Dziwne rzeczy muszą czasem robić policjanci. Minionej nocy w pewnym mieszkaniu w Żyrardowie łapali węża. Jak tam się znalazł? Nie wiadomo.
Mężczyzna natknął się na węża, wylegującego się na jego własnych butach w przedpokoju, o czwartej nad ranem. Musiał się nieźle przestraszyć. Złapał za telefon i zadzwonił na policję. Dyżurna nie wzięła go za wariata i przysłała patrol.
Policjanci zastali metrowego węża. Nadal leżał na butach. Ale co to za wąż, czy jadowity? Nikt nie miał pojęcia. Opisali gada dyżurnej, która szczęśliwie miała dostęp do internetu (co niestety regułą w policji nie jest). Wyszło, że chyba jest to wąż królewski, który nie jest jadowity. Ale pewności nie było.
W miedzy czasie został postawiony na nogi weterynarz. Zabrał ze sobą osobę znającą się na wężach. Policjanci na miejscu kombinowali co zrobić, żeby wąż nie uciekł. W końcu nakryli go dużym garnkiem.
Wąż został odłowiony. Tymczasowe schronienie zapewnił mu weterynarz. Na dłuższą metę jednak nie wiadomo co z gadem zrobić. Nikt nie zgłosił ucieczki węża.
Policjanci zastali metrowego węża. Nadal leżał na butach. Ale co to za wąż, czy jadowity? Nikt nie miał pojęcia. Opisali gada dyżurnej, która szczęśliwie miała dostęp do internetu (co niestety regułą w policji nie jest). Wyszło, że chyba jest to wąż królewski, który nie jest jadowity. Ale pewności nie było.
W miedzy czasie został postawiony na nogi weterynarz. Zabrał ze sobą osobę znającą się na wężach. Policjanci na miejscu kombinowali co zrobić, żeby wąż nie uciekł. W końcu nakryli go dużym garnkiem.
Wąż został odłowiony. Tymczasowe schronienie zapewnił mu weterynarz. Na dłuższą metę jednak nie wiadomo co z gadem zrobić. Nikt nie zgłosił ucieczki węża.