Szczęśliwy szef, to szczęśliwa firma

Szczęśliwy szef, to szczęśliwa firma

Dodano:   /  Zmieniono: 
Udane życie erotyczne sprzyja sukcesom zawodowym, ale też powodzenia lub porażki w pracy odbijają się na życiu erotycznym
Menedżerowie to spora grupa pacjentów szukających pomocy u seksuologów i psychoterapeutów

Andrzej Matusewicz, opiekujący się w Bydgoszczy lożą BCC, przypomina sobie spotkanie integracyjne jednej z firm: - Spotkali się przedstawiciele handlowi z Pomorza i Kujaw. Młodzi ludzie, większość koło trzydziestki. Ośrodek położony prawie na plaży, nad morzem. Wycieczka taborem konnym, potem grill, piwo. Dziewczyny namawiają chłopaków do kąpieli nago w morzu. A oni nic, żadnego odzewu. Trochę mnie to zdziwiło. Wieczór mijał przyjemnie i leniwie, na jego zakończenie o północy rozpalono ognisko. Patrzę, a przy ognisku: szef firmy, dyrektor administracyjny i ja. Coś powiedziałem, że młodzi pewnie bawią się parami w pokojach i dlatego ich tu nie ma. A na to dyrektor: - Panie, oni już jutro mają kolejne kontrakty do zawarcia. Śpią, a nie grzeszą.
Ale nie wszystkie wyjazdy motywacyjne tak wyglądają. W jednej z warszawskich firm ubezpieczeniowych prezes tak bardzo dbał o to, by jego pracownicy się integrowali, że raz na trzy tygodnie razem wyjeżdżali uprawiać sporty. Rozgrywali mecze piłki nożnej, ulubionej dyscypliny sportowej prezesa. Po kilku miesiącach okazało się, że oprócz ogólnej integracji prezes szczególnie zaprzyjaźnił się ze swoją panią prawnik. Jest jego żoną od dwóch lat.

Weekendowe koguty
Powodzenie w Życiu osobistym jest gwarancją dobrego samopoczucia, a tym samym lepszych perspektyw w pracy. Ta prosta zasada nie wzbudza wątpliwości. W Polsce czasu transformacji problemy w miejscu zatrudnienia, stres, przeciążenie psychiczne związane z zaangażowaniem w zajęcia zawodowe są najczęstszymi przyczynami depresji i zaburzeń osobowości. Ludzie nastawieni na sukces, energiczni, skoncentrowani na swojej karierze, często nie radzą sobie w życiu prywatnym. - Jeśli mają kłopoty osobiste, to pracę traktują jako miejsce kompensacji wszystkich problemów. Uciekają w nią jak dzieci w świat fantazji - tłumaczy Jerzy Pawlik, psychiatra ze stołecznego Ośrodka Psychoterapii Rasztów.
Życie osobiste człowieka jest jego prywatną sprawą, lecz jeśli zarządza on dużą korporacją, dziesiątkami osób, to frustracje i niepowodzenia mogą się odbić na kondycji firmy, a na pewno na komforcie pracy współpracowników. Zdarza się tak, że prezesem firmy lub członkiem zarządu jest człowiek wybitnie ceniony przez akcjonariuszy czy właściciela za umiejętności biznesowe. Niedobrze jest jednak, gdy z przedsiębiorstwa zaczynają zwalniać się jego bezpośredni podwładni.
Szef z problemami staje się trudny do wytrzymania, przestaje być skuteczny, bo choć nadal ma świetne pomysły i wyczucie biznesowe, to nie umie współpracować z ludźmi: - Im bardziej jest nieznośny i ma większe problemy, tym bardziej inni stawiają mu opór, a on przykręca im śrubę, bo nie widzi problemu w sobie, tylko w nich - wyjaśnia Paweł Bulanda z Mercer Human Resource Consulting, proszony często o analizę przyczyn kryzysu zarządzania w firmie.
Zbigniew Izdebski, profesor seksuolog, zwraca uwagę na to, że jak nigdy dotąd problemy związane z pracą, stresem, zabieganiem zawodowym negatywnie wpływają na życie intymne Polaków. Z jego badań nad zachowaniami seksualnymi Polaków prowadzonymi wspólnie z TNS OBOP wynika, że właściciele prywatnych firm, zarządzający firmami częściej niż inni, przyznają się do zdrad małżeńskich czy odwiedzin w agencjach towarzyskich. - Menedżerowie są w grupie ryzykownych zachowań seksualnych - wyjaśnia. Przestrzega przed uogólnianiem, ale jako znak czasu opowiada o charakterystycznej grupie swoich pacjentów: - To `weekendowe koguty`. Młodzi, dobrze wykształceni ludzie, którzy przez cały tydzień biegają w garniturach, z obowiązkowym uśmiechem na ustach, w ciągłym stresie, harują od rana do nocy. Nie mają czasu na trwalsze związki, ale mają pieniądze. W weekend chcą się porządnie napić, uprawiać seks bez zobowiązań, często za pieniądze. To takie naładowanie alkoholowo-seksualnego akumulatora na kolejnych pięć dni. I nagle pojawiają się problemy z potencją. Są przemęczeni i trafiają do lekarzy - tłumaczy Zbigniew Izdebski.
Z tych samych badań profesora wynika, że przedsiębiorcy czy menedżerowie oceniają swoje zdolności erotyczne dobrze, podobnie jak inni Polacy. Na dodatek około 90 proc. jest mniej lub bardziej zadowolonych ze swojego pożycia seksualnego. Za to lepiej niż pozostali oceniają swoją atrakcyjność fizyczną. Podoba się sobie sześciu na dziesięciu szefów.

