Takie kary, zgodnie z Kodeksem Wykroczeń, może wymierzyć sąd grodzki za nieopuszczenie nielegalnego zgromadzenia mimo kilkakrotnych wezwań policji. Osoby te zostały po demonstracji doprowadzone przez policję na przesłuchanie.
Jak poinformował w niedzielę PAP rzecznik prasowy poznańskiej policji nadkom. Andrzej Borowiak, oprócz uczestników nielegalnego zgromadzenia policja doprowadziła też na przesłuchanie kilkunastu agresywnych przeciwników demonstracji, którzy krzyczeli: "Zrobimy z wami co Hitler z Żydami", "Adolf Hitler, Rudolf Hess", "Pedały do gazu!", "Nie oddamy wam Poznania, pedały, zboczeńcy" i rzucali jajkami.
"Policja wylegitymowała też i spisała około stu chuliganów, przeciwników demonstracji. Na podstawie materiału dowodowego - zdjęć, zapisów wideo zadecydujemy o ewentualnym postawieniu im zarzutów" - oświadczył PAP nakom. Borowiak.
Według prokuratora Adamskiego, jeżeli policyjny materiał dowodowy wykaże, że przeciwnicy demonstracji rzucali jajkami w stronę policji (chuligani rzucali jajkami w stronę demonstrantów, których otaczał policyjny kordon - PAP) możliwe jest, że postawiony zostanie im zarzut czynnej napaści na funkcjonariusza policji.
"Za to polski kodeks karny przewiduje karę od roku do 10 lat więzienia" - powiedział PAP prokurator Adamski.
Dodał, że wnioski o ściganie przeciwników Marszu Równości mogą też skierować jego uczestnicy. "Okrzyki, które przeciwnicy marszu wznosili, można potraktować jako groźby karalne. Za to grozi do dwóch lat więzienia" - dodał Adamski.
Prokurator Adamski zwrócił uwagę, że "o ile polskie ustawodawstwo przewiduje karę za lżenie z powodu rasy, narodowości czy wyznawanej religii, to nie ma w nim mowy o karaniu za lżenie z powodu orientacji seksualnej".
Uczestnicy Marszu Równości nie przeszli w sobotę przez centrum Poznania. Zostali zablokowani przez dwa kordony policji i policjantów na koniach. Demonstracja trwała dwie godziny. Po wielokrotnym wezwaniu do rozejścia się policja siłą wyprowadziła poza kordon kilkadziesiąt osób i doprowadziła je na przesłuchanie.
Marszu Równości zakazał najpierw prezydent Poznania Ryszard Grobelny, jego decyzję podtrzymał wojewoda wielkopolski Andrzej Nowakowski. Podstawą zakazu była obawa o mienie znacznej wartości - jakie, zdaniem prezydenta i wojewody, mogłoby zostać zniszczone podczas Marszu Równości.
Poseł do Parlamentu Europejskiego Marek Siwiec (SLD) podkreślił w przekazanym w niedzielę poznańskim mediom oświadczeniu, że nie rozumie agresji, z jaką wobec pokojowo demonstrujących uczestników Marszu Równości interweniowała policja.
"Zaistniała sytuacja, cynizm Prezydenta Miasta, strachliwość Wojewody Wielkopolskiego i nadgorliwość Policji doprowadziły do tego, że na ulicach Poznania stanowiącego polskie wrota do Europy, zapanował strach, bezsilność i niesprawiedliwość" - napisał w oświadczeniu Siwiec.
Oświadczył też, że wszyscy represjonowani mogą liczyć na jego pomoc.
Marsz był jednym z wydarzeń kończących się w niedzielę w Poznaniu Dni Równości i Tolerancji. Podobna próba przemarszu, którego w 2004 roku prezydent Poznania nie zakazał, zakończyła się starciami ulicznymi; maszerujących zablokowali wówczas kibice, członkowie Młodzieży Wszechpolskiej i Stowarzyszenia "Koliber".
ss, pap