Bohater głośnej afery z początków III RP znów przed sądem

Bohater głośnej afery z początków III RP znów przed sądem

Dodano:   /  Zmieniono: 
sąd (fot. Volker Witt/Fotolia.pl)
Bogusław B., bohater afery Art-B, będzie miał nowy proces - informuje "Gazeta Wyborcza". B. został oskarżony przez prokuraturę o wypranie 2,7 mln euro, które pochodziły z tzw. przekrętu na prezesa.
Akt oskarżenia trafił do warszawskiego sądu i będzie to trzeci proces Bogusława B., współzałożyciela Art-B. Ofiarą oszustwa padła spółka Vectronix, gigant lotniczo-kosmiczny, ze Szwajcarii. B. podszywał się pod dyrektora francuskiej grupy Safran, której Vectronix jest spółką zależną. W ten sposób Bogusław B. nakłonił szefa szwajcarskiej firmy do przelania pieniędzy "na poufną transakcję".

Łącznie szef Vectronix wysłał 9,1 mln euro w kilkunastu przelewach - gdy odkrył oszustwo, zaalarmował banki, ale udało mu się zablokować 2,7 mln euro, które trafiło na konto w Polsce. To właśnie tą kwotą zainteresowali się śledczy z Polski i oskarżyli Bogusława B. o pranie pieniędzy.

Najgłośniejsza afera III RP: Art-B

Sprawa Art-B była najgłośniejszą aferą początków III RP. Młodzi właściciele spółki - muzyk Bogusław B. i lekarz Andrzej Gąsiorowski - zostali okrzyknięci "cudownymi dziećmi polskiego kapitalizmu". B. dostał nawet Nagrodę Kisiela. Latem 1991 r. holding Art-B składał się z ponad 200 spółek i zatrudniał ok. 15 tys. pracowników. Szefowie firmy zasłynęli z tzw. oscylatora, wykorzystywania opóźnienia w księgowaniu operacji czekami rozrachunkowymi w bankach, co umożliwiało uzyskiwanie dodatkowych zysków z tytułu podwójnego oprocentowania czeków w czasie tzw. drogi pocztowej. Omijając prawo, mieli zarobić w ten sposób 4,2 bln ówczesnych złotych (420 milionów dzisiejszych złotych) Z czasem wkoło nich zaczęły narastać wątpliwości; spekulowano m.in. o ich związkach z izraelskim wywiadem.

Zbiegli "artyści biznesu"

Obaj mieli zostać latem 1991 r. zatrzymani przez UOP. Obaj zostali ostrzeżeni. Uciekli z Polski i osiedli w Izraelu. Trwały tam negocjacje z polskimi prokuratorami i likwidatorem Art-B w sprawie zwrotu części ich zobowiązań. Izrael odmówił ich ekstradycji. Bogusław B. został w 1994 r. zatrzymany w Szwajcarii, wydany Polsce i skazany w 2000 r., m.in. za oscylatora, na 9 lat więzienia (odbył większość kary). B. twierdził, że oscylator nie był przestępstwem i nikt na nim nie stracił. Sąd uznał, że niedoskonałość systemu bankowego, brak rozeznania NBP i nieuczciwość bankowców ulegających magii pieniądza, były przyczynami, dla których w ciągu roku Art-B z małej spółki stała się wielką firmą, kierowaną przez rzekomych "artystów biznesu". - Nie bez winy są media, które pomogły wykreować ich jako czołowych przedstawicieli nowo powstającej klasy ludzi biznesu - mówiła sędzia Barbara Skoczkowska.

Pokłosie działania Art-b

Efektem afery było też kilka głośnych procesów. Czterech wysokich urzędników bankowych skazano w 1995 r. na kilkuletnie więzienie za ułatwienie Art-B wyprowadzenia pieniędzy z polskiego systemu bankowego. Od tego zarzutu uniewinniono zaś b. szefa NBP Grzegorza Wójtowicza. Macieja Zalewskiego - byłego posła Porozumienia Centrum i ministra w Kancelarii Prezydenta Lecha Wałęsy - skazano w 2005 r. ostatecznie na 2,5 roku więzienia (odsiedział połowę. Mówił, że proces był nieuczciwy. Zarzuty oparto na zeznaniach B. i Gąsiorowskiego. Uznano go za winnego próby wyłudzenia w 1991 r. od szefów Art-B pieniędzy dla spółki "Telegraf", której prezesem był przed objęciem w marcu 1991 r. funkcji ministra w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego. Według szefów Art-B to on ostrzegł o planach ich zatrzymania. Od tego zarzutu sąd go uwolnił.

Zakończenie afery Art-B

23 lata potrzebowała prokuratura, aby oskarżyć kolejną, po Bogusławie Bagsiku, osobę zamieszaną w głośną aferę lat 90. Andrzej Gąsiorowski, współtwórca Art-B, odpowie za przywłaszczenie pieniędzy własnej spółki.

W październiku 2014 r. warszawska prokuratura okręgowa zamknęła jedno z najdłuższych śledztw, które rozpoczęło się w połowie 1991 r. Same akta to 300 tomów dokumentacji. Choć zarzut za słynny oscylator się przedawnił, śledczym udało się oskarżyć Gąsiorowskiego za przywłaszczenia mienia spółki w kwocie 71,7 mln zł. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Gąsiorowski, który po wielu latach pobytu w Izraelu mógł już przyjechać do Polski, nie przyznał się do winy. Zeznał, że nie ukradł pieniędzy, tylko "skupował dolary w celach spekulacyjnych". Po tym, jak pieniądze zostały zamknięte w sejfie, nie wiedział, co się z nimi dalej działo.

"Gazeta Wyborcza", Wprost