Viagra zamiast witaminy
Janina K. mysli o złożeniu pozwu rozwodowego. Chce odejść od męża po ośmiu latach małżeństwa. Zarzuca mu wielokrotną zdradę i kłamstwa. - Tłumaczy, że mnie nie zdradzał, tylko ma tak stresującą pracę, że często musi się rozładować. Jedni biegają, inni piją alkohol albo się boksują, a mój mąż odwiedza burdele. On w ogóle nie traktuje tego jako zdrady. I tak naprawdę nie bardzo wie, dlaczego się go czepiam. Mąż, prawnik, szef kancelarii, namawia ją, by wspólnie poszli na terapię rodzinną, by ratowali małżeństwo. - Nie wiem, może kiedyś, ale teraz ta propozycja jeszcze bardziej mnie rozsierdza.
Do gabinetów lekarskich menedżerów sprowadzają różne przyczyny. Jednych zbyt rozhukane życie erotyczne, innych - problemy z jego kompletnym brakiem. Z rozmów z lekarzami wynika, iż skarżą się na zanik potrzeb erotycznych, na konflikty z partnerkami, zmniejszone zainteresowania płcią przeciwną lub na zaburzenia ze wzwodem. To zamknięte koło: udane życie erotyczne sprzyja sukcesom zawodowym, ale też powodzenia i porażki w pracy odbijają się na życiu intymnym. I dlatego od lat duże firmy, jeśli zatrudniają zamiejscowego menedżera, w ramach pakietu socjalnego oferują bonusy dla całej rodziny.
- Udane życie osobiste zapewniają przede wszystkim stałe związki, a nie przelotne znajomości - mówi prof. Zbigniew Lew-Starowicz. - Nie jest ważne, jak taki związek się określa: czy jest to małżeństwo, czy konkubinat. Ważne jest, by dawał poczucie bezpieczeństwa.
Jednak według profesora Izdebskiego sprowadzenie bliskich to za mało. - Ludzie nie mogą składać się z samej pracy. Muszą mieć czas na odpoczynek, na regenerację sił. Część tego jeszcze nie docenia, inni o tym zupełnie zapomnieli. Pozostali świadomie wybierają taki styl życia ze wszystkimi konsekwencjami, nawet odnoszącymi się do życia intymnego.
Ci często przychodzą do lekarza tylko po tabletki na udane życie.
- Viagrę można zażywać latami - tłumaczy prof. Zbigniew Lew-Starowicz.
- Od niej czy innych pigułek na potencję się nie uzależnia. I znam ludzi, którzy tak, dzięki pomocy farmakologii, zapewniają sobie udane życie erotyczne od kilku lat. Dokonali wyboru. Wiedzą, że ich problemy wynikają ze stylu życia, pracoholizmu. Są w sile wieku, między czterdziestką a pięćdziesiątką. Owszem, zazdroszczą innym, że tamci mają czas, by pójść do kina, na koncert czy przeczytać książkę, a oni nie. Ale tak naprawdę tylko biadolą nad swoim losem, którego wcale nie chcą zmienić. Wybierają pigułkę.
Jednak menedżerowie to nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety. Te rzadziej decydują się na pracę poza miejscem swojego stałego zamieszkania, ponieważ nieczęsto zdarza się, aby ich rodziny zdecydowały się na wspólną emigrację. - Moja praca polega na podróżowaniu. Przynajmniej trzy-cztery razy w roku jestem w Stanach lub w Szwajcarii. W Skandynawii właściwie co miesiąc.
- Bogumiła S. właśnie złożyła wymówienie w pracy. Od pół roku na stałe mieszkała w Zurychu. Do domu do Warszawy przyjeżdżała raz na miesiąc. - Nie ma tam pracy dla mojego męża, córeczka zaczęła mieć problemy osobowościowe. Wracam.

