"WP": Chile bliżej demokracji

"WP": Chile bliżej demokracji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pisząc o zmarłym w niedzielę byłym dyktatorze Chile Augusto Pinochecie, "Washington Post" zauważa, że mimo autorytarnych metod rządzenia, pozostawił on kraj w dobrym stanie umożliwiając mu szybkie przejście do demokracji.
Dziennik przypomina, że w ciągu ostatnich 15 lat, czyli od odejścia generała na emeryturę, gospodarka Chile rozwijała się w tempie dwukrotnie wyższym niż średnia wzrostu w Ameryce Łacińskiej, a margines ubóstwa został zmniejszony o połowę.

Kraj jest także jedną z najbardziej udanych demokracji na kontynencie - od niedawna rządzi w nim pierwsza kobieta-prezydent, socjalistka Michelle Bachelet, która była prześladowana w czasie dyktatury junty Pinocheta.

"Czy nam się to podoba, czy nie, Pinochet przyczynił się do tego sukcesu. Wprowadził reformy wolnorynkowe, które umożliwiły chilijski cud gospodarczy, i których nie odważyli się cofnąć nawet socjalistyczni następcy (prezydenta Salvadora) Allende. Zaakceptował także przejście do demokracji, ustępując pokojowo ze stanowiska w 1990 roku po przegraniu referendum" - pisze "Washington Post" w artykule redakcyjnym.

Gazeta porównuje Pinocheta z Fidelem Castro, który na tle chilijskiego dyktatora - jej zdaniem - wypada dużo mniej korzystnie. Obaj mają na sumieniu tysiące ofiar, zamordowanych przeciwników reżimu, ale dyktator komunistycznej Kuby doprowadził gospodarkę do ruiny i wciąż odmawia jej zreformowania.

Potwierdza to słuszność tezy zmarłej niedawno byłej ambasador USA przy ONZ Jeanne Kirkpatrick, że w ostatecznym rozrachunku prawicowi dyktatorzy, jak Augusto Pinochet czy Francisco Franco w Hiszpanii, wyrządzają mniej szkód niż władcy komunistyczni, gdyż ich reżimy częściej torują drogę do liberalnej demokracji.

"Ona także była oczerniana przez lewicę. Teraz jednak powinno to być oczywiste: miała rację" - pisze na koniec "Washington Post".

ab, pap