Przegląd prasy

Dodano:   /  Zmieniono: 
Czemu posłowie PiS boją się Jurka Owsiaka, czy policjanci ukrywają dowody przeciw "Rzeźnikowi", co zginęło z kancelarii prezydenta, ile razy Łyżwińscy mogliby okrążyć Ziemię, co trzymał w piwnicy doradca premiera - o tym piszą dzisiejsze gazety.
Ministerstwo zdrowia chce, by Jerzy Owsiak uczył w szkołach pierwszej pomocy. Posłowie PiS protestują - pisze "Gazeta Wyborcza" w artykule "PiS: Owsiak precz ze szkoły". Do wprowadzenia w życie programu "Uczymy pomagać" Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy przygotowywała się przez dwa lata. - Program Jerzego Owsiaka to kopia akcji bardzo popularnych w USA i krajach skandynawskich - mówi Przemysław Paciorek, kujawsko-pomorski konsultant medycyny ratunkowej. Program WOŚP skrytykował jednak wczorajszy "Nasz Dziennik" związany z o. Tadeuszem Rydzykiem. "Drodzy rodzice, czy chcielibyście, aby Wasze dzieci uczył... Jerzy Owsiak?" - pyta gazeta na pierwszej stronie. W tekście program Owsiaka krytykuje Maria Nowak z PiS, wiceprzewodnicząca sejmowej komisji edukacji i młodzieży. - Co złego robi Owsiak? - pyta "GW" posłankę Nowak. - Lansuje ideologię "róbta, co chceta". Wyrządził wiele szkód wychowawczych młodzieży. Uczył, że liczą się tylko zachcianki, nie liczą się żadne normy społeczne. Konsekwencją tej działalności są problemy z dziećmi. - A co zrobił dobrego? - Przede wszystkim zrobił dużo złego. Marian Piłka, poseł PiS, dodaje, że nauka pierwszej pomocy to nie zadanie dla WOŚP.

Policji ginęły dowody, które mogły obciążyć płatnego zabójcę Ryszarda Niemczyka - dowiedziała się "Rzeczpospolita". Oficjalnie jednak żadnego śledztwa w tej sprawie nie ma. Jeden z najgroźniejszych polskich bandytów o pseudonimie Rzeźnik jest m.in. podejrzewany o udział w zamordowaniu generała Marka Papały. Prokuratura oskarżyła go o kierowanie gangiem, ale Niemczyk przekonuje, że przy porwaniach i napadach pełnił tylko rolę wykonawcy, a nie mózgu. Bielscy policjanci uważają, że "Rzeźnik" tak mówi, bo przez lata za faktycznego szefa uważał Jacka C., ps. Komandos, byłego żołnierza czerwonych beretów z Bielska-Białej. Dlaczego nie jest sprawdzana współpraca obu gangsterów? Nie wiadomo. Zwłaszcza że obaj prowadzili też wspólne interesy - mieli agencję towarzyską zarejestrowaną na osobę z rodziny jednego z nich. - "Komandos" załatwił ze skorumpowanym policjantem z komendy w Bielsku-Białej, by z zabezpieczonego przez policję samochodu zniknęły obciążające Niemczyka dowody: pałki i kominiarki - opowiadają informatorzy "Rz" w policji. Te informacje potwierdza jeden z prokuratorów z Podbeskidzia. Do dziś nie wyjaśniono też wszystkich okoliczności ucieczki Niemczyka z wadowickiego więzienia w 2000 r. - czytamy w tekście "Znikające dowody przeciwko 'Rzeźnikowi'".

Co w 1997 roku w Pałacu Prezydenckim robili ludzie poszukiwani listami gończymi czy biznesmeni powiązani z mafią? Nie wiadomo, bo księga wejść z tego okresu zaginęła - pisze "Życie Warszawy" w artykule "Pięć kłopotów Kwaśniewskiego". W tym czasie budynek mieli odwiedzać m.in. Edward Mazur (poszukiwany za udział w zamachu na gen. Marka Papałę) czy Peter Vogel (kasjer lewicy, który w tym czasie był poszukiwany listem gończym). Księgą gości interesowała się bardzo sejmowa komisja śledcza ds. PKN Orlen. Posłowie chcieli sprawdzić, czy są na niej nazwiska osób odwiedzających fundację Jolanty Kwaśniewskiej "Porozumienie bez barier". Aleksander Kwaśniewski może się spodziewać nawet pięciu śledztw, w których groziłoby mu postawienie zarzutów. Były prezydent prawdopodobnie będzie musiał się tłumaczyć z fałszywej deklaracji o uzyskaniu wykształcenia. Wyjaśniana może być sprawa dewiz z majątku PZPR. W 1990 r. Kwaśniewski, jako przewodniczący SdRP, zdeponował je u jednego z adwokatów. Pieniądze przez Szwajcarię trafiły do firm prominentnych działaczy lub biznesmenów lewicy. Rok później, gdy szefował Polskiemu Komitetowi Olimpijskiemu, z kont przetransferowano za granicę znaczne sumy, bez zgody Ministerstwa Finansów.

