Belka wciąż liczy na kompromis

Belka wciąż liczy na kompromis

Dodano:   /  Zmieniono: 
Premier Marek Belka powiedział na zakończenie szczytu UE w Brukseli, że jest "oczywiście rozczarowany" brakiem kompromisu w sprawie unijnego budżetu na lata 2007-2013.
Bowiem "w naszym interesie było osiągnięcie kompromisu jak najwcześniej". Do kompromisu "trzeba wrócić. Mamy dobry punkt wyjścia do  dalszych negocjacji" - ocenił, nawiązując do ostatnich propozycji przewodniczącego Unii Luksemburga.

Podkreślił, że zgodnie z ostatnią propozycją Luksemburga Polska mogłaby liczyć w latach 2007-2013 na sumę 80 mld euro z  unijnej kasy, co po odjęciu składek członkowskich dawałoby "na czysto" 60,5-61 mld euro. "Jest nadzieja, że kompromis zostanie osiągnięty w czasie kolejnych sześciu miesięcy" - powiedział premier.

Poinformował, że rozmawiał na ten temat z premierem Wielkiej Brytanii Tonym Blairem, którego kraj przejmuje 1 lipca przewodnictwo w UE od Luksemburga. Blair miał powiedzieć polskiemu premierowi, że pod przewodnictwem Wielkiej Brytanii kompromis może się okazać łatwiejszy. "Good luck (ang. powodzenia)!" - skomentował Belka tonem, w którym wyczuwało się nutkę ironii.

Jednak polski premier odmówił potwierdzenia sugestii dziennikarzy, że to Blair był głównym sprawcą fiaska szczytu w  sprawach budżetowych. Za to niepowodzenie obarczył Blaira winą przewodniczący obradom premier Luksemburga Jean-Claude Juncker.

Zdaniem Belki, brak porozumienia wynika z "egoizmów, które wystąpiły w najbogatszych krajach Unii". Wspomniał o "kilku krajach" starej Unii. Zastrzegł, że nie zalicza do nich Francji, która "akurat zgodziła się". Dyplomaci unijni prócz Wielkiej Brytanii wskazywali na Holandię, Szwecję, Hiszpanię i Finlandię, ale Belka nie chciał ich wymienić.

Potwierdził natomiast wcześniejsze doniesienia, że w ostatniej fazie dyskusji na szczycie wyraził gotowość do pewnych ustępstw, aby pomóc w osiągnięciu kompromisu, i że w jego ślady poszły inne, w większości nowe, biedniejsze kraje członkowskie. "W  niektórych stanowiskach mówiono tylko o pieniądzach. To mnie skłoniło do gorzkiego wystąpienia w ostatniej części debaty" - relacjonował premier.

Jak twierdził, chciał swoim wystąpieniem pokazać, że Polakom zależy na Europie i że Europa nie jest dla nich tylko "górą pieniędzy". Ocenił, że wprawiło to przywódców bogatszych państw w  zakłopotanie i nawet skłoniło jednego z nich do akceptacji kompromisu. Ale nie wszyscy wykazali wolę pomyślnego zakończenia negocjacji i "skończyło się na demonstracji" - powiedział Belka. Przyznał, że była ona przejawem "spontaniczności konsultowanej" z innymi nowymi państwami członkowskimi.

Zdaniem Belki, jego końcowa oferta nie została w ten sposób "uwieczniona dlatego, że nikt nie chciał z niej skorzystać". Natomiast inne uzgodnienia -  według niego - pozostają na stole negocjacyjnym, w tym możliwość dłuższego o rok korzystania ze środków na wielkie inwestycje z zakresu infrastruktury (do tej pory pieniądze przyznane w jednym roku mogą być wydawane przez następne dwa lata, a w przyszłości mają to być trzy lata).

Zapytany, czy Polska nadal zamierza przeprowadzić referendum w  sprawie unijnej konstytucji, premier powiedział: "Trzeba się będzie poważnie zastanowić (...), co będziemy robić". Zastrzegł, że ustalenia przywódców w sprawie wydłużenia czasu na ratyfikację konstytucji UE "w niczym nas, formalnie przynajmniej, nie  powstrzymują od organizowania referendum", ale odmówił dalszych "publicznych dywagacji" na ten temat.

Na pytanie o "stan Unii" po odrzuceniu konstytucji przez Francuzów i Holendrów i po fiasku rozmów budżetowych Belka przyznał, że jest to "stan trudny" i że w Unii panuje kryzys. "Nie jest to jednak kryzys instytucjonalny - zaznaczył premier. - To, że nie mamy kompromisu budżetowego 18 miesięcy przed wygaśnięciem poprzedniego planu budżetowego, nie jest niczym niezwykłym".

"To, co jest niepokojące, to atmosfera wśród ludzi. To sprawa zasadnicza. Potrzebujemy nie tylko refleksji (...), potrzebujemy aktywnej, poważnej debaty, pozbawionej politycznej poprawności, bardzo szczerej debaty. Europa bardzo potrzebuje także przywództwa" - powiedział Belka.

Poproszony o skomentowanie sugestii Junckera, że Blair uniemożliwił porozumienie pod wpływem koncepcji UE jako tylko wielkiego rynku bez unii politycznej, polski premier powiedział, że "na pewno dzisiaj Europa nie może być tylko wspólnym rynkiem, za daleko sprawy zaszły".

A poza tym "w naszym interesie narodowym jest to, aby Europa także miała swoją politykę zagraniczną, swoje miejsce na arenie międzynarodowej i żebyśmy tę tożsamość i tę politykę kształtowali" - powiedział premier. Ubolewał, że "to, co zdarzyło się w ostatnich kilku tygodniach, nie przybliża nas do tego, lecz oddala, i to jest dla nas powód do zmartwienia".

Jednak "naszą rolą jest być w środku" - powiedział premier, podkreślając, że Polska nadal powinna wykazywać proeuropejskie zaangażowanie.

ks, pap