Widziałam go w zeszłym roku we Lwowie. Jurij Bohdan Szuchewycz, syn Romana, ostatniego komendanta UPA, zawiadującego rzezią wołyńską, akcją w której Ukraińcy zamordowali ponad 60 tysięcy Polaków. Siekierami, piłami, bagnetami. Raczej nie strzelali, bo szkoda im było amunicji.
Wiem, wiem, winy ojca nie przechodzą na syna. Tego się nie dziedziczy, nie dostaje w spadku. W tym przypadku jest jednak trochę inaczej. Szuchewycz syn zawdzięcza swoją karierę polityczną dokonaniom ojca. W wyborach wystartował z ramienia Partii Radykalnej, której przywódca Ołech Laszko miał nadzieję, że to właśnie Szuchewycz, jako najstarszy otworzy pierwsze po wyborach posiedzenie Parlamentu i stanie się symbolem nowej Ukrainy. Na szczęście znalazł się o miesiąc starszy parlamentarzysta.
Spotkałam go w zeszłym roku we Lwowie. Ponad 80-letni niewidomy pan odpalający papierosa od papierosa. Z umysłem jasnym i ostrym. Tam, w zachodniej Ukrainie jest bohaterem. Co się dziwić, przecież jego ojciec walczył o wolną Ukrainę, a że dokonał ludobójstwa. Cel przecież uświęca środki. Szuchewycz umie to pięknie wytłumaczyć. Opowiedzieć o ekspansywnych panoszących się na Wołyniu Polakach, o tym, że ich UPA mordująca wieś, po wsi, mężczyzn, kobiety i dzieci była jak nasza AK i w końcu z ledwo słyszalną w głosie ironią, że ojciec gdyby żył, to byłby za polsko-ukraińskim pojednaniem. Myślę, że mówił to po to, żeby urazić, rozdrapać niezagojone rany w stosunkach polsko-ukraińskich, że zrobi wszystko, by nie doprowadzić do pojednania w kwestii rzezi wołyńskiej. Teraz ma do tego znakomite narzędzie - parlamentarną mównicę. A że mówcą jest świetnym, to Ukraińcy będą go słuchali z zapartym tchem. I zaraz wyjdzie na to, że to Polacy są winni rzezi na Wołyniu.
Dobre państwowe wsparcie już ma zapewnione. Szefem Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej jest prof. Wołodymyr Wiatrowycz, zaledwie 37-letni historyk, w zasadzie negujący udział Ukraińcow w rzezi wołyńskiej ale za to sławiący UPA.
No to: Sława Ukrainie! Herojam Sława!
Spotkałam go w zeszłym roku we Lwowie. Ponad 80-letni niewidomy pan odpalający papierosa od papierosa. Z umysłem jasnym i ostrym. Tam, w zachodniej Ukrainie jest bohaterem. Co się dziwić, przecież jego ojciec walczył o wolną Ukrainę, a że dokonał ludobójstwa. Cel przecież uświęca środki. Szuchewycz umie to pięknie wytłumaczyć. Opowiedzieć o ekspansywnych panoszących się na Wołyniu Polakach, o tym, że ich UPA mordująca wieś, po wsi, mężczyzn, kobiety i dzieci była jak nasza AK i w końcu z ledwo słyszalną w głosie ironią, że ojciec gdyby żył, to byłby za polsko-ukraińskim pojednaniem. Myślę, że mówił to po to, żeby urazić, rozdrapać niezagojone rany w stosunkach polsko-ukraińskich, że zrobi wszystko, by nie doprowadzić do pojednania w kwestii rzezi wołyńskiej. Teraz ma do tego znakomite narzędzie - parlamentarną mównicę. A że mówcą jest świetnym, to Ukraińcy będą go słuchali z zapartym tchem. I zaraz wyjdzie na to, że to Polacy są winni rzezi na Wołyniu.
Dobre państwowe wsparcie już ma zapewnione. Szefem Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej jest prof. Wołodymyr Wiatrowycz, zaledwie 37-letni historyk, w zasadzie negujący udział Ukraińcow w rzezi wołyńskiej ale za to sławiący UPA.
No to: Sława Ukrainie! Herojam Sława!