Smutek Świecy
Wpływ stresu na życie erotyczne jest nie tylko opisany, lecz także możliwy do zbadania. - Wystarczy zrobić odpowiednie badanie krwi - opowiada profesor Lew-Starowicz. - Bada się, czy podwyższony jest poziom prolaktyny (PRL), hormonu, który prowadzi do zaburzeń seksualnych. Hiperprolaktynemia może obniżyć libido, osłabić aktywność seksualną oraz wydłużyć czas potrzebny do osiągnięcia pobudzenia i orgazmu.
- Opowiadanie o tym, że stres zabija chęć do figlów erotycznych, jest dość oczywiste i moim zdaniem nie ma większego znaczenia dla życia osobistego, czy zmęczony jest menedżer, czy kierowca autobusu. Obaj tak samo walą się na kanapę czy sięgają po piwo - uważa Stanisław Dulko, psychiatra seksuolog z warszawskiej Poradni Psychosomatyki, Seksuologii i Patologii Więzi Międzyludzkich. Tylko, jego zdaniem, prezes czy menedżer ma gorzej niż kierowca. - Kobiety więcej od niego oczekują, więcej się po nim spodziewają.
Z jego praktyki wynika, iż menedżerowie czują wyraźne obciążenie wynikające z zawyżonych oczekiwań partnerek. I tych stałych, i przygodnych.
- Kobieta więcej oczekuje od dyrektora, bankiera, prezesa. Nie wyobraża sobie, iż może być on tak prozaiczny jak Józek listonosz czy Bartek, kolega z biura. A można być fenomenalnym menedżerem i nieudacznym flirciarzem - tłumaczy doktor Dulko i dodaje: - To bardzo obciąża psychicznie, tym bardziej że ludzie na stanowiskach, podejmujący poważne decyzje, wciąż muszą się sprawdzać. I oni nie mają ochoty robić tego w życiu osobistym.
Seksuolog zwraca uwagę na jeszcze jedno - menedżerowie są pod straszną presją czasu. Co to znaczy? Z jednej strony nauczyli się, że wszystko się zamawia: sesję reklamową, jedzenie, picie, kierowcę, bilety do teatru. Więc podobny odruch mają w sprawie kobiet i zaspokajania swoich potrzeb erotycznych. A kolejny problem to to, że oni nie mają czasu na konwencjonalne zaloty.
Kobiety spodziewają się po nich pomysłowości, oryginalności propozycji, czegoś niecodziennego, a oni nie mają czasu, by o tym pomyśleć, a tym bardziej, by to realizować.
Brak czasu i presja psychiczna kobiet to zdaniem Stanisława Dulki powody, dla których mężczyźni na stanowiskach lubią niezobowiązujące, ulotne związki.
- Przyszedłem kiedyś do kolegi, szefa sporego przedsiębiorstwa. Patrzę, a po jego gabinecie chodzi sekretarka, pani Zosia, rozstawia ozdobne świece i jest jakaś niezadowolona. Zagadnąłem, że to nie jest chyba przykre zajęcie, tak ustawiać świece. A ona na to z westchnieniem: oj, żeby on tylko przy nich mniej dziewczyn obracał - opowiada Krzysztof Kwiatkowski, dziennikarz.