Stanisław Łyżwiński z Samoobrony w Sejmie zasiada po raz drugi. W latach 2001-2005 jego podróże kosztowały nas 174 tys. 430 zł. Za taką kwotę można objechać Ziemię prawie 15 razy! - pisze "Superexpress" w artykule "Biorą na tankowanie, choć auta nie mają". Poseł jest od tego, by jeździć po kraju i odwiedzać wyborców, sęk w tym, że Łyżwiński... nie ma samochodu! - Ale często pożyczam. Tak to wygląda... - przekonuje zniecierpliwiony poseł. Pożyczonym autem do wyborców gna również małżonka posła, także parlamentarzystka Samoobrony. - Pożyczam od siostry. Hondę lub poloneza - wyjaśnia Wanda Łyżwińska (53 l.), która na paliwo w latach 2001-2005 wydała 131 tys. zł. Choć nie podróżuje tak często jak małżonek, to i tak za takie pieniądze mogłaby okrążyć Ziemię 11 razy. Pokaźne sumki do baków leją i inni. Andrzej Fedorowicz z LPR wyjeździł przez ostatnie cztery lata paliwa za 177 tys. zł, Stanisław Żmijan z PO tankował za 145 tys., a Wacław Martyniuk z SLD za "jedyne" 133 tysiące. Jednak wszystkich na głowę bije nieobecny już (na szczęście) w parlamencie Józef Tomala. Tylko w ciągu pierwszego roku pełnienia mandatu wlał do baku za 60 tys. zł!

Co trzymasz w piwnicy? Przetwory, słoiki, meble, a może rower? Michał Dworczyk (31 l.), obecny doradca premiera Marcinkiewicza, miał za młodu większą fantazję - ujawnia "Fakt" w tekście "Bombowy doradca premiera". Siedem pocisków artyleryjskich pełnych trotylu, mnóstwo amunicji do broni palnej i karabin Mauser - za trzymanie takich skarbów w piwnicy bloku na warszawskim Solcu dostał nawet wyrok: dwa lata w zawieszeniu. - Pociski z czasów kampanii wrześniowej zbierałem w Kampinosie, jeszcze będąc w liceum. Potem o nich zapomniałem i leżały w piwnicy ponad pięć lat - opowiada teraz doradca premiera.

Załoga PGNiG traci cierpliwość. Powód? MSP nie chce przydzielić jej akcji pracowniczych. Może znów być gorąco - twierdzi "Puls Biznesu" w tekście "Związkowcy PGNiG grożą protestami". Od debiutu PGNiG mija już pół roku. Program rządowy przewidywał, że do tego czasu skarb państwa sprzeda symboliczną akcję gazowej spółki, by umożliwić jej pracownikom przydział walorów. A są to wielkie pieniądze. Obecnie pakiet akcji, który należy się załodze gazowego potentata, jest wart grubo ponad 2,5 mld zł, ale o sprawie jest cichutko. Nadal nie wiadomo, jaki plan przekształceń PGNiG ma rząd i czy pracownicy będą mogli otrzymać walory swojej firmy. Związkowcy, którzy już są w sporze zbiorowym, tracą cierpliwość. Zarzucają opieszałość Pawłowi Szałamasze, wiceministrowi skarbu, odpowiedzialnemu za sektor gazowy. Niezadowoleniu dają wyraz w ostrych słowach zawartych w piśmie skierowanym do Wojciecha Jasińskiego, ministra skarbu. Związki zawodowe Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa zazwyczaj były dość skuteczne. W ubiegłym roku udało im się przekonać decydentów do upublicznienia firmy, grożąc nawet wyłączeniami gazu dla odbiorców.

Przegląd prasy przygotował
Sergiusz Sachno

Przegląd prasy

Od poniedziałku, 13 lutego 2006, publikujemy codzienny przegląd prasy. Możesz go zamówić w formie newslettera, odwiedzając stronę: http://www.wprost.pl/newsletter/