Rozmowa z Maciejem Adamkiewiczem, prezesem zarządu polskiej firmy farmaceutycznej Adamed
Jadąc z Warszawy do siedziby Adamedu w Czosnowie, nie wolno od razu skręcić w lewo w ulicę prowadzącą do wytwórni. Prezes radzi sobie jednak z zakazem. Wjeżdża na stację benzynową z prawej strony drogi, zawraca i przecina trasę Warszawa - Gdańsk. - Bo tak wolno - zaznacza. Od czerwca 2002 roku Adamed jest w ostrym sporze z koncernem Eli Lilly, który zarzuca mu złamanie praw patentowych. - Wszystko, co robimy, jest zgodne z prawem - replikuje niewzruszony Maciej Adamkiewicz. Spór trwa. Jeśli przegra, będzie to koniec firmy
Jak określiłby Pan działalność swojej firmy?
Należymy do pierwszej 10. firm farmaceutycznych w Polsce. Produkujemy leki ginekologiczne, kardiologiczne, psychiatryczne, pulmonologiczne oraz na infekcje dróg moczowych. Cały czas bardzo intensywnie się rozwijamy.
Ale jak by Pan nazwał swoją działalność w sektorze farmaceutycznym? Jest Pan na pierwszej linii wojny z wielkimi koncernami.
Firmie wyznacza się cel i wiadomo, że dążąc do celu napotyka się pewne przeszkody. Ja bym tego nie nazwał walką, tylko pokonywaniem przeszkód.
Przepraszam, ale pytanie jest proste: czym zajmuje się Pana firma? My zajmujemy się wydawaniem dwutygodnika BusinessWeek. A Adamed?
Produkujemy nowoczesne leki i poszukujemy nowych terapii na najważniejsze choroby cywilizacyjne: chorobę zakrzepowo-zatorową, cukrzycę oraz nowotwory.
Pytamy o to, bo firma międzynarodowa Eli Lilly twierdzi, że Pan kradnie, że taka właśnie jest działalność Adamedu.
Sąd zakazał Eli Lilly wypowiadania się w tej sprawie, jeśli to robią to popełniają przestępstwo. My produkujemy leki i rozwijamy technologie. Wszystko co robimy jest zgodne z prawem. Wszędzie na świecie istnieją firmy farmaceutyczne, które produkują tańsze odpowiedniki leków. Dzięki temu pacjenci zyskują dostęp do najnowszych terapii. Rozwój polega na udoskonalaniu rzeczy już istniejących. . Gdyby monopol patentowy był wieczny, nie byłoby postępu.
Ile leków produkuje Adamed
Dziewięć.
Wszystkie są generykami? Czy macie jakieś całkowicie własne opracowanie?
Całkowicie własny jest przyrząd do leczenia wysiłkowego nietrzymania moczu, który został zarejestrowany w USA. Uważamy, że jest to ogromny wkład do światowej medycyny w zakresie leczenia wysiłkowego nietrzymania moczu i obniżenia narządów moczowo-płciowych u kobiet. Opracowaliśmy również innowacyjną drogę podania progesteronu. Lek, który powstał w oparciu o tą innowację to Luteina. Pozostałe leki to leki odtwórcze, ale w przypadku wielu z nich znacznie udoskonaliliśmy proces produkcji.
W przypadku naszego leku Amlozek opatentowaliśmy m.in. zupełnie nową drogę syntezy substancji aktywnej o nawie amlodypina.. Wytwarzanie leków odtwórczych to też proces poparty wieloletnimi badaniami.
Czego dotyczy spór z Eli Lilly. Co oni opatentowali?
Patent Eli Lilly dotyczy II formy polimorficznej substancji czynnej - olanzapiny. My stosujemy nie drugą formę, lecz pierwszą. Czyli nie wchodzimy w ich zakres ochrony.
Czy te formy są równoważne?
Terapeutycznie są.
Czy to było przebadane?
Było. Struktura chemiczna tych form jest taka sama. Formy kryształów różnią się odległościami między cząsteczkami. Skutki terapeutyczne są jednak te same.
Czy może Pan powiedzieć naszym czytelnikom, co to jest pojecie biorównoważności?
Biorównoważność oznacza, że po podaniu pojedynczej dawki substancji w badaniach krzyżowych uzyskuje się podobne stężenia substancji w surowicy krwi. Oznacza to że lek w ten sam sposób oddziałuje na organizm człowieka.
Dlaczego podobne, a nie identyczne?
W definicji leku generycznego mamy sformułowanie o essential similarity, czyli zasadniczym podobieństwie. Polega ono na tym, że mamy ten sam związek chemiczny, stosujemy taką samą formę podania (doustna, iniekcyjna itd.)i tą samą dawkę. Lek charakteryzuje również taka sama biodostępność czyli wpływ na ludzki organizm.
I badania na biorównoważność były przeprowadzone?
Tak, innej możliwości nie ma. Taki jest wymóg prawny. Inaczej nie można zarejestrować leku.
Czy badanie te są podobne do normalnych klinicznych badań, czy też może uproszczone?
To są badania zgodne ze standardem międzynarodowym. Pojęcie leku generycznego, to nie jest wymysł polski. Od lat funkcjonuje w międzynarodowym obrocie farmaceutykami.
Zdaniem części lekarzy nie jest prawdą, że zolafren Adamedu daje takie same efekty jak oryginalny lek. Twierdzą, że wymaga innego dawkowania.
