Utracona nadzieja

Dodano:   /  Zmieniono: 
"Ostatnią nadzieją czerwonych" nazwaliśmy we "Wprost" Jerzego Hausnera, kiedy w czerwcu 2003 został wicepremierem i koordynatorem całej polityki ekonomicznej Polski. Politycy SLD i koalicyjnej UP uznali jednak, że ważniejsze od uzdrawiania gospodarki jest zabieganie o głosy wyborców pod hasłem tzw. sprawiedliwości społecznej.
Plan Hausnera miał być najbardziej rewolucyjnym programem reform polskiej gospodarki od czasu planu Balcerowicza. Hausner jako ekonomista wiedział co zrobić powinien. Hausner jako polityk wiedział czego zrobić nie może. W efekcie plan, który stworzył był zaledwie półplanem w porównaniu z pierwotnymi zamierzeniami. Kolejne pomysły Hausnera odrzucili politycy SLD i koalicyjnego UP, co spowodowało, że z półplanu pozostał ćwierćplan.

Rola samego Hausnera w rządzie malała równie szybko, jak oszczędności w jego planie. Kulminacją było powołanie na stanowisko ministra pracy Izabeli Jarugi-Nowackiej, zwolenniczki silnego "państwa opiekuńczego", osoby, która z gospodarką rynkową ma tyle samo wspólnego, co Kim Dzong Il z demokracją. Dla Hausnera był to wyraźny sygnał: rządząca koalicja ma zamiar kupować głosy wyborców kosztem gospodarki. Dla jego planu miejsca nie będzie.

Nie dziwią więc słowa Marii Piekarskiej z SLD, że Hausner powinien odejść z rządu. Jest on jednyną przeszkodą, która stoi SLD na drodze do mamienia wyborców przed zbliżającą się kampanią. Marek Belka, który do niedawna również uważał się za ekonomistę, już pokazał, że dla niego władza to cel, a nie tylko środek do osiągania celów.

Dla Hausnera polityka to wciąż obcy świat.

Sergiusz Sachno