Czy UE dogoni USA?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Jutrzejsze spotkanie przywódców państw Unii Europejskiej ma przesądzić o ożywieniu tzw. Strategii Lizbońskiej, dzięki której Unia mogłaby nadrobić zaległości wobec najlepiej rozwijających się gospodarek świata.
Tradycyjnie, marcowy szczyt Unii niemal w całości poświęcony będzie sprawom gospodarczym. Tym razem przywódcy państw mają potwierdzić uzgodnioną w niedzielę wieczorem reformę dyscyplinującego deficyty państw Paktu Stabilności i Wzrostu oraz  zdecydować właśnie o ożywieniu przyjętej na szczycie w Lizbonie w  2000 roku gospodarczej strategii UE.

Celem przyjętej pięć lat temu strategii było zwiększenie zatrudnienia i uczynienie gospodarki Unii najbardziej konkurencyjną na świecie do 2010 roku. Jednak na półmetku realizacji tego planu okazało się, że w wyznaczonym terminie Europie nie uda się prześcignąć wiodących gospodarek. Jak oceniają niektórzy eksperci, unijna gospodarka znajduje się obecnie na  poziomie gospodarki USA z końca lat 70. XX wieku.

Dlatego też na szczycie przywódcy najprawdopodobniej zrezygnują z  wyznaczania sobie sztywnych terminów i celów zapisanych w postaci liczb, z wyjątkiem zwiększenia inwestycji na badania i rozwój do 3 proc. PKB. Skupią się natomiast na dwóch wyzwaniach: zwiększeniu zatrudnienia i stymulowaniu wzrostu gospodarczego.

"W pięć lat po wylansowaniu Strategii Lizbońskiej, bilans jest nieprzekonujący (...). Europa musi odnowić fundamenty konkurencyjności, podnieść swój potencjał gospodarczy, jak również produktywność i wzmocnić spójność społeczną, kładąc nacisk na  wiedzę, innowację i wykorzystanie kapitału ludzkiego" - brzmi fragment uzyskanego przez dziennikarzy projektu wniosków, jakie mają przyjąć przywódcy państw UE na szczycie.

Jednym z priorytetów Strategii Lizbońskiej jest ustanowienie w UE jednolitego rynku wewnętrznego, a zwłaszcza liberalizacja usług, które dają około 70 proc. PKB Unii.

"W pełni funkcjonujący wewnętrzny rynek usług wzmocni konkurencyjność i wytworzy wzrost gospodarczy i miejsca pracy. Rada Europejska popiera wszystkie wysiłki zmierzające do  osiągnięcia szerokiej zgody w sprawie dyrektywy, która pozwoli dojść do tego celu" - napisano w innym fragmencie projektu.

Znamienne, że projekt wprost nie mówi, że chodzi o dyrektywę Bolkensteina (od nazwiska jej twórcy, byłego komisarza w komisji Romano Prodiego, Holendra Fritsa Bolkensteina). Dyrektywa budzi bowiem coraz więcej kontrowersji, a nawet sprzeciwu w takich krajach jak Francja, Belgia i Niemcy, gdzie niektórzy politycy uważają, że stanowi zagrożenie dla tamtejszych rynków pracy. Zarzucają jej, że doprowadzi do "dumpingu płacowego" ze strony taniej siły roboczej i usługodawców z Europy Środkowowschodniej.

Oczekuje się więc, że niektórzy przywódcy państw UE będą naciskać, by we wnioskach końcowych szczytu potrzeba liberalizacji usług została "osłabiona" i UE zobowiązała się do utrzymania europejskiego modelu socjalnego. Zabiega o to zwłaszcza prezydent Francji Jacques Chirac, będący pod presją odbywającego się za dwa miesiące referendum na temat konstytucji europejskiej.

Według ostatnich sondaży, liczba przeciwników ratyfikacji konstytucji UE, którzy w kampanii straszeni są między innymi liberalizacją usług, jest nieco wyższa niż liczba zwolenników.

By wyjść naprzeciw krytyce, że strategia ma zbyt liberalny charakter, we wnioskach podkreśla się potrzebę zachowania równowagi między trzema filarami nowej Lizbony: konkurencyjnością, polityką socjalną i ochroną środowiska. Lizbona Bis ma kłaść większy nacisk na rozwój badań, edukację i innowacyjność oraz  aktywną politykę przemysłową. Tekst przypomina też o ważnej roli, jaką mają do odegrania partnerzy społeczni oraz małe i średnie przedsiębiorstwa, i zaleca redukcję pomocy państwa.

By zapewnić lepszą realizację Strategii Lizbońskiej, szefowie państw UE zobowiązują się do przygotowywania narodowych programów na podstawie wypracowanych na poziomie unijnym "zintegrowanych wyznaczników". W celu lepszej realizacji Strategii Lizbońskiej na  poziomie narodowym, każdy kraj będzie mógł wyznaczyć w rządzie specjalnego koordynatora, nazwanego przez dziennikarzy Panem lub  Panią Lizboną.

Postępy każdego kraju w realizacji nowej Strategii Lizbońskiej będę oceniane w Brukseli. Nie przewidziano jednak sankcji dla  "złych uczniów".

ss, pap