To jest absolutnie nieprawda. (?) Zdaniem wielu autorytetów nasz lek ma dokładnie takie samo działanie jak lek referencyjny. W opinii farmakologów m.in. prof. Jacka Spławińskiego oba leki mają to samo działanie terapeutyczne. Potwierdzają to również wyniki licznych przeprowadzonych przez nas badań klinicznych.
Dlaczego Eli Lilly nie zastrzegła pierwszej formy?
Bo była już wcześniej znana światowej medycynie
To po co zrobili lek z II formą, skoro pierwsza działa równie dobrze?
Są tak zwane patenty ratunkowe, aby utrudnić wejście na rynek konkurentom.
Czyli spróbowali zająć rynek, zablokować go?
Tak, wszystko na to wskazuje.
A jak by się Pan czuł, gdyby ktoś zaczął produkować ten sam lek w postaci jeszcze jednej formy polimorficznej, robił to taniej i sprzedaż zaczęłaby Panu spadać na łeb na szyję?
Odpowiem pytaniem. Dlaczego Potrzebna jest konkurencja? Dlatego, że bez niej firma nie istnieje, bo nie ma bodźca do działania. Konkurencja zmusza do podejmowania wciąż nowych wyzwań rynkowych. Tak jest zbudowany rynek. Dzięki temu istnieje szansa na to, że pacjenci będą otrzymywali tańsze i skuteczniejsze terapie. Poza tym muszę Panu powiedzieć, że sytuacja, o której Pan mówi ma już miejsce w przypadku olanzapiny. Na polskim rynku jest już bowiem dostępnych kilka leków zawierających tą substancję.
Zapytamy inaczej. Gdyby znalazł się Pan w takiej sytuacji jak Eli Lilly, to poszedłby Pan do laboratorium, czy do prawników?
Zapewne w takiej sytuacji zastanawiałbym się jakich narzędzi marketingowych mógłbym użyć, by efektywnie konkurować na rynku. Z pewnością postawiłbym na szukanie nowych terapii niż walkę z firmą, która legalnie wchodzi na rynek.
Czy ataki na Adamed to jest walka o rynek?
Jasne, że tak. Wszystko na to wskazuje. Sad wydał zabezpieczenie powództwa, a mimo to Eli Lilly występowała z oskarżeniami w stosunku do naszej firmy. Elli Lilly bardzo często postępowało w tej sprawie nieetycznie.
Czy rynek leków powinien się rządzić takimi samymi prawami jak rynek butów?
Kiedy rynek jest regulowany oznacza to, że rządom i społeczeństwom na czymś zależy. Trzeba więc sobie odpowiedzieć co jest dla nas ważne. Wprowadzanie nowych terapii? Czy może wzrost gospodarczy? W Polsce i Stanach Zjednoczonych podejście do służby zdrowia jest odmienne. W USA uważa się, że służba zdrowia to jest 20 procent gospodarki. Tam o tym sektorze myśli się jako o czynniku wzrostu gospodarczego, o miejscu pracy dla ludzi. Co w Polsce społeczeństwo chce od przemysłu farmaceutycznego? Głównie to, żeby dostarczał mu dobre produkty.
A Pan zapewne chciałby, aby państwo wspierało producentów generyków, bo oni dają i miejsca pracy, i dobre produkty?
Nie. Chciałbym, aby państwo wspierało badania i rozwój w Polsce. Jeśli nie będziemy wspierali badań w medycynie i innych dziedzinach nauki, to za 10 lat nie osiągniemy przewagi konkurencyjnej, bo tę przewagę uzyskuje się dzięki technologii.
A my mamy w ogóle jakąś przewagę?
Nie mamy, ale tworzymy ją. Naszym autem z pewnością są naukowcy. Dysponujemy ogromny potencjałem ludzkim, który wywodzi się ze świetnych polskich uczelni. Trzeba z pewnością walczyć, by zatrzymać tych ludzi w Polsce.
Przecież cała polska produkcja to leki odtwórcze...
My prowadzimy badania nad trzema oryginalnymi środkami - lekiem przeciwcukrzycowym, nowotworowym i przeciwzakrzepowym
Kiedy te specyfiki mogą ujrzeć światło dzienne?
Pierwsze z nich za 5-6 lat.
Może Polska, jako kraj, jest za biedna, aby zdobyć przewagę technologiczną?
A dlaczego Pan tak uważa?
Przyjmuje się bowiem, że przygotowanie nowego leku o przełomowym znaczeniu kosztuje około 500 mln dolarów. Ani Pana firma, ani żadna polska nie jest w stanie zainwestować takich pieniędzy...
Nie sądzę. Moim zdaniem problem jest inny. Człowiek, który ma wiedzę, nie podejmuje pracy w Polsce tylko wyjeżdża za granicę . To jest prawdziwy problem, bo wszystko się opiera na ludziach. W Stanach Zjednoczonych jeżeli coś nowatorskiego wymyślisz, następnego dnia jesteś już Amerykaninem.
Czy w Polsce są na to pieniądze?
To jest pewna umowa. Na rynku może być tyle pieniędzy, ile jest towarów i usług. Każdy mówi: nie robimy, bo nie mamy pieniędzy. To jest nieprawda. W Polsce nie ma pieniędzy, bo wciąż mamy niską produktywność i nad tym trzeba pracować. Przy obecnym przepływie kapitału, jeżeli ktoś ma dobry pomysł, to pieniądze się znajdą. U nas cały czas mówi się o oszczędnościach i braku środków. Nikt jednak nie wyjaśnia skąd biorą się pieniądze. A biorą się z produktywności. Obecnie dla polskiej gospodarki jest ostatni moment kiedy można poprzez wdrożenie nowoczesnych technologii zwiększyć produktywność i tworzyć kapitał.
