List do Sylwestra Biragi

List do Sylwestra Biragi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Drogi Sylwestrze! Piszę do Ciebie, by podziękować za zaproszenie na premierę Twojego spektaklu „Dziękuję tatusiu”. A zatem dziękuję Ci, drogi Sylwestrze.
Dziękuję Ci, bo miałem okazję siedzieć w zapełnionej sali Teatru Druga Strefa, z kieliszkiem cierpkiego wina w dłoni. Popracuj trochę nad tym winem. W mojej piwnicy stoi stary gąsiorek, który czeka tylko na ponowne odkrycie. Ale ja nie o winie.

Dziękuję Ci, drogi Sylwestrze, że mogłem uczestniczyć w tej premierze. Widziałem mnóstwo zaciekawionych twarzy (poziom zaciekawienia rósł z każdym kieliszkiem). Pamiętam, że w sali, tuż przed rozpoczęciem spektaklu, panowała gwarna atmosfera. Swojska, rubaszna, jarmarczna. Trochę nieteatralna. A może właśnie bardzo teatralna? Jak myślisz, drogi Sylwestrze?

I zjawiłeś się, niczym szpieg z krainy dreszczowców. Zasiadłeś przy rodzinnym stole zarysowującym granice sceny. Niewiele osób zwróciło na Ciebie uwagę. Pamiętam, że ze skupieniem obserwowałeś otoczenie. I zaczęła się impreza. Przywitałeś wszystkich zebranych gości, w tym Twoją rodzinę, którą szczerze kochałeś. Przy połączonych stołach ustawionych w podkówkę i przykrytych białym obrusem, siedziała część publiczności. Sylwestrze, nie zazdrościłem im na początku. Wiesz, jak to jest. Przychodzisz do teatru, chcesz być anonimowy, a tu ktoś nagle wskazuje na Ciebie palcem, światła reflektorów skupiają się na Tobie i musisz włączyć się do świata spektaklu. Potworne przeżycie. W moim przypadku zawsze kończyło się to kompromitacją. Tym razem jednak, wraz z upływem minut i kolejnych scen, zacząłem zazdrościć Twoim gościom coraz bardziej. Zazdrościłem, że mogą razem z Tobą uczestniczyć w tym spektaklu, jako czynni paraaktorzy. Widziałem, że ci naturszczycy pozwolili się wciągnąć w Twoją grę.

Sylwestrze! Wznosiłeś liczne toasty za swoich bliskich, zebranych przy rodzinnym stole. Opowiadałeś ich historie i Wasze wspólne doświadczenia. Opowiadałeś, jak dziadek próbował nauczyć Cię mężnie znosić cierpienie, gdy trzymał Cię szamocącego się nad taflą jeziora. Opowiadałeś też, jak ojciec nauczył Cię nie igrać z ogniem, kiedy przywarł Twoją dłoń do rozgrzanego pieca. Wspominałeś też coś o wujku, który straszył, że utnie Ci Twoje odstające uszy. Twoja mama, by uchronić Cię przed wujkiem, zaklejała je taśmą. Wszystkim byłeś taki wdzięczny za to, że nauczyli Cię żyć w tym brutalnym nieraz świecie. W atmosferze miłości, oczywiście.

Przyznam Ci się do czegoś, Sylwestrze. Zagrałeś życiowego pierdołę. Prostego sprzedawcę ze sklepu meblowego. Próbowałeś ukryć, jak bardzo nienawidzisz swojej pracy – przykrywając ten fakt miłością do swojej rodziny. Wiem, wiem. Taki był zamiar. Ale potem Twój bohater mnie zaskoczył. Z rodzinnej sielanki okraszonej włazidupstwem, przeszedłeś subtelnie i niezauważenie do wystawienia rachunku. Impreza urodzinowa Twoja i Twojego ojca przerodziła się w festiwal zadawania ciosów, które uderzały w czułe punkty członków Twojej rodziny. Brawo!

Swoje refleksje i oskarżenia uwieczniłeś na fotografiach. Było mi niezwykle miło móc podziwiać Twoją fotogalerię. Doprawdy imponująca. Słodkie bobaski z niesłodkim grymasem, gołe tyłki w plenerze, nudystyczne upodobania wujka Helmuta, wspomnienia ojca z Hitlerjugend (świetnie wyglądał w mundurze), Twoje odstające uszy, majtki sąsiadki, dom wzniesiony siłą rąk Twojego ojca, występy go go z udziałem Twojego ukochanego kuzyna Pięknego Klausa. Dziękuję Ci za te zdjęcia, Sylwestrze.

Nie wiem, czy powinienem, ale podziękuję Ci za coś jeszcze. Za to, że ujawniłeś czarne karty każdej rodziny. Że pokazałeś prawdziwe oblicze sielanki. Podniosłeś dywan i pokazałeś, co się pod nim ukrywa. Wiem, że wielu to obrzydzi, zniesmaczy, niemile zaskoczy. Ale cóż, wiem, że nie lubisz przesłodzonych bajek.

Drogi Sylwestrze, dziękuję raz jeszcze za zaproszenie na premierę. Będę zachęcał wszystkich, by odwiedzili Cię w Twoim teatrze na Mokotowie. Warto w końcu przekonać się, że nie jestem jedyny na tym ziemskim padole, z moimi fanaberiami na temat rodziny.

Pozdrawiam Cię serdecznie,
Maciej Kawiński

PS. Drogi Sylwestrze, jest taki zwyczaj, że pisze się PS. Kończę mój list dobrą radą – nie słuchaj tych, których stopy mają ograniczony kontakt z ziemią.

Ostatnie wpisy