Zawód - zwycięzca!

Zawód - zwycięzca!

Dodano:   /  Zmieniono: 
Mój mąż z zawodu jest dyrektorem - mawiała żona bohatera filmu Stanisława Barei "Poszukiwany, poszukiwana". Dla granego przez Jerzego Dobrowolskiego PRL-owskiego aparatczyka kompletnie nie miało znaczenia, czy aktualnie kieruje instytucją zajmującą się budową dróg, ochroną środowiska czy sztuką. Ważne było, żeby być blisko władzy, tym bardziej, że niczego innego nie umiał robić.
Podobne refleksje się nasunęły, gdy Włodzimierz Cimoszewicz ogłosił, iż jego rzecznikiem prasowym będzie Tomasz Nałęcz. Ten niewątpliwie inteligentny i błyskotliwy polityk do perfekcji opanował sztukę przychodzenia na pomoc zwycięstwu. Jeszcze przed kilkoma tygodniami, gdy wydawało się, że szanse na wygraną w wyborach prezydenckich ma Marek Borowski, z przekonaniem zachwalał zalety tej kandydatury, stając nawet na czele sztabu wyborczego lidera SDPL. Teraz stał się piewcą swego wczorajszego przeciwnika. I to nie piewcą szeregowym, ale pierwszoligowym.

Gdy w Paryżu wybuchła rewolucja, podobno do okna podszedł znany z cynizmu Talleyrand i zaczął wołać: "Górą nasi!". Gdy sekretarz zapytał, kogo tak naprawdę ma na myśli, ten nieco przyciszonym głosem odparł: "To się okaże jutro!". Wygląda na to, że prof. Nałęcz jest nie tylko znawcą historii międzywojennej Polski, ale też rewolucyjnej Francji.

Marcin Dzierżanowski