A może jednak strategia kraju na naszym poziomie rozwoju gospodarczego i technologicznego powinna polegać na czerpaniu skąd się da? Nawet balansując na krawędzi prawa, wszystko po to, aby złapać, produkować?
Nie. Każda firma musi się rozwijać. Zacząć trzeba od prostszych rzeczy. Gdybyśmy nie zaczęli od leków generycznych nie poszlibyśmy dalej. Na każdym etapie rozwoju staramy się jednak wprowadzać innowacje i nowe technologie. Przestrzeganie prawa jest jednak rzeczą podstawową, która porządkuje wszystkie procesy w gospodarce.
Chcemy, by Adamed był firmą opartą na wiedzy. Stąd na przykład 70 osobowy zespół naukowców, którzy pracują w naszych laboratoriach.
Ale może nie warto. Pan produkuje 9 leków generycznych, a może powinien produkować ich 160?
To robi konkurencja. Nie można iść z firmą tam, gdzie wszyscy. Produkujemy 9 leków, ale za to istotnych preparatów w swoich grupach terapeutycznych. Uważamy że w przyszłości będziemy mogli się rozwijać głównie dzięki terapiom innowacyjnym.
Kiedyś publicznie powiedział Pan, że w konfliktowych sytuacjach nie jest istotne, kto ma rację i co mówią prawnicy, tylko istotne jest public relation.
Miałem na myśli, że praktyka w Polsce jest niestety taka, że wygrywa ten kto głośniej krzyczy.
Tak. Może ta opowieść o nowych lekach za 5-6 lat, to tylko PR?
Nie, nie, nie! Pierwsza zasada PR mówi, zresztą że nie wolno kłamać. Mamy jasno określoną wizję firmy i ją realizujemy. Przejście przez etap leków generycznych jest niezbędne, aby pozyskać fundusze i doświadczenie, by móc badać nowe substancje. Laboratoria badawcze firmy powstały zresztą znacznie wcześniej niż zaczęliśmy rozmawiać z prasą.
Czy to co robi Pańska firma, można nazwać omijaniem patentów?
Omijanie patentów? Nie ma takiego pojęcia.
Jak to nie ma?
W każdej dobrze zarządzanej firmie patenty, to podstawa działalności. Pracując nad projektem zawsze przegląda się wszystkie rozwiązania i patrzy, czy nie wchodzi się komuś w drogę. Dotyczy to nie tylko leków, ale każdego produktu.
Czyli strategia omijania może być sposobem na działalność?
To nie strategia, tylko obowiązek prawny firm. Nie można przecież naruszać zastrzeżonych rozwiązań. Jeśli nad czymś się pracuje i na drodze stanie zastrzeżone rozwiązanie, to chcąc czy nie chcąc, trzeba je ominąć i to niezależnie od tego, czy produkuje się stół, samochód, czy też lek.
Czy wszystkie leki, które Państwo produkujecie są refundowane?
Nie wszystkie. Z dziewięciu siedem jest refundowanych.
A ile budżet dopłaca by ludzie kupili Pana produkcję? Ile wydają na leki Adamedu pacjenci, a ile budżet państwa?
Ok. 60 proc. ceny pochodzi z budżetu, 40 proc. płacą pacjenci. W tym roku planujemy obroty na poziomie 250 mln zł. Część z tych pieniędzy przeznaczymy na badania nad nowymi lekami.
Warto również zwrócić uwagę, że na naszych najnowszych dwóch lekach (zafiron i zolafren) z powodu wejścia ich na listę leków refundowanych budżet zaoszczędził ok.180 mln złotych w 2004 roku w stosunku do 2003. Te oszczędności rząd może obecnie przeznaczyć na inne ważne dla pacjentów leki lub usługi medyczne.
Jako jeden z atutów firmy Adamed wymieniacie państwo rosnący eksport. Jednak to niewielka kwota, bo w ubiegłym roku było to ok. 1 proc. sprzedaży. W dodatku eksportujecie swoje wyroby na dosyć peryferyjne rynki, takie jak czeski czy hiszpański. Co przeszkadza w wejściu do Niemiec czy Francji?
Nie nazwałbym rynku amerykańskiego peryferyjnym. Rynek hiszpański również to jeden z największych rynków farmaceutycznych UE. Natomiast jeśli chodzi o Francję czy Niemcy to rzeczywiście przeszkadzają nam przede wszystkim bariery administracyjne. Rynki te są ściśle chronione urzędowo. Obowiązują na nich bardzo nieprzychylne rejestracje, uciążliwe i długotrwałe procedury.
Czyli wejście na te rynki z polskim lekiem jest praktycznie niemożliwe?
Jest możliwe, ale trzeba ocenić ryzyko, koszty i korzyści z takiego kroku. Nie można ruszać na tygrysa z maczugą. Właśnie dlatego wchodzimy na rynek amerykański, bo oceniamy, że tam mamy większe szanse.
Czy można przez to rozumieć, że stwarzając bariery rządy europejskie chronią swoich producentów?
Tak. To nie są jednak ochrony prawne, ale proceduralne. Unia Europejska walczy z dominacją firm, czuwa, żeby nie przesadzano, ale z drugiej strony rządy popierają swoje własne przedsiębiorstwa. Niestety w Polsce jest taka praktyka, że nie chroni się polskich firm. Służby dyplomatyczne nie pomagają nam też za granicą.
