To on ma „klucz do Kaczyńskiego”? „Jest na mnie pogniewany, nazwał mnie Urbanem”

To on ma „klucz do Kaczyńskiego”? „Jest na mnie pogniewany, nazwał mnie Urbanem”

Jarosław Kaczyński
Jarosław Kaczyński Źródło:PAP / Paweł Supernak
– Kaczyńskiego trzeba odrzeć zarówno z rogów, jak ze skrzydeł, które dorysowały mu obie strony sporu. Jedni uważają, że był zamordystą, który chciał wprowadzić autorytaryzm. Oczywiście Kaczyński zadał wiele ciosów liberalnej demokracji, ale autorytaryzm to jest zupełnie inny projekt polityczny – mówi „Wprost” Robert Krasowski, autor książki „Klucz do Kaczyńskiego”.

Joanna Miziołek i Eliza Olczyk, „Wprost”: Kiedy ostatnio rozmawiał pan z Jarosławem Kaczyńskim?

Robert Krasowski, historyk i publicysta: Jest na mnie pogniewany. Nazwał mnie Jerzym Urbanem, kiedy rok po śmierci jego brata napisałem tekst o Lechu Kaczyńskim. Więc rozmawiałem z nim dawno, ostatni raz w 2008, czy 2009 r.

To co panu daje prawo do twierdzenia, że ma pan klucz do duszy Kaczyńskiego?

Nie do duszy, ale do czynów i poglądów. Od zawsze uważałem, że o Kaczyńskim pisze się rzeczy dramatycznie nieprawdziwe, wywołane emocjami, jakie rodzą jego bieżące decyzje. Rola tych emocji jest istotna, bo to one rodzą sprzeczne oceny, a nie fakt, że Kaczyński jest zagadką, która prowokuje do tysiąca różnych rozwiązań.

Na politycznej scenie stoi od ponad 30 lat i od samego początku zachowuje się na niej bardzo spójnie i konsekwentnie. Postanowiłem opisać jego historię i przedstawić klucz, który w sposób wolny od emocji wyjaśnia, dlaczego podejmował takie, a nie inne decyzje. I dlaczego jego polityczne losy potoczyły się tak, a nie inaczej. Skupiłem się na materiale faktograficznym, siedziałem nad nim dwa lata, porządkowałem, dłubałem…

I co wynikło z tego dłubania?

Ujawniły się liczne regularności, wiecznie ten sam schemat działania, który stale wprowadza publiczność w błąd.

Od samego początku kariery Jarosław Kaczyński ogłaszał, że będzie walczył z licznymi smokami – z postkomunizmem, z nomenklaturą, z korupcją. Budował wrażenie człowieka pryncypialnego, silnego i gotowego do radykalnych czynów. Twardo i głośno mówił, a potem niewiele robił. Gdy mógł, gdy zdobył władzę, nie poszedł na zapowiedziane wojny. Podobnie postąpił dekadę później, gdy do władzy powrócił. Jego słowa zawsze były niezwykle zuchwałe, a czyny skromne lub żadne. U tego polityka prymat słów nad czynami jest szczególnie uderzający. Wystarczy wyłączyć fonię i zobaczymy inną historię, innego polityka.

Z pana książki wyłania się obraz człowieka, który tak naprawdę nie interesuje się państwem, wbrew temu co mówi. Efekty jego rządzenia można zamknąć w stwierdzeniu „ch.., d…. i kamieni kupa 2.0”, czyli jeszcze gorsza ruina instytucji, niż za czasów PO.

Kaczyński, gdy podpowiada mu to doraźna korzyść, traktuje państwo ze zdumiewającym wandalizmem, poniewiera zarówno jego instytucjami, jak też regułami. Ale od tych ekscesów gorsza jest codzienna rutyna – przez resztę czasu wobec państwa jest całkowicie obojętny. Więc sławne słowa ministra Sienkiewicza są dziś jeszcze bardziej trafne, niż w epoce Donalda Tuska.

Zarazem nie poniewierał państwem tak mocno, jak sądzą jego wrogowie. Kaczyńskiego trzeba odrzeć zarówno z rogów, jak i ze skrzydeł, które dorysowały mu obie strony sporu.

Artykuł został opublikowany w 19/2024 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.