Jacek, puść „Syna” Phillipa Meyera w TVP!

Jacek, puść „Syna” Phillipa Meyera w TVP!

Zwracam się z apelem do prezesa TVP Jacka Kurskiego o emisję serialu "Syn" pióra Phillipa Meyera w TVP. Stacja AMC właśnie będzie emitować ostatni odcinek. Produkcja ma rewelacyjne oceny krytyków i widzów. Nie mogło być inaczej, skoro sama książka wyznacza wysoki poziom. Obecnie żadna polska telewizja nie emituje tak wysokiej jakości materiału. TVP powinna wykorzystać tę lukę na rynku. Zwłaszcza po wpadce TVN z Bell Epoque.

Przyjrzyjmy się bliżej historii, która zaczyna się od pułkownika Eli - założyciela rodu. Na dzikim zachodzie w morzu krwi buduje on podwaliny pod dobrobyt swoich dzieci. Koniec lektury przedstawia czasy współczesne. Multimilionerka Jenne u schyłku życia „obwozi” swoje znudzone wnuki po farmie helikopterem. Gdzieś pomiędzy pojawia się Peter, wyrzut sumienia ojca. I tak mija 150 lat, gdzie własna przelana krew staje się drogą do zbawienia... Kanwą powieści jest kolonizacja Teksasu przez USA. Tak zwani „biali” walczą z Indianami o ziemię. Tu upada mit założycielski Stanów Zjednoczonych. Nie ma bohaterskich czynów, ani nawet ściskających za serce przemówień. Jest czysta eksterminacja rdzennych mieszkańców bezkresnych prerii. Oczywiście „kolorowi” nie są dłużni. Panuje jedna zasada - kto kogo pierwszy dopadnie. I tak rodzina młodego McCullough zostaje napadnięta przez plemię Komanczów. Eli i jego brat zostają porwani. Jedynie Eli przeżyje i przez trzy lata będzie walczyć o przetrwanie. To pierwsza część opowieści. Druga to dzienniki Petera McCullough - syna. Powstają one w momencie rozkwitu potęgi rodziny. Peter jest dojrzałym mężczyzną, a nestor rodziny kończy swe dzieło. Przelewa ostatnią krew. Musi być pewny, że zabił wszystkich, którym mógł coś zabrać. Jego syna dręczą wyrzuty sumienia, które powinny doskwierać ojcu... Mimo to nazywa siebie tchórzem. Szczyt potęgi rodziny McCullough przypada na okres życia praprawnuczki pułkownika - Jenne. W świecie mężczyzn młoda dziewczyna musi udowodnić swoją wartość. Robi to ze zdumiewającą skutecznością, zmieniając tradycyjny wypas bydła w biznes oparty na petro dolarach. Koniec jej życia to jednak widoczne ślady schyłku siły rodziny McCullough. Cztery pokolenia charakteryzowały takie cechy jak brutalność, niezłomność czy dążenie do celu bez względu na koszty. A wnuki Janne nie interesuje nic poza wydawaniem pieniędzy. I tak na przestrzeni 150 lat widzimy, jak rodzi się i praktycznie umiera potęga rodziny McCullough. A może Philipp Meyer chciał w ten metaforyczny sposób pokazać historię USA? Albo jest to po prostu uniwersalny model narodzin i upadku każdego imperium w dziejach ludzkości. Brutalność, niezłomność i chaos, które towarzyszą przy narodzinach, tworzą silnych ludzi. Późniejszy dobrobyt rodzi melancholię i degrengoladę tkanki społecznej. Tak przecież upadł Rzym, rodzina McCullough; a być może również jest to symbol schyłku dominacji białego człowieka na świecie? Tylko niech mi tu „kochani aktywiści” nie cieszą się zbytnio, bo ta nierówność w dochodach oznacza dobrobyt dla świata zachodu, którego staramy się być częścią. To się nazywa - przemilczana prawda. Oczywiście jest to na rękę nam - białym. Tak, wiem, nie mogłem wytrzymać bez prowokacji. #Uśmiech

Myśląc o swoim życiu mam nieodparte wrażenie, że sam jestem takim pułkownikiem Eli swoich czasów i swojej rodziny. Nie jestem zasmarkaną i biedną „sierotką Marysią”. Chociaż tak domniema wielu, widząc mój wózek. I wielu już się przekonało, że zupą pomidorową lubianą przez większość - nie jestem. Budzę podziw, będąc przekonanym o swojej wyjątkowości, a w tym samym czasie jestem bezwzględny wobec siebie i swoich bliskich w realizacji planów. Można to nazwać wprost - po trupach do celu. Chociaż dla higieny umysłu wolę tak nie myśleć - oczywisty sarkazm. Tworzę, ale też niszczę, bo podobnie jak pułkownik Eli jestem przekonany, że mój zysk jest czyjąś stratą. I strzelam, strzelam, strzelam… Fuck, ależ się uzewnętrzniłem!