Lista leków refundowanych od dawna budzi wiele kontrowersji. Co Pan sądzi o sposobie jej przygotowania?
Jeśli chodzi o listę refundacyjną, to martwi mnie to, że nie jest ona dostosowywana do zmieniających się warunków zewnętrznych. . Lista refundacyjna powinna powstawać na podstawie indywidualnej decyzji wobec producenta leku, po złożeniu przez niego indywidualnego wniosku, a nie dotyczyć całego spisu leków. Lista powinna też odzwierciedlać strategię państwa wobec rynku leków i ich producentów. Trzeba bowiem zastanowić się, co przez taką listę chce się osiągnąć.
Ale w sensie terapeutycznym czy gospodarczym?
I w tym, i w tym. Pomiędzy tymi celami musi być równowaga. Podczas tworzenia w Polsce prawa, cel często nam umyka. Spójrzmy, że w Stanach Zjednoczonych, każda ustawa ma swojego autora, który musi na początku przedstawić cel, a dopiero potem tworzy się konkretne przepisy. U nas, tak jak zresztą w całej Europie, często dyskutuje się jak coś zrobić, jednak nie zadaje się pytania po co. Co chcemy przez to osiągnąć.
Czy w tym roku Adamed ma zamiar wprowadzić nowe produkty na rynek.
Staramy się.
Będą to także leki generyczne?
Tak.
Już po wygaśnięcie okresu ochrony?
Tak.
Dlaczego nie chce Pan ujawnić szczegółów?
Z zasady nie informujemy konkurencji o naszych zamierzeniach. Taką mamy strategię.
Kto jest Pana największym konkurentem na rynku?
Tak naprawdę dla firmy prowadzącej badania i rozwój największym konkurentem jest czas. Trzeba być pierwszym. Jeśli mówimy o rynku to najgorzej jest, jeśli pojawią się dwie firmy, które mają taką samą strategię. Jeśli ktoś nas naśladuje, staramy się nieco modyfikować nasze postępowanie, zmieniać styl działania.
Jednak produktów Adamedu nie da się zmodyfikować z dnia na dzień. To są przecież leki, których opracowanie i rejestracja trwa długo. Jak w takiej sytuacji można mówić o szybkiej zmianie strategii?
Dostosowaniem strategii może być chociażby to, że do naszej oferty wprowadzamy produkty oryginalne. Jeszcze kilka lat temu można było działać na rynku oferując jedynie produkty generyczne. Robi się jednak coraz ciaśniej i dlatego trzeba inwestować w nowe innowacyjne terapie. To jest nasza nowa strategia.
Innowacyjna terapia - pojęcie to dotyczy sposobu leczenia, czy samych substancji?
I tego i tego. Szukamy nie tylko leków, ale staramy się opracować terapie, co jest pojęciem znacznie szerszym. Nie zależy nam, aby pacjent połknął jedynie tabletkę.
A nowe substancje, które znalazły się w centrum waszego zainteresowania. Skąd pochodzą?
Sami je wyszukujemy i opracowujemy. Są dwie techniki: albo szuka się igły w stogu siana i bada różne substancje, albo szuka się związków, które pasują do danego receptora. Korzystamy z doświadczenia wielu polskich uczelni. Kłopot w tym, że prace naszych naukowców nie s przygotowane do przemysłowych wdrożeń. Nasi naukowcy, najczęściej ograniczają się do etapu opracowania jakiegoś rozwiązania i nie mają potrzeby szukania zastosowań praktycznych. Czasami, jest to przysłowiowa sztuka dla sztuki, zwłaszcza, że jednym z kryteriów finansowania instytutów naukowych jest np. liczba publikacji. To jest bez sensu.
Czy jest Pan zainteresowany prywatyzacją w polskim przemyśle farmaceutycznym?
Nie.
Dlaczego?
Łatwiej jest prowadzić firmę, którą buduje się od podstaw. Wtedy można ją łatwiej zrozumieć. Prywatyzacja to w pewnym sensie kupowanie konkretnego rynku. To nie jest nam potrzebne.
Jednak Pańska próba wejścia na rynek najpierw z lekami generycznymi, a następnie poszerzanie oferty o oryginalne produkty, jest znacznie trudniejszą drogą rozwoju.
To nie jest próba, to nasza strategia. W obecnym świecie, gdy przepływ kapitału jest ułatwiony, najważniejsi są ludzie. Dlatego chcemy na bazie polskich naukowców tworzyć dobrą, nowoczesną technologię. Są u nas dobrzy fachowcy, tylko nie dysponują oni odpowiednią organizacją, by znaleźć dla swoich rozwiązań praktyczne zastosowanie. Zapewnimy im to.
A co będzie, jeśli proces z Eli Lilly zakończy się porażką?
Jeszcze raz chciałbym podkreślić że nie naruszamy patentu Eli Lilly. Wierzymy, że proces zakończy się dla nas pozytywnie.
Szanujemy niezawisłość Sądu. Podchodzimy krytycznie do faktu, że koncern Eli Lilly próbuje rozwiązywać konflikt na łamach prasy.
Nie marzy się Panu, aby prowadzić firmę w spokoju, a nie w atmosferze sporów?
Pracujemy nad nowymi terapiami i najchętniej na tym skoncentrowalibyśmy swoją działalność. Jeśli pojawiają się jakieś spory jesteśmy za ich jak najszybszym zakończeniem.