Opowieści o podszczypywaniu sekretarek przez szefów zawierają, jak powiadają złośliwcy, zawsze jakieś ziarno prawdy. Psychoterapeuci dowcipkują, że menedżerowie ścigają się na przyrodzenia. - Ich poczucie władzy, sprawczości w stosunku do zachowań innych odnosi się do wszystkich sfer życia, także tych intymnych. I chyba jest to związane z funkcją, którą pełnią, ponieważ dotyczy też kobiet na najwyższych stanowiskach - mówi Paweł Bulanda.
Filip K. jest wiceszefem dużej instytucji finansowej. - W zarządzie są cztery kobiety i ja. Z pań tylko szefowa, piękna, samodzielna i znająca swoją wartość kobieta, nie wymaga ode mnie, bym prawił jej komplementy. Pewnie nawet by mnie zestrofowała. Pozostałe niby tego nie chcą, niby się krygują, ale jeśli chcę coś szybko i bez utarczek załatwić, zawsze wpadam w taki niewinny ton flirtu - opowiada menedżer.
Paweł Bulanda tłumaczy, że menedżerowie bez względu na płeć często nie potrafią przestać nieustannie się sprawdzać, także w sferze intymnej.
W Polsce nieczęsto dochodzi do spraw sądowych, w których pozwanym jest przełożony wykorzystujący seksualnie swoje podwładne. Ale co roku jakaś sprawa jest opisywana przez media. Od prawie roku nierozstrzygnięty jest konflikt między byłym wicestarostą częstochowskim i jego tłumaczką. Poprzednio jedna z pracownic pozwała do sądu szefa firmy ubezpieczeniowej. O zaczepianiu, niewybrednym dowcipkowaniu i seksizmie szefów mówi się w kraju wiele, dowodów jakoś nie widać.
Jednak nawet te nieliczne sprawy, które znalazły swoje zakończenie w sądzie, budzą respekt i zadumę. - Top menedżerowie obawiają się, że afery związane z życiem intymnym czy nawet odszkodowania mogą zagrozić ich karierze zawodowej. Wyciszyli się. Nastała moda, a być może jest to nawet presja społeczna na to, by prezentować się jako człowiek poważny, rodzinny, stateczny - konkluduje Stanisław Dulko.

Seks i szczęście a pieniądze
Zdziwienie wywołało to, że dwóch znanych ekonomistów przeprowadziło dla National Bureau of Economic Research badania nad zależnością pomiędzy pieniędzmi, seksem i poczuciem szczęścia. Do tej pory David Blanchflower i Andre Oswald raczej zajmowali się makroekonomią. A teraz stwierdzili: więcej pieniędzy nie oznacza więcej seksu. Ale równocześnie: udane życie erotyczne oraz poczucie komfortu ekonomicznego, jakie dają pieniądze, mniej więcej w ten sam sposób przybliża ludzi do szczęścia. Ba, z ich analizy (a przepytali 16 tysięcy osób) wynika, że bogatsze i szczęśliwsze życie seksualne mają ludzie będący w stałych związkach niż samotni z wyboru.