Wróćmy do tematu drogi Jacku - wybacz za bezpośredni zwrot, ale my blogerzy już tak mamy. Zamierzam ciebie przekonać do mojego apelu. Ostatni emitowany serial w kanale publicznym, który pamiętam to „Lost”. Zresztą kto tego nie oglądał?! Dwa odcinki co tydzień w czwartek o godzinie 20.10. Całe osiedla zbierały się, żeby zobaczyć najnowszych „Lostów”. No dobrze, oddajmy cześć i chwałę fanom Prison Break i Dr. House. Co prawda nie zaliczam się do tego grona, ale nie kwestionuję ich jakości. Dodajmy do tego polski „Ludzie Honoru” i… tyle. Wszystkie najlepsze seriale ostatnich lat przeszły nam dosłownie koło nosa. Wymienię chociażby Grę o Tron, House of Cards, Tabu, Borgia czy Vikings. Można by jeszcze długo wymieniać. Czy jakikolwiek z nich pokazała TVP, TVN czy Polsat? Ależ skąd. Przecież polski widz jest tak tępy, że można mu tylko pokazać „Na Wspólnej”, „Szpital” czy „Trudne Sprawy”. Mam nieodparte wrażenie, że dosłownie jest to powód nieobecności ambitnych seriali w main streamie. Jacek, masz szansę to zmienić! To naprawdę dobry pomysł. Pokażesz w ten sposób, że potrafisz narzucić tempo konkurentom. A Polakom dasz rozrywkę na wysokim poziomie. Główną rolę gra sam Pierce Brosnan. Jestem przekonany, że popyt masz zagwarantowany. Sentyment dopełni działa, a to masz pewne… Wystarczy przypomnieć sobie słynne pytanie sprzed niemalże 15 lat: „… idziemy oglądać lostów dzisiaj o 20?”. Odpowiedź zawsze brzmiała: TAK!

Ostatnie wpisy

  • Kim my właściwie jesteśmy?29 mar 2017, 21:08Gubię się. Wmówiono mi, że koniecznie muszę gdzieś przynależeć. Jak nie Państwo Narodowe, to ideologia gender. Jak nie Polak, to Europejczyk. Jeszcze ciekawiej jest w kontekście geopolityki. Jakieś dwa lata temu należeliśmy do Zachodu, a teraz?...
  • Wykluczony Noblista1 mar 2017, 19:33Czasami potrzeba całego życia, żeby napisać tę jedną książkę. Nieśmiertelne opus magnum. A chwilę po tym umrzeć, będąc wyobcowanym przez totalitarny system. "Doktor Żywago" pióra Borysa Pasternaka to jedna z tych powieści, której wymowa będzie...
  • Dzień dobry, nazywam się Marek. Marek od gnoju11 sty 2017, 19:23Tak zaczyna się opowieść człowieka pełnego determinacji. Niemalże irracjonalne zaangażowanie i wiara w to co się robi okazały się kluczem do sukcesu w biznesie. Marek z niewątpliwie smrodliwego interesu uczynił sztukę, a o jakości jego "produktu"...
  • Nie-aborcjonowani milczą15 lis 2016, 15:16Nic o nas bez nas. W tym przypadku trzeba wprost napisać - wszystko o nas, bez nas. Od kilku miesięcy przetacza się dyskusja czy to o aborcji, czy o projekcie ustawy "Za Życiem", a przecież rząd Beaty Szydło pracuje nad kolejnymi propozycjami. W...
  • Przemysł NGO oparty na 1% - efektywny tylko dla nielicznych3 paź 2016, 9:20Miała być pomoc najsłabszym, a wypycha się kieszenie prezesów-społeczników. Mowa tu o jednym procencie podatku dochodowego przekazywanego do NGO. W praktyce blisko 1/3 wpływów jest reinwestowana w kampanie marketingowe przez tak zwane "tłuste...