Oczywiście można prowadzić małą firmę i mieć święty spokój, ale jak mawiał mój przyjaciel, zawsze w tym raju ktoś to jabłko zerwie. Koncerny mówią, że opracowanie nowego leku kosztuje 500 mln USD i nikogo poza nimi na to nie stać. Dlaczego mamy wierzyć koncernom, że badania i rozwój dla Polaków na zawsze zakazany owoc?
A może to właśnie Pan zerwał jabłko?
Może i dlatego podniósł się raban.
Jak określiłby Pan działalność swojej firmy?
Należymy do pierwszej 10. firm farmaceutycznych w Polsce. Produkujemy leki ginekologiczne, kardiologiczne, psychiatryczne, pulmonologiczne oraz na infekcje dróg moczowych. Cały czas bardzo intensywnie się rozwijamy.
Ale jak by Pan nazwał swoją działalność w sektorze farmaceutycznym? Jest Pan na pierwszej linii wojny z wielkimi koncernami.
Firmie wyznacza się cel i wiadomo, że dążąc do celu napotyka się pewne przeszkody. Ja bym tego nie nazwał walką, tylko pokonywaniem przeszkód.
Przepraszam, ale pytanie jest proste: czym zajmuje się Pana firma? My zajmujemy się wydawaniem dwutygodnika BusinessWeek. A Adamed?
Produkujemy nowoczesne leki i poszukujemy nowych terapii na najważniejsze choroby cywilizacyjne: chorobę zakrzepowo-zatorową, cukrzycę oraz nowotwory.
Pytamy o to, bo firma międzynarodowa Eli Lilly twierdzi, że Pan kradnie, że taka właśnie jest działalność Adamedu.
Sąd zakazał Eli Lilly wypowiadania się w tej sprawie, jeśli to robią to popełniają przestępstwo. My produkujemy leki i rozwijamy technologie. Wszystko co robimy jest zgodne z prawem. Wszędzie na świecie istnieją firmy farmaceutyczne, które produkują tańsze odpowiedniki leków. Dzięki temu pacjenci zyskują dostęp do najnowszych terapii. Rozwój polega na udoskonalaniu rzeczy już istniejących. . Gdyby monopol patentowy był wieczny, nie byłoby postępu.
Ile leków produkuje Adamed
Dziewięć.
Wszystkie są generykami? Czy macie jakieś całkowicie własne opracowanie?
Całkowicie własny jest przyrząd do leczenia wysiłkowego nietrzymania moczu, który został zarejestrowany w USA. Uważamy, że jest to ogromny wkład do światowej medycyny w zakresie leczenia wysiłkowego nietrzymania moczu i obniżenia narządów moczowo-płciowych u kobiet. Opracowaliśmy również innowacyjną drogę podania progesteronu. Lek, który powstał w oparciu o tą innowację to Luteina. Pozostałe leki to leki odtwórcze, ale w przypadku wielu z nich znacznie udoskonaliliśmy proces produkcji.
W przypadku naszego leku Amlozek opatentowaliśmy m.in. zupełnie nową drogę syntezy substancji aktywnej o nawie amlodypina.. Wytwarzanie leków odtwórczych to też proces poparty wieloletnimi badaniami.
Czego dotyczy spór z Eli Lilly. Co oni opatentowali?
Patent Eli Lilly dotyczy II formy polimorficznej substancji czynnej - olanzapiny. My stosujemy nie drugą formę, lecz pierwszą. Czyli nie wchodzimy w ich zakres ochrony.
Czy te formy są równoważne?
Terapeutycznie są.
Czy to było przebadane?
Było. Struktura chemiczna tych form jest taka sama. Formy kryształów różnią się odległościami między cząsteczkami. Skutki terapeutyczne są jednak te same.
Czy może Pan powiedzieć naszym czytelnikom, co to jest pojecie biorównoważności?
Biorównoważność oznacza, że po podaniu pojedynczej dawki substancji w badaniach krzyżowych uzyskuje się podobne stężenia substancji w surowicy krwi. Oznacza to że lek w ten sam sposób oddziałuje na organizm człowieka.
Dlaczego podobne, a nie identyczne?
W definicji leku generycznego mamy sformułowanie o essential similarity, czyli zasadniczym podobieństwie. Polega ono na tym, że mamy ten sam związek chemiczny, stosujemy taką samą formę podania (doustna, iniekcyjna itd.)i tą samą dawkę. Lek charakteryzuje również taka sama biodostępność czyli wpływ na ludzki organizm.
I badania na biorównoważność były przeprowadzone?
Tak, innej możliwości nie ma. Taki jest wymóg prawny. Inaczej nie można zarejestrować leku.
Czy badanie te są podobne do normalnych klinicznych badań, czy też może uproszczone?
To są badania zgodne ze standardem międzynarodowym. Pojęcie leku generycznego, to nie jest wymysł polski. Od lat funkcjonuje w międzynarodowym obrocie farmaceutykami.
Zdaniem części lekarzy nie jest prawdą, że zolafren Adamedu daje takie same efekty jak oryginalny lek. Twierdzą, że wymaga innego dawkowania.
To jest absolutnie nieprawda. (?) Zdaniem wielu autorytetów nasz lek ma dokładnie takie samo działanie jak lek referencyjny. W opinii farmakologów m.in. prof. Jacka Spławińskiego oba leki mają to samo działanie terapeutyczne. Potwierdzają to również wyniki licznych przeprowadzonych przez nas badań klinicznych.
Dlaczego Eli Lilly nie zastrzegła pierwszej formy?
