Dlaczego warszawska policja i prokuratura zajmują się internetową plotką o dziesiątkach ciał znalezionych na budowie metra? Nie rozumiem. I robią to za nasze pieniądze.
Rozchodząca się w internecie plotka o ciałach znajdowanych na budowie metra na pierwszy rzut oka pachnie dezinformacją. Tymczasem ktoś kazał policjantom jeździć po wszystkich placach budów i rozpytywać pracowników, czy nie widzieli kości. Włączyła się w to jeszcze prokuratura, która sprawdza te doniesienia. I to nie doniesienia od osób, które coś widziały, coś wiedzą, tylko od osób, które przeczytały o tym w internecie.
W imię czego ktoś miałby ukrywać fakt znalezienia zwłok? Odpowiedź jest gotowa: władze Warszawy to wymusiły, żeby nie opóźniać budowy metra. A jak to niby zrobiły? Zwołały na masówkę wszystkich robotników i szefów z metra i publicznie im to oznajmiły? A może wezwały tylko szefów budowy i kazały im przekazać stanowczy rozkaz dalej? No, bo chyba nie wysłały pisma. W końcu nic tak nie plami, jak papier.
I teraz setki, jeśli nie tysiące ludzi, trzyma to wszystko w tajemnicy? Nikt nie nagrał komórką szefa, który każe mu wywozić zwłoki na wysypisko? Nikt nie zrobił zdjęcia znalezionych zwłok? Nikt nie
wrzucił zdjęcia czy filmu do internetu? Wszyscy ryzykują dwa lata więzienia za bezczeszczenie zwłok? Tak są zastraszeni?
To może afera jest dużo większa? Może robotnicy nie mogą zabierać komórek do pracy i są prześwietlani przed wejściem do wykopu? Może przy każdej dziurze w ziemi stoi strażnik z bronią z tajnego speckomanda prezydent Warszawy? I dlatego nie ma żadnych dowodów, bo wszyscy drżą o życie.
Że to bzdury? Pewnie, że tak. Ale za kilka dni może ktoś przyjść do prokuratury i złożyć doniesienie, że pracowników pilnują uzbrojeni strażnicy. No, bo przeczytał o tym w internecie. Prokuratura wraz z policją ruszą to sprawdzać?
A może by jednak niepoważne internetowe plotki po prostu ignorować? Byłoby zdrowiej dla finansów i powagi państwa. Bo ja nie chcę wydawać swoich pieniędzy na durne śledztwa. Chyba, że plotki są rozsiewane właśnie po to, żeby służby się nimi zajęły. Wtedy autorów powinno się traktować tak, jak dowcipnisiów wywołujących fałszywe alarmy bombowe.
W imię czego ktoś miałby ukrywać fakt znalezienia zwłok? Odpowiedź jest gotowa: władze Warszawy to wymusiły, żeby nie opóźniać budowy metra. A jak to niby zrobiły? Zwołały na masówkę wszystkich robotników i szefów z metra i publicznie im to oznajmiły? A może wezwały tylko szefów budowy i kazały im przekazać stanowczy rozkaz dalej? No, bo chyba nie wysłały pisma. W końcu nic tak nie plami, jak papier.
I teraz setki, jeśli nie tysiące ludzi, trzyma to wszystko w tajemnicy? Nikt nie nagrał komórką szefa, który każe mu wywozić zwłoki na wysypisko? Nikt nie zrobił zdjęcia znalezionych zwłok? Nikt nie
wrzucił zdjęcia czy filmu do internetu? Wszyscy ryzykują dwa lata więzienia za bezczeszczenie zwłok? Tak są zastraszeni?
To może afera jest dużo większa? Może robotnicy nie mogą zabierać komórek do pracy i są prześwietlani przed wejściem do wykopu? Może przy każdej dziurze w ziemi stoi strażnik z bronią z tajnego speckomanda prezydent Warszawy? I dlatego nie ma żadnych dowodów, bo wszyscy drżą o życie.
Że to bzdury? Pewnie, że tak. Ale za kilka dni może ktoś przyjść do prokuratury i złożyć doniesienie, że pracowników pilnują uzbrojeni strażnicy. No, bo przeczytał o tym w internecie. Prokuratura wraz z policją ruszą to sprawdzać?
A może by jednak niepoważne internetowe plotki po prostu ignorować? Byłoby zdrowiej dla finansów i powagi państwa. Bo ja nie chcę wydawać swoich pieniędzy na durne śledztwa. Chyba, że plotki są rozsiewane właśnie po to, żeby służby się nimi zajęły. Wtedy autorów powinno się traktować tak, jak dowcipnisiów wywołujących fałszywe alarmy bombowe.