Pięć lat temu, gdy Kosowo jednostronnie ogłosiło swoją niepodległość, Serbia straciła historyczną kolebkę. Te z krajów Unii Europejskiej, które uznały tę niepodległość, straciły nie tylko honor ale również rozsądek. To nie zbrodnia – to coś gorszego. To głupota.
Błąd pierwotny został popełniony w marcu 1999 roku, gdy NATO rozpoczęło bombardowanie Jugosławii, co de facto było pierwszym krokiem ku niepodległemu Kosowu. Pamiętam patetyczne deklaracje ówczesnych czołowych polityków, którzy nazywali to „pierwszą wojną o prawa człowieka a nie o ropę naftową”. Śmiech na sali! Jakie prawa człowieka? Owszem, paralimilitarne bojówki serbskie mordowały i zastraszały Albańczyków, także tych niewinnych, niezwiązanych z mafią. Ale co się potem działo z Serbami, Cyganami i nieposłusznymi Albańczykami? To samo – a może nawet było gorzej, a różnica polegała na tym, że zbrodni dokonywali panowie z tzw. Wyzwoleńczej Armii Kosowa (UCK) czyli zbrojnego ramienia mafii. O jakich zatem prawach człowieka mówimy? Symbolem ofiar po albańskiej stronie jest Sabahete Tolaj - zanim została policjantką służyła w UCK. Tolaj walczyła o niepodległe i praworządne Kosowo - teraz została zamordowana przez bandytów z mafii kosowskiej, którzy chcieli Kosowa będącego europejską stolicą handlu narkotykami, bronią i ludźmi. I to oni wygrali.
Pięć lat temu , powtórzę, Serbia straciła swoją historyczną kolebkę. Europa straciła jednak coś równie ważnego - straciła i honor, i rozsądek. Tylko pięć krajów unijnych nie uznało Kosowa – Cypr, Grecja, Hiszpania, Rumunia i Słowacja. Oczywiście kierowały nimi głównie analogiczne do serbskich problemy – ale nie zmienia to faktu, że kraje te uratowały honor UE. Od początku przestrzegałam przed precedensem kosowskim i jego negatywnymi skutkami. I nie trzeba było na nie długo czekać - już w sierpniu 2008 roku Osetia, powołując się na casus Kosowa, ogłosiła niepodległość. Teraz, gdy mamy do czynienia z coraz silniejszymi dążeniami niepodległościowymi Szkocji czy Flandrii mam lekkie schadenfreude – Wielka Brytania była wszak jednym z gorliwszych grabarzy serbskiego Kosowa. A w czymże Szkoci mieliby być gorsi od kosowskich Albańczyków, by nie mogli mieć zupełnie niepodległego państwa? Efekt domina to jeden ze skutków niepodległości Kosowa.
Ale zadajmy inne pytanie: co Europa ma z niepodległego Kosowa? Nic - tylko problemy i zobowiązania finansowe, bo na razie to państwo jest beneficjentem rozmaitych funduszy, a jego mieszkańcy zalewają falami kraje zachodniej Europy. Europa faktycznie może uwierzyła, że walczy o prawa człowieka - choć rzecz jasna Niemcy czy Brytyjczycy grali na osłabienie Serbii. Europa jako całość nie skorzystała jednak na niepodległości Kosowa. W przeciwieństwie do Ameryki, która nieopodal kosowskiego miasta Urosevac (kosowska nazwa Ferizaj), zbudowała drugą co do wielkości bazę wojskową w Europie – Bondsteel. Poza wzmocnieniem przyczółku militarnego są i inne profity: brzydka ziemia kosowska kryje skarby – kopalnie ołowiu, cynku, srebra, węgla kamiennego i brunatnego. Zastanówmy się, kto je dzisiaj eksploatuje, a będziemy wiedzieli , kto skorzystał na tej wojnie.
