Kim my właściwie jesteśmy?

Kim my właściwie jesteśmy?

Gubię się. Wmówiono mi, że koniecznie muszę gdzieś przynależeć. Jak nie Państwo Narodowe, to ideologia gender. Jak nie Polak, to Europejczyk. Jeszcze ciekawiej jest w kontekście geopolityki. Jakieś dwa lata temu należeliśmy do Zachodu, a teraz? Sam Zachód mówi: nie wiedzieliśmy jak bardzo Europa Środkowa ma jednak mentalność wschodnią. Siedzę właśnie w kawiarni, piję hipsterską kawę i zastanawiam się, czy jednak bycie Polakiem to nie za mało?

Rok Pański 1795. Ktoś kojarzy datę? Trzeci i ostatni rozbiór Polski. Nasz kraj znika z map na blisko 123 lata. Nie ma naszej państwowości. W szkołach prowadzi się masową rusyfikację i germanizację. W wyniku rozpadu świata kolonialnego, czyli I Wojny Światowej, rodzi się II Rzeczpospolita. To piękna karta w naszej historii, lecz długo nie dano nam się tym nacieszyć.

Mrok nastał szybko. Kolejna wojna i wieki ciemne następujące po niej - okupacja ZSRR. To dosadne stwierdzenie, ale prawdziwe. O czym zapomnieliśmy? Albo inaczej: czego nas pozbawiono przez te prawie 200 lat nieobecności? Tożsamości narodowej. Mitu założycielskiego. Nikt z nas już nie pamięta, jak za czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów szlachta polska wierzyła w swoje sarmackie pochodzenie. To był piękny mit umiłowania wolności, dobroduszności czy odwagi. Byliśmy Sarmatami tworzącymi państwo polskie. To była legenda na miarę wielkich narodów. Dla przykładu Niemcy to przecież Germanie, ze słynną Pieśnią o Nibelungach na czele. Amerykanie są w tym mistrzami. Konstytucja podniesiona do miana relikwii. Zgrabna i chwilowa opowieść o Ojcach Założycielach, czy w końcu może nam mało znany epizod dotarcia okrętu „Mayflower” do wybrzeży Ameryki. Rosjanie? Romanowowie dali mit Świętej Rusi i przedstawili Moskwę, jako Trzeci Rzym. Francuzi to przecież Frankowie i słynna Joanna d'Arc. Wszystkie przytoczone przypadki to tylko pewnego rodzaju mistycyzm narodowy. A jednak ma olbrzymią siłę oddziaływania. Jest czynnikiem państwotwórczym i unifikującym społeczeństwo wokół Państwa. Postawię śmiałą tezę. Nie ma mowy o budowie silnego i zjednoczonego narodu bez legendy o jego powstaniu. To musi być historia, pod którą każdy by się podpisał i utożsamiał się z nią na co dzień.

„Choć nieraz mówię o durnej Polsce, wymyślam na Polskę i Polaków, to przecież tylko Polsce służę” - Józef Piłsudski

Mamy III Rzeczpospolitą u początku XXI wieku. Zbudowaliśmy piękne autostrady i chwalimy się swoją pracą w korporacjach, ale jednak to za mało. Brakuje celu dla zbiorowej świadomości. Polska? To za mało. Musimy sięgnąć głębiej. Mieliśmy takie dwie szanse. Solidarność. To pierwsza z nich. Najpierw ośmieszona przez Lecha, a później zawłaszczona przez PiS. Obecnie karzeł, a nie symbol. Słabe czasy rodzą wielkich ludzi. PRL zrodził największego z nich - papieża Jana Pawła II. Przed żadnym człowiekiem wolnego świata, twardogłowi z Kremla nie drżeli tak, jak przed nim. Wstąpił na Tron Piotrowy, jako niezwykle silny człowiek. Zmarł będąc duchem. Nawet nie zdajemy sobie sprawy, że jego słowom zawdzięczamy obecny poziom życia: „Niech zstąpi Duch Twój! Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi. Tej ziemi”. Jak pielęgnujemy pamięć o nim? Stawiając setki karykatur, które nazywamy pomnikami. A czy sama idea stawiania monumentu jest reliktem przeszłości? Skądże znowu! Jak ktoś był w Turcji to zapewne widział pomniki Atatürka - majestatyczne. Można czuć dumę, stojąc pod nimi. Podsumowując, mamy dwie wielkie idee, które mogłyby posłużyć jako mit założycielski. Mea culpa, mieliśmy. Zrobiliśmy wszystko, żeby zaprzepaścić tę szansę.

„Naród, który nie wierzy w wielkość i nie chce ludzi wielkich, kończy się. Trzeba wierzyć w swą wielkość i pragnąć jej” - kard. Stefan Wyszyński.

Jeżeli miałbym wskazać największą stratę, jaką odniosła III Rzeczpospolita, to jest to właśnie brak owego mitu. Idei, która by nas jednoczyła. To jedna z istotnych cech wielkich narodów tego świata. Polak, który nadejdzie i da nam to poczucie, przejdzie do historii. Mit założycielski jest dla narodu niczym ogień prometejski. Kończę pić zimną już kawę, jest tak gorzka jak koniec tego felietonu. Wrócę do domu, czekając na polski „Pierścień Nibelungów” pióra Richarda Wagnera. Czas najwyższy, bo bycie Polakiem to jednak za mało. Na koniec zapytam przewrotnie. Gdzie są nasi liderzy? Może jeszcze się nie narodzili...

Ostatnie wpisy

  • Jacek, puść „Syna” Phillipa Meyera w TVP!1 cze 2017, 18:18Zwracam się z apelem do prezesa TVP Jacka Kurskiego o emisję serialu "Syn" pióra Phillipa Meyera w TVP. Stacja AMC właśnie będzie emitować ostatni odcinek. Produkcja ma rewelacyjne oceny krytyków i widzów. Nie mogło być inaczej, skoro sama książka...
  • Wykluczony Noblista1 mar 2017, 19:33Czasami potrzeba całego życia, żeby napisać tę jedną książkę. Nieśmiertelne opus magnum. A chwilę po tym umrzeć, będąc wyobcowanym przez totalitarny system. "Doktor Żywago" pióra Borysa Pasternaka to jedna z tych powieści, której wymowa będzie...
  • Dzień dobry, nazywam się Marek. Marek od gnoju11 sty 2017, 19:23Tak zaczyna się opowieść człowieka pełnego determinacji. Niemalże irracjonalne zaangażowanie i wiara w to co się robi okazały się kluczem do sukcesu w biznesie. Marek z niewątpliwie smrodliwego interesu uczynił sztukę, a o jakości jego "produktu"...
  • Nie-aborcjonowani milczą15 lis 2016, 15:16Nic o nas bez nas. W tym przypadku trzeba wprost napisać - wszystko o nas, bez nas. Od kilku miesięcy przetacza się dyskusja czy to o aborcji, czy o projekcie ustawy "Za Życiem", a przecież rząd Beaty Szydło pracuje nad kolejnymi propozycjami. W...
  • Przemysł NGO oparty na 1% - efektywny tylko dla nielicznych3 paź 2016, 9:20Miała być pomoc najsłabszym, a wypycha się kieszenie prezesów-społeczników. Mowa tu o jednym procencie podatku dochodowego przekazywanego do NGO. W praktyce blisko 1/3 wpływów jest reinwestowana w kampanie marketingowe przez tak zwane "tłuste...