O sukcesie może mówić Marek Belka, który okazał się ostatnią deską ratunku dla SLD, dając mu trochę czasu na odbudowanie przynajmniej części poparcia, jakim cieszyli się postkomuniści jeszcze chociażby rok temu. Teraz ma też szansę odegrać rolę męża opatrznościowego lewicy, którą może na powrót zjednoczyć. A potem? Kto wie? Może będzie się ubiegał o miejsce swego patrona, prezydenta Kwaśniewskiego.
Najgorzej na Belce wyszli ci, którzy ostatecznie poparli jego rząd, wcześniej go krytykując, czyli Marek Borowski i jego SdPl. Bardzo długo krzyczeli, że nie ma mowy o wspieraniu układu, który niewiele różni się od poprzedniego, tak przez nich krytykowanego, a teraz sami go podtrzymali. Pytanie nie brzmi: dlaczego? Pytanie brzmi: po co komu SdPl? Stracili cnotę, a nie zyskali nic.
Igor Zalewski