19 maja 2007

19 maja 2007

Dodano:   /  Zmieniono: 
Przekleństwo książek, które czytać muszę, choć nie powinienem. Taki tam romansik współczesny: Irena Matuszkiewicz „Seryjny narzeczony”.Żeby się całkiem nie zmarnowało, parę wypisów:

Przystojny, jak to wuefista.

Wszedł ze śmiechem i kurwą na ustach.

Ewelina może była łatwa do zdobycia, lecz trudna do zniesienia.

„Słońce w liściach igrało. Jeleń pił swe kakao” – to z Gałczyń-skiego.

Dla równowagi coś z klasyki.
Franc Fiszer o wizycie u piaskarzy na Powiślu: Jedliśmy salceson, piliśmy wódkę. Konwersacji nie było żadnej.