Wielcy zwycięzcy małego finału

Wielcy zwycięzcy małego finału

Dodano:   /  Zmieniono: 
Był to jak się zwykło mawiać mały finał. Mecze o trzecie miejsce mają swoją bogatą historię. Zdarzało się, że uchodziły one za taką niezbyt smakowitą przystawkę do głównego dania jakim jest wielki finał.
W ten sposób postępowali Francuzi w 1982 i 1983 roku, kiedy najpierw przeciw Polsce, a potem przeciw Belgii wystawili w dużej mierze składy rezerwowe, już nie eksploatując swoich najlepszych piłkarzy, dając pograć zawodnikom „drugiego rzutu”. Było to jednak odbieranie jako forma pewnego lekceważenia. Obniżało to rangę spotkań.

Tym razem mieliśmy do czynienia z pełną powagą z wszystkich możliwych przyczyn. Nie ulegało wątpliwości, że obie drużyny chcą wygrać ten mecz i zapewnić sobie trzecie miejsce w świecie. Zarówno Niemcy, dla których był to mecz pocieszenia, po przegranej z Włochami, jak i Portugalczycy, którzy chcieli nawiązać do epoki wielkich triumfów słynnej drużyny Eusebio z 1966 roku. Mecz w związku z tym był zacięty, obfitował w faule, nie brakowało też żółtych kartek. Niemcy wygrali zasłużenie, choć może o jedną bramkę za wysoko, ponieważ siły obu drużyn były raczej wyrównane. Być może gdyby trener Felipe Scolari zdecydował się wpuścić znakomitego Luisa Figo wcześniej, przebieg meczu byłby inny. To właśnie po znakomitym dośrodkowaniu Figo, padła honorowa bramka dla Portugalii.

Mecz miał dwóch bohaterów po stronie niemieckiej. Jednym z nich był Bastian Schweinsteiger, który cały turniej rozpoczął w świetnej dyspozycji, potem trochę przysiadł i stracił tę formę, ale jak widać odzyskał ją w porę, bo w tym, jak się okazało, najważniejszym dla Niemców meczu. Nie dość, że strzelił dwie piękne bramki, to po jego strzale padła trzecia samobójcza, kiedy piłka rykoszetem odbiła się od nogi Petita i wpadła do Portugalskiej bramki. Drugim bohaterem był na pewno rezerwowy bramkarz Kahn – weteran, znakomity piłkarz, który ze względu na uznanie dla swoich zasług i na osobistą prośbę pierwszego bramkarza Lehmanna, został wstawiony między słupki. No i spisywał się tam znakomicie, parokrotnie broniąc w sytuacjach zdawałoby się beznadziejnych. Niemcy podtrzymali reputację ciekawej drużyny, grającej futbol śmiały, ofensywny, ze sporym rozmachem, ale też wykazali sporo swoich słabości zwłaszcza w liniach obronnych. Niewątpliwie ogromna propaganda sukcesu, jaką Niemcy rozwinęli na niebywałą skalę, zdecydowanie zawyżyła poziom oczekiwań. Obiektywna i chłodna opinia jest taka, że Niemcy nie mieli drużyny godnej tytułu mistrza świata. Jednak to nie jest jeszcze zespół tej rangi, aczkolwiek posiada w swym składzie wielu młodych, obiecujących piłkarzy i rzeczywiście trenerowi Klinsmannowi, który stał się ogólnonarodowym bohaterem, udało się tchnąć w tę drużynę nowego, ofensywnego ducha.

Portugalia dowiodła także, że od lat należy do piłkarskiej czołówki i że jest to zespół znakomicie wyszkolony technicznie. Brakowało natomiast pewnej iskry bożej, pomiędzy niektórymi piłkarzami istniały zbyt duże różnice, jeżeli chodzi o klasę. Jednak Figo i Cristiano Ronaldo to są te najwyższe rewiry. Wystarczyło, że z powodu żółtych kartek wypadł świetny środkowy obrońca Carvalho, a jego następca Costa nie dorównywał mu zupełnie.

Tak więc kwestia trzeciego miejsca została rozstrzygnięta. Niemcy tym samym osiągnęli rekord wszechczasów. Żadna drużyna tak długo i tak często w przeciągu historii całego futbolu nie utrzymywała się na tak wysokich pozycjach.

Myślę, że mimo meczu o trzecie miejsce, tak naprawdę wszyscy już myśleli o wielkim finale, który rozegra się jutro i w którym staną naprzeciwko siebie dwie drużyny o równie ogromnych dla futbolu zasługach i wielkich osiągnięciach - trzykrotny mistrz świata - Włochy i jednokrotny do tej pory mistrz świata - Francja. Siły są niesłychanie wyrównane. Obie drużyny posiadają wiele walorów po swojej stronie. Francuzi - wielkiego, cudownie odrodzonego Zizou czyli Zinedine’a Zidane’a. Natomiast Włosi fenomenalnego wręcz obrońcę Fabio Cannavaro, oraz nieustępującego mu niczym bramkarza Buffona.

Jest jeszcze jeden atut, którego Francja nie posiada. Włochom do tej pory udało się strzelić jedenaście bramek, a sztuki tej dokonało, co warto podkreślić aż dziesięciu piłkarzy, więc jest to wyczyn z jednej strony niesłychany, z drugiej zaś pokazuje coś niezmiernie ważnego. - Tym razem Włosi, w przeciwieństwie do wielu poprzednich turniejów, nie mają takiego jednego, wybitnego napastnika, takiego super strzelca, snajpera do którego kierowane są wszystkie piłki, bo każdy z napastników, ale i nie tylko, również z pomocników i obrońców jest w stanie strzelić bramkę. To dowodzi, że włoski futbol jest niezwykle uniwersalny, że posiada w swoich szeregach wielu zawodników zdolnych stworzyć zagrożenie pod bramką przeciwnika.

No i jeszcze jeden atut, który sprawia, że raczej we Włochach upatrywałbym faworyta tego wielkiego finału. - Jest to zespół mimo wszystko młodszy od francuskiego, choć też posiada w składzie kilku weteranów. Francuzi to jest jeden z najstarszych zespołów tego turnieju. Oczywiście ci weterani wspaniale odrodzili się zwłaszcza w meczu z Brazylią, gdzie udało im się wznieść na same szczyty futbolowego kunsztu, ale to jest koniec turnieju i niezależnie od ogromnej mobilizacji w obu obozach kondycja, wydolność, mocno już przecież sfatygowanych organizmów będą odgrywała rolę kolosalną. Więc gdybym miał typować, to typuję Włochów, ale jeżeli przegrają, to będę bić brawo po prostu lepszym.

Czytaj też
Brązowi Niemcy