Dlaczego o przyjemnościach? Bo praca – przynajmniej dla mnie – to przyjemność... ale czasem z pracą wiążą się dodatkowe obowiązki, które mogą być jeszcze większą przyjemnością.
Robię zdjęcia. No, tak. Robię zdjęcia jak mnóstwo ludzi na całym świecie. Od kilku lat, co miesiąc globalna sprzedaż waha się od dwóch do prawie 6. milionów sztuk cyfrowych aparatów fotograficznych różnego typu – więc pewnie zdjęcia nimi robią setki milionów ludzi. Dlaczego więc o tym piszę? Z dwóch zasadniczych powodów.
Po pierwsze – zdjęcia to sztuka. Tak, wiem. Kiedyś to dopiero była sztuka. Artysta brał sprzęt niedostępny dla zwykłych śmiertelników i... Fotografował... Był wyjątkowy. Miał przewagę – profesjonalny aparat, ciemnię, albo środki na wysokiej klasy laboratorium. Miewał Atelier i niemal monopol na zdjęcia do dowodów i legitymacji... Ale pojawiła się masowa technologia i... CLIC! ...się skończyło.
Nie wdając się w biznesowo – marketingowo – strategiczne rozważania o gasnących modelach biznesowych, dzisiaj zdjęcia może robić każdy. Naprawdę wysokiej jakości sprzęt dostępny jest za pieniądze, które nawet niezamożny fotoamator jest w stanie uzbierać. Lub pożyczyć, bo nowoczesne finanse ze swoimi innowacjami służącymi finansowaniu zakupów konsumenckich potrafią ułatwić sytuację.
Więc... CLIC! ...się skończyło życie w starym świecie ekskluzywnej fotografii. Ale to, że setki milionów ludzi robi zdjęcia, nie znaczy, że nie mogą one być sztuką. To akurat nie zmieniło się ani na jotę. Zmieniło się za to coś zupełnie innego: po to, by być artystą, może sięgnąć dzisiaj każdy. Wystarczy chcieć się uczyć, lub mieć talent lub szczęście – a najlepiej wszystko na raz. I każdy może zrobić coś wyjątkowego. Zawodowcy nie mają już monopolu. I to mnie strasznie cieszy – bo dostarczanie ludziom radości dzięki sprzętowi, który uwalnia ich twórcze instynkty jest jednym z powodów, które motywują mnie do cięższej pracy. Dlatego dziś o tym piszę.
Po drugie – piszę o tych przyjemnościach – bo jest konkurs. Konkurs fotograficzny ABC Data, który jest mi tym bliższy, że zasiadam w jury. Bo – inaczej niż niektórzy fotoamatorzy – kocham fotografię także taką, która nie przeszła przez obiektyw mojego własnego aparatu. Kocham fotografię... dobrą. Ciekawą. W formie lub w temacie. Kocham fotografię, która porusza jakąś cienką strunę w sercu i umyśle i albo w abstrakcyjnej mozaice pozornie zwykłych przedmiotów, albo w historii czytelnie zamrożonej w kadrze ramki zdjęcia... fascynuje.
Mam też swoje ulubione zdjęcia. Zdjęcia... kontrastów. Owoców na targu, które na zdjęciu wyglądają jak mozaika. Nic, tylko kształty i kolory. Widać jakie to owoce, ale znaczenie nazw rozmywa się w wielokolorowej, zarazem regularnej i poplątanej plamie... Albo mroczna plama słoni, przecinających całym stadem ruchliwą drogę wyjeżdżoną w piasku. Piasek, brązowo – żółty, słonie, skropione deszczem, który właśnie przestał padać, prawie że czarne, jak jacyś przybysze z innego świata. Lub miękkość wody zatrzymanej w sfotografowanej chwili spadku w kamienny pozornie tylko niewzruszalny twardością bazaltu kanion.
Szukałam w dziesiątkach prac, które do nas napłynęły niezwykłości spojrzenia. Umiejętności opowiadania jedną chwilą. Poczucia estetyki i jej zaprzeczenia. Harmonii i chaosu splecionych ze sobą, lub proporcji kadru i dysproporcji treści. Przejrzałam setki zdjęć...
I znalazłam...
Ale nie byłabym sobą, gdybym nie pokazała Wam ciekawych danych, a więc:
-
Globalna sprzedaż aparatów fotograficznych, o której wspomniałam – dane opracowane w kraju, który ma szczególny wkład w upowszechnienie fotografii:
http://www.hardwarezone.com.sg/tech-news-digital-camera-sales-show-signs-improving
-
A jako ciekawostkę – link do materiału z Fotomaniaka o prawdopodobnie najstarszej fotgrafce świata...
Robi wrażenie (temat, tekst taki sobie)...
http://www.fotomaniak.pl/106865/101-nadal-fotografuje/