50 tys. za wolność Hopa

50 tys. za wolność Hopa

Dodano:   /  Zmieniono: 
Aresztowany od trzech lat były prokurator apelacyjny z Katowic Jerzy Hop może wyjść na wolność. Warunkiem jest wpłacenie w jego imieniu 50 tys. zł poręczenia majątkowego, zdecydował Sąd Okręgowy w Katowicach.
Hop odpowiada za wyłudzenie 1,7 mln zł.

Jeżeli ktoś z bliskich wpłaci kaucję za oskarżonego w ciągu 30 dni, będzie on mógł wyjść z aresztu, ale pozostanie pod dozorem policji, zostanie mu odebrany paszport i nie będzie on mógł opuszczać kraju. "Tylko połączenie tych trzech środków zapobiegawczych spełni swoje cele" - powiedział przewodniczący składu orzekającego sędzia Piotr Pisarek.

Na środowej rozprawie sąd odrzucił wcześniejsze zażalenie obrony na aresztowanie Hopa, motywowane trudną sytuacją rodzinną oskarżonego. Formalnie też zwrócił się do Sądu Apelacyjnego w  Katowicach o przedłużenie oskarżonemu aresztu do 28 lutego przyszłego roku. To na wypadek, gdyby za Hopa nie została wpłacona kaucja. We wrześniu katowicki sąd apelacyjny - na wniosek okręgowego - przedłużył oskarżonemu areszt do 30 listopada.

Chociaż sam Hop mówił, że nie ma pieniędzy, to poręczenie może wpłacić jego rodzina - podkreślił sędzia Pisarek. Sąd uznał, że 50 tys. zł to kwota "wyważona i odpowiednia".

Hop jest aresztowany od połowy listopada 2002 roku. Zdaniem prokuratury, w latach 1993-2002 zapraszał szefów firm na  spotkania, podczas których przedstawiał im trudną sytuację prokuratury, wskazując na jej potrzeby i braki, np. sprzętu biurowego. Według prokuratury, w rzeczywistości sprzętu nie  kupowano, a pieniądze trafiały do kieszeni oskarżonego. W ten sposób miało zostać oszukanych 65 firm i osób. Hopowi grozi do 10 lat więzienia.

Jeszcze przed podjęciem decyzji w sprawie aresztu, na środowej rozprawie sąd przesłuchiwał kolejnych świadków w procesie -  pracowników śląskich prokuratur i szefów firm, którzy przed laty rozmawiali z Hopem na temat pomocy dla prokuratury.

Najistotniejsze dla oskarżenia zeznania złożył prezes Górnośląskiego Zakładu Elektroenergetycznego (GZE). Jak relacjonował, na początku 2002 roku Hop zaprosił go do swojego gabinetu, na spotkaniu przedstawiał problemy prokuratury. Prokurator miał prosić o gotówkę na sprzęt i materiały biurowe. Prezes miał zapytać, czy prokuratura może się zwrócić o pomoc na  piśmie i zastrzec, że nie może być mowy o gotówce. "Prokurator wskazał, że gotówka to najlepsze rozwiązanie, że ta praktyka była stosowana. Powiedziałem, że muszę się nad tym zastanowić" - zeznał.

Po tej rozmowie miał być wyznaczony drugi termin spotkania, parę dni przed nim prezes GZE miał zaproponować Hopowi pomoc w formie rzeczowej zamiast gotówki. "Prokurator odpowiedział, że sprawa jest już nieaktualna, że sprawy finansowe prokuratury się poprawiły" - powiedział prezes przed sądem.

Po przesłuchaniu prezesa GZE Hop wstał i oświadczył, że ten świadek kłamie. Według niego, podczas pierwszej rozmowy prezes uzależnił udzielenie pomocy prokuraturze od przyspieszenia dwóch toczących się w podległych Hopowi prokuraturach postępowań karnych. "Był wyraźnie przestraszony moją reakcją. Potem był drugi telefon ze strony świadka, że chce udzielić pomocy rzeczowej. Powiedziałem, że sprawa jest już nieaktualna" - powiedział oskarżony.

"To nieprawda. Podtrzymuję to, co w tej sprawie powiedziałem" -  oświadczył prezes.

O tym, że Hop wydaje więcej, niż zarabia, mieszka w luksusowej willi i jeździ drogim autem, napisał w kwietniu 2002 r. tygodnik "Newsweek". Ówczesna minister sprawiedliwości Barbara Piwnik przekazała sprawę do zbadania krakowskiej prokuraturze.

Hop nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów. W swoich wyjaśnieniach prezentował stanowisko, że odpowiada przed sądem, bo  został wmanewrowany przez dawnego przyjaciela, a obecnie współoskarżonego Krzysztofa G., który od lat bez jego wiedzy miał prowadzić działalność przestępczą. O tym, że coś jest nie w  porządku miał się dowiedzieć już po artykule w "Newsweeku".

To firma G. miała dostarczać prokuraturze sprzęt zakupiony przez darczyńców i wystawiała faktury. Zdaniem oskarżenia, po  zakończeniu współpracy z Krzysztofem G. Hop sam fałszował faktury, podrabiając podpis i pieczątkę wspólnika. Hop temu zaprzecza. G. przyznał się do udziału w wyłudzeniach i chce się dobrowolnie poddać karze. Odpowiada w procesie z wolnej stopy.

ks, pap