Bush czy Kerry?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na finiszu kampanii przed wtorkowymi wyborami prezydenckimi w USA wciąż trudno przewidzieć, kto zostanie gospodarzem Białego Domu. Według indyjskich astrologów, układ gwiazd sprzyja Kerry'emu.
Obaj kandydaci - obecny prezydent George W. Bush i kandydat Demokratów, senator John Kerry - w niedzielę i poniedziałek zabiegali o głosy w kilku kluczowych stanach, które prawdopodobnie odegrają rolę przysłowiowego języczka u wagi z powodu równo rozkładających się między obu kandydatów preferencji wyborców.

Bush odwiedził Ohio, Florydę, Pensylwanię i Wisconsin. Na  wiecach, jak poprzednio, podkreślał swoją przywódczą rolę w wojnie z terroryzmem, chwalił się sukcesami w ściganiu terrorystów z Al- Kaidy i przedstawiał kampanię w Iraku jako nieodłączną część tej wojny.

Na Florydzie Bush spotkał się w Miami m.in. z tamtejszymi Kubańczykami, zapewniając ich, że jego administracja będzie kontynuować naciski na reżim Fidela Castro, aby Kuba odzyskała wolność. Imigranci kubańscy mocno popierają prezydenta. W Miami atakował też Kerry'ego za liczne wolty i wahania, szczególnie w  sprawie Iraku.

Kerry też starał się umocnić trzon swojej bazy wyborczej, przemawiając na Florydzie w kościołach murzyńskich. AfroAmerykanie w prawie 90 procentach głosują z reguły na kandydatów demokratycznych i od ich frekwencji w wyborach może zależeć końcowy wynik.

W swoich przemówieniach senator z Massachusetts koncentrował się w ostatnich dniach na problemach krajowych. Wypominał Bushowi stagnację na rynku zatrudnienia, wzrost za jego kadencji liczby Amerykanów nie posiadających ubezpieczenia medycznego, i  powiększający się deficyt budżetu.

W ostatnich dniach kampanii wspierał Kerry'ego były prezydent Bill Clinton. W niedzielę agitował za senatorem w rodzinnym stanie Arkansas.

W "wahających się" stanach telewizje emitowały ostatnie ogłoszenia reklamujące obu kandydatów, na które ich sztaby wydały łącznie 60 milionów dolarów.

Z najnowszych sondaży nadal nie można przewidzieć wyniku głosowania 2 listopada. Większość wykazuje minimalną przewagę Busha, mieszczącą się jednak w granicach błędu statystycznego.

Według sondażu "New York Timesa" i telewizji CBS News, prezydent powinien wygrać wybory w stosunku 49 do 46 procent. Sondaż telewizji CNN i Instytutu Gallupa wskazuje na przewagę Busha 49 do  47 procent, a według sondażu ośrodka Pew Research Center, Bush prowadzi 48 do 45 procent.

Tylko sondaż telewizji Fox News daje zwycięstwo Kerry'emu, ale  minimalnie, bo w stosunku 47 do 46 procent. Niezależny kandydat Ralph Nader we wszystkich sondażach nie zbiera więcej niż 1 procent głosów.

Według sondażu "New York Timesa", aprobata dla poczynań Busha jako prezydenta wynosi obecnie 49 procent; oznacza to wzrost o 5 procent w porównaniu z okresem sprzed dwóch tygodni. Urzędujący prezydenci z aprobatą mniejszą niż 50 procent zwykle przegrywają wybory.

Z badań opinii publicznej wynika, że Ameryka nadal jest dość wyraźnie podzielona kulturowo i politycznie. Bush może najbardziej liczyć na głosy konserwatystów, protestanckich fundamentalistów, wojskowych, mieszkańców terenów wiejskich i stanów południowych. Popiera go większość białych mężczyzn.

Elektorat Kerry'ego to przede wszystkim czarni Amerykanie, liberałowie (w kwestiach społeczno-kulturowych), członkowie związków zawodowych, Latynosi i mieszkańcy wschodniego i  zachodniego wybrzeża. Senator ma też więcej zwolenniczek wśród kobiet niż Bush.

Wątpliwości co do wyniku wyborów nie mają czołowi astrolodzy indyjscy; według nich wygra John Kerry.

Planety, od których zależą losy prezydenta George'a W. Busha, są obecnie w niekorzystnym położeniu, przez co jego obecna kadencja wywołuje takie kontrowersje, a próba pozostania w Białym Domu na  kolejne cztery lata zakończy się niepowodzeniem - oświadczyli astrolodzy w przededniu amerykańskich wyborów.

Natomiast planety kandydata Demokratów, Johna Kerry'ego, są w  ascendencie (tj. w położeniu wschodzącym), co zapewnia mu sukces we wszelkim współzawodnictwie.

"Słońce zaćmiło Saturna, planetę, która jest panem zdrowia i  fortuny prezydenta Busha. To bardzo niepomyślne i skazuje go na oczywistą przegraną" - powiedział Reuterowi Lachhman Das Madan, wydawca popularnego czasopisma astrologicznego.

Madan, znany jako "cesarz astrologów" dodał: "Wygra Kerry. Werdykt kosmosu jest taki, że George W. Bush nie może zostać ponownie prezydentem Stanów Zjednoczonych".

Z Madanem zgodził się Ajai Bhambi, autor kilku poradników astrologicznych. Inny czołowy astrolog, Bejan Daruwalla, powiedział Reuterowi, że musi dopiero obliczyć, kto będzie zwycięzcą wtorkowych wyborów, ale dodał, że jeśli nawet wygra Bush, to jego planety nie pozwolą mu być prezydentem przez pełną kadencję.

Astrologia jest w Indiach bardzo popularna i wielu czołowych polityków, biznesmenów i gwiazd filmu radzi się astrologów przed podjęciem ważnej decyzji.

Przed wtorkowymi wyborami nasilają się obawy, że znowu - podobnie jak w wyborach w 2000 r. - dojdzie do sporu o wynik głosowania. Jak się oczekuje, terenem konfliktu, oprócz ponownie Florydy, może być tym razem Ohio, gdzie wciąż głosuje się za pomocą osławionych kart do dziurkowania.

Mnożą się też podejrzenia o oszustwa przy rejestracji wyborców wysuwane głównie przeciwko Demokratom. Ci ostatni, z kolei, oskarżają Republikanów o "zastraszanie" demokratycznych wyborców z  mniejszości rasowych i imigranckich.

Oprócz prezydenta, we wtorek Amerykanie wybierają także członków obu izb Kongresu oraz władze lokalne i stanowe. Zdaniem obserwatorów, Republikanie powinni raczej zachować kruchą większość w Senacie. Przyczyniły się do tego korzystne dla Republikanów zmiany granic okręgów wyborczych w Teksasie przeforsowane przez republikańskie władze tego stanu.

W Izbie Reprezentantów wszystkie miejsca są przedmiotem walki wyborczej - 435 kongresmanów wybieranych jest na kadencje 2-letnie. Republikanie mają większość w stosunku 227 do 205.

em, pap