Bo była już wcześniej znana światowej medycynie
To po co zrobili lek z II formą, skoro pierwsza działa równie dobrze?
Są tak zwane patenty ratunkowe, aby utrudnić wejście na rynek konkurentom.
Czyli spróbowali zająć rynek, zablokować go?
Tak, wszystko na to wskazuje.
A jak by się Pan czuł, gdyby ktoś zaczął produkować ten sam lek w postaci jeszcze jednej formy polimorficznej, robił to taniej i sprzedaż zaczęłaby Panu spadać na łeb na szyję?
Odpowiem pytaniem. Dlaczego Potrzebna jest konkurencja? Dlatego, że bez niej firma nie istnieje, bo nie ma bodźca do działania. Konkurencja zmusza do podejmowania wciąż nowych wyzwań rynkowych. Tak jest zbudowany rynek. Dzięki temu istnieje szansa na to, że pacjenci będą otrzymywali tańsze i skuteczniejsze terapie. Poza tym muszę Panu powiedzieć, że sytuacja, o której Pan mówi ma już miejsce w przypadku olanzapiny. Na polskim rynku jest już bowiem dostępnych kilka leków zawierających tą substancję.
Zapytamy inaczej. Gdyby znalazł się Pan w takiej sytuacji jak Eli Lilly, to poszedłby Pan do laboratorium, czy do prawników?
Zapewne w takiej sytuacji zastanawiałbym się jakich narzędzi marketingowych mógłbym użyć, by efektywnie konkurować na rynku. Z pewnością postawiłbym na szukanie nowych terapii niż walkę z firmą, która legalnie wchodzi na rynek.
Czy ataki na Adamed to jest walka o rynek?
Jasne, że tak. Wszystko na to wskazuje. Sad wydał zabezpieczenie powództwa, a mimo to Eli Lilly występowała z oskarżeniami w stosunku do naszej firmy. Elli Lilly bardzo często postępowało w tej sprawie nieetycznie.
Czy rynek leków powinien się rządzić takimi samymi prawami jak rynek butów?
Kiedy rynek jest regulowany oznacza to, że rządom i społeczeństwom na czymś zależy. Trzeba więc sobie odpowiedzieć co jest dla nas ważne. Wprowadzanie nowych terapii? Czy może wzrost gospodarczy? W Polsce i Stanach Zjednoczonych podejście do służby zdrowia jest odmienne. W USA uważa się, że służba zdrowia to jest 20 procent gospodarki. Tam o tym sektorze myśli się jako o czynniku wzrostu gospodarczego, o miejscu pracy dla ludzi. Co w Polsce społeczeństwo chce od przemysłu farmaceutycznego? Głównie to, żeby dostarczał mu dobre produkty.
A Pan zapewne chciałby, aby państwo wspierało producentów generyków, bo oni dają i miejsca pracy, i dobre produkty?
Nie. Chciałbym, aby państwo wspierało badania i rozwój w Polsce. Jeśli nie będziemy wspierali badań w medycynie i innych dziedzinach nauki, to za 10 lat nie osiągniemy przewagi konkurencyjnej, bo tę przewagę uzyskuje się dzięki technologii.
A my mamy w ogóle jakąś przewagę?
Nie mamy, ale tworzymy ją. Naszym autem z pewnością są naukowcy. Dysponujemy ogromny potencjałem ludzkim, który wywodzi się ze świetnych polskich uczelni. Trzeba z pewnością walczyć, by zatrzymać tych ludzi w Polsce.
Przecież cała polska produkcja to leki odtwórcze...
My prowadzimy badania nad trzema oryginalnymi środkami - lekiem przeciwcukrzycowym, nowotworowym i przeciwzakrzepowym
Kiedy te specyfiki mogą ujrzeć światło dzienne?
Pierwsze z nich za 5-6 lat.
Może Polska, jako kraj, jest za biedna, aby zdobyć przewagę technologiczną?
A dlaczego Pan tak uważa?
Przyjmuje się bowiem, że przygotowanie nowego leku o przełomowym znaczeniu kosztuje około 500 mln dolarów. Ani Pana firma, ani żadna polska nie jest w stanie zainwestować takich pieniędzy...
Nie sądzę. Moim zdaniem problem jest inny. Człowiek, który ma wiedzę, nie podejmuje pracy w Polsce tylko wyjeżdża za granicę . To jest prawdziwy problem, bo wszystko się opiera na ludziach. W Stanach Zjednoczonych jeżeli coś nowatorskiego wymyślisz, następnego dnia jesteś już Amerykaninem.
Czy w Polsce są na to pieniądze?
To jest pewna umowa. Na rynku może być tyle pieniędzy, ile jest towarów i usług. Każdy mówi: nie robimy, bo nie mamy pieniędzy. To jest nieprawda. W Polsce nie ma pieniędzy, bo wciąż mamy niską produktywność i nad tym trzeba pracować. Przy obecnym przepływie kapitału, jeżeli ktoś ma dobry pomysł, to pieniądze się znajdą. U nas cały czas mówi się o oszczędnościach i braku środków. Nikt jednak nie wyjaśnia skąd biorą się pieniądze. A biorą się z produktywności. Obecnie dla polskiej gospodarki jest ostatni moment kiedy można poprzez wdrożenie nowoczesnych technologii zwiększyć produktywność i tworzyć kapitał.
A może jednak strategia kraju na naszym poziomie rozwoju gospodarczego i technologicznego powinna polegać na czerpaniu skąd się da? Nawet balansując na krawędzi prawa, wszystko po to, aby złapać, produkować?