Wstyd mi za Polskę, która niczym zapryszczony i zakompleksiony prymusek, ustami ministra Radosława Sikorskiego jako jedna z pierwszych zadeklarowała swoje poparcie dla niezależnego Kosowa. I tylko zwłoka prezydenta Kaczyńskiego, który zdawał sobie sprawę z konsekwencji tej decyzji, ocaliła resztę naszego honoru. Ministrowi Sikorskiemu dziwię się podwójnie, bo ani o głupotę, ani o brak wiedzy nie mogę go podejrzewać - sam kilka lat wcześniej ostrzegał przed skutkami niezależności Kosowa , mafią i terroryzmem spod znaku UCK, mającego zresztą powiązania z tym, co nazywamy Al Kaidą…
I jeszcze postscriptum – biografia haskiej prokurator Carli del Ponte, która opisała handel organami serbskich jeńców, uprowadzonych przez mafię kosowską. I decyzja trybunału haskiego, który dwa miesiące temu uniewinnił i uwolnił byłego premiera Kosowa, Ramusha Haradinaja, który wsławił się osobistym zarzynaniem Serbów.
Pięć lat temu , powtórzę, Serbia straciła swoją historyczną kolebkę. Europa straciła jednak coś równie ważnego - straciła i honor, i rozsądek. Tylko pięć krajów unijnych nie uznało Kosowa – Cypr, Grecja, Hiszpania, Rumunia i Słowacja. Oczywiście kierowały nimi głównie analogiczne do serbskich problemy – ale nie zmienia to faktu, że kraje te uratowały honor UE. Od początku przestrzegałam przed precedensem kosowskim i jego negatywnymi skutkami. I nie trzeba było na nie długo czekać - już w sierpniu 2008 roku Osetia, powołując się na casus Kosowa, ogłosiła niepodległość. Teraz, gdy mamy do czynienia z coraz silniejszymi dążeniami niepodległościowymi Szkocji czy Flandrii mam lekkie schadenfreude – Wielka Brytania była wszak jednym z gorliwszych grabarzy serbskiego Kosowa. A w czymże Szkoci mieliby być gorsi od kosowskich Albańczyków, by nie mogli mieć zupełnie niepodległego państwa? Efekt domina to jeden ze skutków niepodległości Kosowa.
Ale zadajmy inne pytanie: co Europa ma z niepodległego Kosowa? Nic - tylko problemy i zobowiązania finansowe, bo na razie to państwo jest beneficjentem rozmaitych funduszy, a jego mieszkańcy zalewają falami kraje zachodniej Europy. Europa faktycznie może uwierzyła, że walczy o prawa człowieka - choć rzecz jasna Niemcy czy Brytyjczycy grali na osłabienie Serbii. Europa jako całość nie skorzystała jednak na niepodległości Kosowa. W przeciwieństwie do Ameryki, która nieopodal kosowskiego miasta Urosevac (kosowska nazwa Ferizaj), zbudowała drugą co do wielkości bazę wojskową w Europie – Bondsteel. Poza wzmocnieniem przyczółku militarnego są i inne profity: brzydka ziemia kosowska kryje skarby – kopalnie ołowiu, cynku, srebra, węgla kamiennego i brunatnego. Zastanówmy się, kto je dzisiaj eksploatuje, a będziemy wiedzieli , kto skorzystał na tej wojnie.
Wstyd mi za Polskę, która niczym zapryszczony i zakompleksiony prymusek, ustami ministra Radosława Sikorskiego jako jedna z pierwszych zadeklarowała swoje poparcie dla niezależnego Kosowa. I tylko zwłoka prezydenta Kaczyńskiego, który zdawał sobie sprawę z konsekwencji tej decyzji, ocaliła resztę naszego honoru. Ministrowi Sikorskiemu dziwię się podwójnie, bo ani o głupotę, ani o brak wiedzy nie mogę go podejrzewać - sam kilka lat wcześniej ostrzegał przed skutkami niezależności Kosowa , mafią i terroryzmem spod znaku UCK, mającego zresztą powiązania z tym, co nazywamy Al Kaidą…
I jeszcze postscriptum – biografia haskiej prokurator Carli del Ponte, która opisała handel organami serbskich jeńców, uprowadzonych przez mafię kosowską. I decyzja trybunału haskiego, który dwa miesiące temu uniewinnił i uwolnił byłego premiera Kosowa, Ramusha Haradinaja, który wsławił się osobistym zarzynaniem Serbów.