"Wcześniej nie podano powodów tej decyzji, a potem powiedziano mi, że jestem osobą niepożądaną na Białorusi i mogę w tej sprawie złożyć skargę w Ambasadzie Białorusi w Warszawie" - mówił PAP Dworczyk. Dodał, że poprosi Ambasadę o pisemne wyjaśnienia. Teraz Dworczyk wraca do Warszawy.
Jak opowiadał, pogranicznicy zabrali mu paszport, a jego skierowano do pomieszczenia straży granicznej i kazano czekać. "Zostałem poproszony o wyjście z samochodu i zabranie swoich rzeczy, następnie zabrano mi paszport" - mówił Dworczyk.
Na Białoruś jechał z sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera Adamem Lipińskim i konsulem generalnym RP w Grodnie Andrzejem Krętowskim. Według Dworczyka, białoruska straż graniczna nie miała do nich zastrzeżeń.
Wyjaśnił, że jechali na spotkanie z nieuznawanym przez władze Białorusi zarządem Związku Polaków na Białorusi, a także przedstawicielami oddziałów terenowych związku. Potem Dworczyk miał udać się do Rosji.
Lipiński poinformował PAP, że Dworczyk został zatrzymany przez białoruską służbę graniczną, musiał wyjść z samochodu, a jego bagaż został przeszukany. Dworczyk dowiedział się, że jest na tzw. "czarnej liście" i ma zakaz wjazdu na teren Białorusi.
"Ja mam paszport dyplomatyczny i prawdopodobnie ten paszport mnie uratował" - powiedział Lipiński. Dodał, że mimo incydentu, zdecydował się na dalszą podróż na Białoruś. "Byliśmy w Grodnie i jadę do kolejnych miejscowości". Powrót do Polski zaplanowany jest na poniedziałek.
Jak zaznaczył Lipiński, celem podróży jest chęć skontaktowania się z działaczami ze Związku Polaków w małych miejscowościach. "Jest to raczej wizyta solidarnościowa przedświąteczna. Chodzi o pokazanie, że o Polakach zagranicą myśli się nie tylko podczas kampanii wyborczej, ale także po wyborach. Chcemy tym osobom przekazać pozdrowienia i propozycje konkretnej pomocy.
Lipiński zauważył, że w ostatnich dniach został zatrzymany na granicy nie tylko Dworczyk. W sobotę białoruskie służby graniczne z przejścia granicznego w Kuźnicy-Bruzgach nie wpuściły na Białoruś dziennikarki TVP Agnieszki Romaszewskiej, która jechała tam w charakterze stałego korespondenta telewizji publicznej. Przyczyn odmowy wjazdu nie uzasadniono.
Lipiński podkreślił, że choć białoruskiej granicy nie może przekraczać coraz więcej osób, to jest bardzo wiele młodych osób gotowych do pomocy Polakom na Białorusi.
ss, pap