Nie. Każda firma musi się rozwijać. Zacząć trzeba od prostszych rzeczy. Gdybyśmy nie zaczęli od leków generycznych nie poszlibyśmy dalej. Na każdym etapie rozwoju staramy się jednak wprowadzać innowacje i nowe technologie. Przestrzeganie prawa jest jednak rzeczą podstawową, która porządkuje wszystkie procesy w gospodarce.
Chcemy, by Adamed był firmą opartą na wiedzy. Stąd na przykład 70 osobowy zespół naukowców, którzy pracują w naszych laboratoriach.
Ale może nie warto. Pan produkuje 9 leków generycznych, a może powinien produkować ich 160?
To robi konkurencja. Nie można iść z firmą tam, gdzie wszyscy. Produkujemy 9 leków, ale za to istotnych preparatów w swoich grupach terapeutycznych. Uważamy że w przyszłości będziemy mogli się rozwijać głównie dzięki terapiom innowacyjnym.
Kiedyś publicznie powiedział Pan, że w konfliktowych sytuacjach nie jest istotne, kto ma rację i co mówią prawnicy, tylko istotne jest public relation.
Miałem na myśli, że praktyka w Polsce jest niestety taka, że wygrywa ten kto głośniej krzyczy.
Tak. Może ta opowieść o nowych lekach za 5-6 lat, to tylko PR?
Nie, nie, nie! Pierwsza zasada PR mówi, zresztą że nie wolno kłamać. Mamy jasno określoną wizję firmy i ją realizujemy. Przejście przez etap leków generycznych jest niezbędne, aby pozyskać fundusze i doświadczenie, by móc badać nowe substancje. Laboratoria badawcze firmy powstały zresztą znacznie wcześniej niż zaczęliśmy rozmawiać z prasą.
Czy to co robi Pańska firma, można nazwać omijaniem patentów?
Omijanie patentów? Nie ma takiego pojęcia.
Jak to nie ma?
W każdej dobrze zarządzanej firmie patenty, to podstawa działalności. Pracując nad projektem zawsze przegląda się wszystkie rozwiązania i patrzy, czy nie wchodzi się komuś w drogę. Dotyczy to nie tylko leków, ale każdego produktu.
Czyli strategia omijania może być sposobem na działalność?
To nie strategia, tylko obowiązek prawny firm. Nie można przecież naruszać zastrzeżonych rozwiązań. Jeśli nad czymś się pracuje i na drodze stanie zastrzeżone rozwiązanie, to chcąc czy nie chcąc, trzeba je ominąć i to niezależnie od tego, czy produkuje się stół, samochód, czy też lek.
Czy wszystkie leki, które Państwo produkujecie są refundowane?
Nie wszystkie. Z dziewięciu siedem jest refundowanych.
A ile budżet dopłaca by ludzie kupili Pana produkcję? Ile wydają na leki Adamedu pacjenci, a ile budżet państwa?
Ok. 60 proc. ceny pochodzi z budżetu, 40 proc. płacą pacjenci. W tym roku planujemy obroty na poziomie 250 mln zł. Część z tych pieniędzy przeznaczymy na badania nad nowymi lekami.
Warto również zwrócić uwagę, że na naszych najnowszych dwóch lekach (zafiron i zolafren) z powodu wejścia ich na listę leków refundowanych budżet zaoszczędził ok.180 mln złotych w 2004 roku w stosunku do 2003. Te oszczędności rząd może obecnie przeznaczyć na inne ważne dla pacjentów leki lub usługi medyczne.
Jako jeden z atutów firmy Adamed wymieniacie państwo rosnący eksport. Jednak to niewielka kwota, bo w ubiegłym roku było to ok. 1 proc. sprzedaży. W dodatku eksportujecie swoje wyroby na dosyć peryferyjne rynki, takie jak czeski czy hiszpański. Co przeszkadza w wejściu do Niemiec czy Francji?
Nie nazwałbym rynku amerykańskiego peryferyjnym. Rynek hiszpański również to jeden z największych rynków farmaceutycznych UE. Natomiast jeśli chodzi o Francję czy Niemcy to rzeczywiście przeszkadzają nam przede wszystkim bariery administracyjne. Rynki te są ściśle chronione urzędowo. Obowiązują na nich bardzo nieprzychylne rejestracje, uciążliwe i długotrwałe procedury.
Czyli wejście na te rynki z polskim lekiem jest praktycznie niemożliwe?
Jest możliwe, ale trzeba ocenić ryzyko, koszty i korzyści z takiego kroku. Nie można ruszać na tygrysa z maczugą. Właśnie dlatego wchodzimy na rynek amerykański, bo oceniamy, że tam mamy większe szanse.
Czy można przez to rozumieć, że stwarzając bariery rządy europejskie chronią swoich producentów?
Tak. To nie są jednak ochrony prawne, ale proceduralne. Unia Europejska walczy z dominacją firm, czuwa, żeby nie przesadzano, ale z drugiej strony rządy popierają swoje własne przedsiębiorstwa. Niestety w Polsce jest taka praktyka, że nie chroni się polskich firm. Służby dyplomatyczne nie pomagają nam też za granicą.
Lista leków refundowanych od dawna budzi wiele kontrowersji. Co Pan sądzi o sposobie jej przygotowania?
