22 sierpnia 2007

22 sierpnia 2007

Dodano:   /  Zmieniono: 
Że jestem uzależniony od publicystyki Radia Maryja to oczywiste. Ale jestem uzależnony głupio. Bo usłyszę coś, co przekracza i zaraz - jak dzieciak - zadzwonię tu i tam, powtórzę. Ale to uciecha na minutę i ntychmiast - idzie w studnię. Niesłusznie! Bo kto niby ma to pamiętać?


Ot, jadę niedawno samochodem, a tu dyskusja o niejakiej Annie Jenke, nauczycielce z mojego Jarosławia (od razu daję głosniej). Jaka to była świetlana postać - teraz kandydatka na ołtarze. A tu dzwoni słuchacz z uzupełnieniem. Bo Jarosław przecież ma jeszcze jedną świetlaną postać i to też z dziedziny oświaty. Mianowicie pana rektora Państwowej Wyższej Szkoły Zwodowej, tu nazwisko.
Słuchacz dzwoni w najlepszej wierze. Ten rektor kumał sie z Radiem Maryja, głośno było o nim w "Naszym Dzienniku". Ogólnie - wielki przyjaciel Radia itp. Do czasu - aż go posadzili za grube przekręty finansowe i ogólne chamstwo. Teraz gości w rubrykach ciekawostek. Bo np. ciagle mdlał wsądach, byle odraczać rozprawy. Więc go teraz stawiają ciasno przy barierce i juz nie mdleje. Posmiewisko na całą Polskę. Radio M. już go nie zna.
I tu nagle ten słuchacz, który najwidoczniej nie nadąża, wyjeżdża z tym rektorem. Ojciec prowadzący jest skonfudowany, ale tylko przez moment.
- No wie pan - tłumaczy - Anna Jenke to wielka postać. Sługa boża, już prawie na ołtarzach... a pan rektor, pan rektor... no cóż - pozdrawiamy go serdecznie...