W niedzielny wieczór oglądałem na żywo specjalną konferencję Sekretarza Generalnego NATO. Anders Fogh Rasmussen robił wrażenie zmęczonego i chyba zdenerwowanego. Wszak cały ten słoneczny i ciepły weekendowy dzień spędził na posiedzeniu Rady Północnoatlantyckiej.
Ambasadorowie państw NATO przez pięć godzin zastanawiali się, jak zareagować na działania Rosji wobec Ukrainy i Krymu. Nie mogli się zdecydować, czy mają być tylko "rozczarowanymi" postawą Rosji, czy pójść na całość i "potępić" działania Rosji. Ostatecznie zwyciężyła wersja zdecydowana. I na paskach telewizji świata pojawiło się: "NATO potępia działania Rosji".
Wyobraziłem sobie Władimira Putina zagryzającego nerwowo wargi, gdzieś przed kremlowskim telewizorem. NATO nas potępiło - rzucił drżącym głosem siedzącym obok współpracownikom. Co teraz będzie?
Przepraszam za ten ironiczny ton. Wszak sprawa jest śmiertelnie poważna. Ale mam dosyć tych przytupów różnych ważnych ludzi z tej i tamtej strony oceanu. Zawsze z zafrasowaną miną. Stop obłudzie!
Można przyrównać Krym do Południowej Osetii. Można sięgać do II Rzeczypospolitej i Wolnego Miasta Gdańska. I co z tego! Słowa, uchwały, zebrania i odezwy. Nic nie zrobicie Panowie rządzący (i Panie - przez wzgląd na Panią Kanclerz). I my też nic nie zrobimy! Żeby była jasność.
Ale jest też ekonomia. Jej boi się Putin naprawdę. W poniedziałek panika na moskiewskiej giełdzie. Spadek dwucyfrowy. Różne Gazpromy i Lukoile liczą straty w miliardach. Na łeb, na szyję spada rubel. Ponad 37 rubli za dolara. Najgorzej w historii. Bank centralny Rosji rzuca na rynek 10 miliardów dolarów własnych rezerw.
Miliardowe straty - zanim padł pierwszy wystrzał na Krymie! To może otrzeźwić Putina! On liczy się tylko z silnymi. A w dzisiejszym świecie, najsilniejszym graczem jest rynek. Dlatego zamiast groźnych słów Rasmussena, wolałbym widzieć spadające ratingi wiarygodności biznesowej Rosji. Bo to one zmuszą Putina do zatrzymania tego szaleństwa . Nie III wojna - jak pomrukują co poniektórzy.
Wyobraziłem sobie Władimira Putina zagryzającego nerwowo wargi, gdzieś przed kremlowskim telewizorem. NATO nas potępiło - rzucił drżącym głosem siedzącym obok współpracownikom. Co teraz będzie?
Przepraszam za ten ironiczny ton. Wszak sprawa jest śmiertelnie poważna. Ale mam dosyć tych przytupów różnych ważnych ludzi z tej i tamtej strony oceanu. Zawsze z zafrasowaną miną. Stop obłudzie!
Można przyrównać Krym do Południowej Osetii. Można sięgać do II Rzeczypospolitej i Wolnego Miasta Gdańska. I co z tego! Słowa, uchwały, zebrania i odezwy. Nic nie zrobicie Panowie rządzący (i Panie - przez wzgląd na Panią Kanclerz). I my też nic nie zrobimy! Żeby była jasność.
Ale jest też ekonomia. Jej boi się Putin naprawdę. W poniedziałek panika na moskiewskiej giełdzie. Spadek dwucyfrowy. Różne Gazpromy i Lukoile liczą straty w miliardach. Na łeb, na szyję spada rubel. Ponad 37 rubli za dolara. Najgorzej w historii. Bank centralny Rosji rzuca na rynek 10 miliardów dolarów własnych rezerw.
Miliardowe straty - zanim padł pierwszy wystrzał na Krymie! To może otrzeźwić Putina! On liczy się tylko z silnymi. A w dzisiejszym świecie, najsilniejszym graczem jest rynek. Dlatego zamiast groźnych słów Rasmussena, wolałbym widzieć spadające ratingi wiarygodności biznesowej Rosji. Bo to one zmuszą Putina do zatrzymania tego szaleństwa . Nie III wojna - jak pomrukują co poniektórzy.