczywiste burzenie spokoju społecznego" przez rzecznika. Dlatego, jak oświadczył, natychmiast po incydencie górnicy zaczęli pisać pismo, w którym domagają się odwołania Madeja ze stanowiska.

"Rzecznik ewidentnie mijał się z prawdą; mówił o rozmowach (czwartkowych, górników z rządem), w których nie uczestniczył. Przysłuchiwali się temu ci, którzy na tych rozmowach byli i wzburzyli się. Podczas tych rozmów było jasno powiedziane, że wyliczenia dotyczące ewentualnych zwolnień, rezygnacji z +barbórki+ czy +czternastki+ są czysto teoretyczne i Kompania nie rozważa ich" - tłumaczył postępowanie swych kolegów Czerkawski.

Tymczasem - jak informują przedstawiciele Kompanii, przekazali oni podczas czwartkowych rozmów z wiceministrem Jackiem Piechotą szczegółowe wyliczenia na temat innych niż likwidacja kopalń wariantów zmniejszenia wydobycia węgla w kopalniach.

Przedstawiciele Kompanii Węglowej (KW) SA po rozmowach powiedzieli, że alternatywą dla wygaszenia wydobycia w czterech kopalniach są zwolnienia pracowników lub obniżka ich świadczeń. Inaczej firma nie będzie w stanie uzyskać rentowności, a to główny cel rządowego programu naprawy górnictwa.

Związkowcy nie akceptują zwolnień oraz rezygnacji ze świadczeń i zapowiadają przedstawienie własnych analiz na temat możliwych rozwiązań. Będą o tym dyskutować do środy, kiedy spotka się sztab protestacyjno-strajkowy.

"Podstawowy cel programu to osiągnięcie rentowności, a środkiem do tego celu ma być zmniejszenie wydobycia o 9,2 mln ton. Po analizie wszystkich wariantów nadal stoimy na stanowisku, że wygaszenie wydobycia w czterech kopalniach to najefektywniejsza metoda dojścia do rentowności" - powiedział Madej.

Drugi wariant to włączenie kopalni Bolesław Śmiały do Południowego Koncernu Energetycznego i połączenie trzech innych kopalń z sąsiednimi. Według Kompanii, aby uzyskać rentowność w tym wariancie Kompania musiałaby w 2004 roku zwolnić ok. 3 tys. osób, a w 2005 kolejne 2,8 tys., nie licząc pracowników, którzy będą mieli uprawnienia do skorzystania z ustawowych osłon. W tym wariancie nie byłoby możliwości przenoszenia pracowników do innych kopalń.

"Jedyną alternatywą dla tych zwolnień byłaby rezygnacja przez wszystkich pracowników Kompanii Węglowej (firma zatrudnia ponad 84 tys. osób) z tzw. czternastej pensji" - powiedział Madej. Według niego, w Kompanii sięga ona nawet 3,8 tys. zł brutto.

W trzecim wariancie, zakładającym rezygnację z likwidacji czterech kopalń i proporcjonalne obniżanie wydobycia we wszystkich 23 kopalniach Kompanii, dla osiągnięcia rentowności zwolnienia pracowników musiałyby być jeszcze większe. Wówczas w 2004 roku firma musiałaby - według jej wyliczeń - zredukować zatrudnienie o 4,6 tys. osób, a w 2005 o 5,6 tys., nie licząc emerytur i osłon.

Również dla tego wariantu jest alternatywa - oprócz "czternastki" załoga Kompanii musiałaby wyrzec się 65 proc. premii barbórkowej.

Skala dodatkowych oszczędności, które musiałaby znaleźć Kompania w przypadku rezygnacji z zamknięcia czterech kopalń, to  ok. 300-600 mln zł, w zależności od wariantu. Inaczej nie miałaby szans na rentowność. Oszczędności to właśnie zwolnienia i niższe świadczenia.

Analitycy Kompanii przewidują, że w 2004 roku spółka zanotuje wysoki wynik dodatni, ale będzie to głównie efekt planowanych umorzeń długów. Natomiast w 2005 r. ma pojawić się rzeczywisty zysk netto - początkowo kilkumilionowy, w kolejnych latach rosnący do ponad 100 mln zł.

Tymczasem w wariancie łączenia kopalń, w 2005 strata wyniosłaby ok. 330 mln zł, a w wariancie proporcjonalnego zmniejszania wydobycia ok. 590 mln zł. Alternatywą są właśnie zwolnienia lub rezygnacja z dużej części należnych górnikom świadczeń.

Wiceszef Związku Zawodowego Górników w Polsce Wacław Czerkawski powiedział, że związkowcy nie widzą możliwości rezygnacji z "czternastek" i "barbórek". Argumentują, że przez ostatnie sześć lat pensje górników są zamrożone, a przekonywanie górników, aby "wykupili" swoje miejsca pracy jest niestosowne.

"Poddamy materiały z Kompanii własnej analizie i konsultacji z załogami. Te materiały są daleko szersze niż tylko informacje o zwolnieniach czy rezygnacji ze świadczeń; na pewno znajdziemy punkt zaczepienia i postaramy się znaleźć czwarty wariant. Może uda się połączyć ogień z wodą" - powiedział Czerkawski.

Przypomniał, że związkowcy są skłonni zaakceptować spowolnienie reformy górnictwa poprzez wydłużenie harmonogramu wygaszania kopalń.

Na razie związkowcy nie widzą powodów do zawieszenia trwających na Śląsku protestów przeciwko likwidacji kopalń. Od 45 dni protestuje m.in. ok. 30 związkowców, którzy okupują jedno z pomieszczeń w katowickiej siedzibie Kompanii Węglowej. W piątek związkowcy wywieźli na taczce rzecznika KW Zbigniewa Madeja.

Od ponad dwóch tygodni trwają też podziemne protesty: w kopalni Bytom II na powierzchnię nie wyjeżdża 15 osób, a w kopalni Centrum - 23. Trwają też rotacyjne protesty na dachach sortowni i łaźni tych kopalń. Uczestniczy w nich łącznie 18 osób.

em, pap