Jeśli chodzi o listę refundacyjną, to martwi mnie to, że nie jest ona dostosowywana do zmieniających się warunków zewnętrznych. . Lista refundacyjna powinna powstawać na podstawie indywidualnej decyzji wobec producenta leku, po złożeniu przez niego indywidualnego wniosku, a nie dotyczyć całego spisu leków. Lista powinna też odzwierciedlać strategię państwa wobec rynku leków i ich producentów. Trzeba bowiem zastanowić się, co przez taką listę chce się osiągnąć.
Ale w sensie terapeutycznym czy gospodarczym?
I w tym, i w tym. Pomiędzy tymi celami musi być równowaga. Podczas tworzenia w Polsce prawa, cel często nam umyka. Spójrzmy, że w Stanach Zjednoczonych, każda ustawa ma swojego autora, który musi na początku przedstawić cel, a dopiero potem tworzy się konkretne przepisy. U nas, tak jak zresztą w całej Europie, często dyskutuje się jak coś zrobić, jednak nie zadaje się pytania po co. Co chcemy przez to osiągnąć.
Czy w tym roku Adamed ma zamiar wprowadzić nowe produkty na rynek.
Staramy się.
Będą to także leki generyczne?
Tak.
Już po wygaśnięcie okresu ochrony?
Tak.
Dlaczego nie chce Pan ujawnić szczegółów?
Z zasady nie informujemy konkurencji o naszych zamierzeniach. Taką mamy strategię.
Kto jest Pana największym konkurentem na rynku?
Tak naprawdę dla firmy prowadzącej badania i rozwój największym konkurentem jest czas. Trzeba być pierwszym. Jeśli mówimy o rynku to najgorzej jest, jeśli pojawią się dwie firmy, które mają taką samą strategię. Jeśli ktoś nas naśladuje, staramy się nieco modyfikować nasze postępowanie, zmieniać styl działania.
Jednak produktów Adamedu nie da się zmodyfikować z dnia na dzień. To są przecież leki, których opracowanie i rejestracja trwa długo. Jak w takiej sytuacji można mówić o szybkiej zmianie strategii?
Dostosowaniem strategii może być chociażby to, że do naszej oferty wprowadzamy produkty oryginalne. Jeszcze kilka lat temu można było działać na rynku oferując jedynie produkty generyczne. Robi się jednak coraz ciaśniej i dlatego trzeba inwestować w nowe innowacyjne terapie. To jest nasza nowa strategia.
Innowacyjna terapia - pojęcie to dotyczy sposobu leczenia, czy samych substancji?
I tego i tego. Szukamy nie tylko leków, ale staramy się opracować terapie, co jest pojęciem znacznie szerszym. Nie zależy nam, aby pacjent połknął jedynie tabletkę.
A nowe substancje, które znalazły się w centrum waszego zainteresowania. Skąd pochodzą?
Sami je wyszukujemy i opracowujemy. Są dwie techniki: albo szuka się igły w stogu siana i bada różne substancje, albo szuka się związków, które pasują do danego receptora. Korzystamy z doświadczenia wielu polskich uczelni. Kłopot w tym, że prace naszych naukowców nie s przygotowane do przemysłowych wdrożeń. Nasi naukowcy, najczęściej ograniczają się do etapu opracowania jakiegoś rozwiązania i nie mają potrzeby szukania zastosowań praktycznych. Czasami, jest to przysłowiowa sztuka dla sztuki, zwłaszcza, że jednym z kryteriów finansowania instytutów naukowych jest np. liczba publikacji. To jest bez sensu.
Czy jest Pan zainteresowany prywatyzacją w polskim przemyśle farmaceutycznym?
Nie.
Dlaczego?
Łatwiej jest prowadzić firmę, którą buduje się od podstaw. Wtedy można ją łatwiej zrozumieć. Prywatyzacja to w pewnym sensie kupowanie konkretnego rynku. To nie jest nam potrzebne.
Jednak Pańska próba wejścia na rynek najpierw z lekami generycznymi, a następnie poszerzanie oferty o oryginalne produkty, jest znacznie trudniejszą drogą rozwoju.
To nie jest próba, to nasza strategia. W obecnym świecie, gdy przepływ kapitału jest ułatwiony, najważniejsi są ludzie. Dlatego chcemy na bazie polskich naukowców tworzyć dobrą, nowoczesną technologię. Są u nas dobrzy fachowcy, tylko nie dysponują oni odpowiednią organizacją, by znaleźć dla swoich rozwiązań praktyczne zastosowanie. Zapewnimy im to.
A co będzie, jeśli proces z Eli Lilly zakończy się porażką?
Jeszcze raz chciałbym podkreślić że nie naruszamy patentu Eli Lilly. Wierzymy, że proces zakończy się dla nas pozytywnie.
Szanujemy niezawisłość Sądu. Podchodzimy krytycznie do faktu, że koncern Eli Lilly próbuje rozwiązywać konflikt na łamach prasy.
Nie marzy się Panu, aby prowadzić firmę w spokoju, a nie w atmosferze sporów?
Pracujemy nad nowymi terapiami i najchętniej na tym skoncentrowalibyśmy swoją działalność. Jeśli pojawiają się jakieś spory jesteśmy za ich jak najszybszym zakończeniem.
Oczywiście można prowadzić małą firmę i mieć święty spokój, ale jak mawiał mój przyjaciel, zawsze w tym raju ktoś to jabłko zerwie. Koncerny mówią, że opracowanie nowego leku kosztuje 500 mln USD i nikogo poza nimi na to nie stać. Dlaczego mamy wierzyć koncernom, że badania i rozwój dla Polaków na zawsze zakazany owoc?
A może to właśnie Pan zerwał jabłko?
Może i dlatego podniósł się raban.