41-letnia mieszkanka Lubawy zamordowała trójkę swoich dzieci. Niedługo po porodzie. Pierwsze w 2009 roku, drugie w 2010, trzecie kilka dni temu. Dopiero zniknięcie trzeciego dziecka wzbudziło podejrzenia sąsiadki i zaalarmowała policję. Funkcjonariusze znaleźli trzech martwych chłopców w zamrażarce.
Policjanci przyszli do domu 41-latki, bo po doniesieniu sąsiadki podejrzewali, że sprzedała dziecko. Prawda okazała się gorsza. Znaleźli ciała trzech niemowlaków w zamrażarce. Podczas wizyty policjantów kobieta była spokojna. Przeszukaniem był wyraźnie poruszony jej mąż. Policjanci zatrzymali matkę i jej męża. Kobieta usłyszała już zarzut zabójstwa. Przyznała się do uduszenia trójki dzieci.
Sprawa ta przypomina dzieci znalezione w beczce na kapustę w Czerniejowie, na Lubelszczyźnie. W 2003 roku żyła nią cala Polska. Piątkę zabitych noworodków odkryto przypadkiem. Rodzina miała już czwórkę dzieci. Kobieta mordowała kolejne niemowlaki zaraz po porodzie topiąc je w wannie. Potem zamrażała. Przy przeprowadzce wsadziła wszystkie do beczki. Sądy skazały ja ostatecznie na 25 lat więzienia. Jej męża, który utrzymywał, że nic o ciążach nie wiedział, za podżeganie do zabójstwa. Dostał osiem lat.
Świadkowie twierdzili, że u kobiety nie było widać ciąży. Może i tak było. Ale nie było tak w przypadku 41-letniej mieszkanki Lubawy. - W piątek była z brzuchem, a w poniedziałek cienka, jakby nigdy nic – opowiadała telewizjom sąsiadka kobiety. Przecież przy dwójce zamordowanych wcześniej dzieci musiało być tak samo. I nikt nic nie zauważył?
41-latka chodziła do pracy, miała sąsiadów. Takie sprawy jak ciąża są chętnie roztrząsane przez kobiety. Musiała coś kłamać i wątpię, żeby była przekonująca. Dzisiaj, gdy dzieciobójczyni była doprowadzana do prokuratury w Iławie, tłum był gotów do linczu. Moim zdaniem, ten tłum niczym się nie różnił od ludzi otaczających ją w Lubawie, którzy nie zauważyli zniknięcia dwójki dzieci. Pod prokuraturą w Iławie, niejako za nich, urządzili sobie zbiorową terapię inni ludzie.
Sprawa ta przypomina dzieci znalezione w beczce na kapustę w Czerniejowie, na Lubelszczyźnie. W 2003 roku żyła nią cala Polska. Piątkę zabitych noworodków odkryto przypadkiem. Rodzina miała już czwórkę dzieci. Kobieta mordowała kolejne niemowlaki zaraz po porodzie topiąc je w wannie. Potem zamrażała. Przy przeprowadzce wsadziła wszystkie do beczki. Sądy skazały ja ostatecznie na 25 lat więzienia. Jej męża, który utrzymywał, że nic o ciążach nie wiedział, za podżeganie do zabójstwa. Dostał osiem lat.
Świadkowie twierdzili, że u kobiety nie było widać ciąży. Może i tak było. Ale nie było tak w przypadku 41-letniej mieszkanki Lubawy. - W piątek była z brzuchem, a w poniedziałek cienka, jakby nigdy nic – opowiadała telewizjom sąsiadka kobiety. Przecież przy dwójce zamordowanych wcześniej dzieci musiało być tak samo. I nikt nic nie zauważył?
41-latka chodziła do pracy, miała sąsiadów. Takie sprawy jak ciąża są chętnie roztrząsane przez kobiety. Musiała coś kłamać i wątpię, żeby była przekonująca. Dzisiaj, gdy dzieciobójczyni była doprowadzana do prokuratury w Iławie, tłum był gotów do linczu. Moim zdaniem, ten tłum niczym się nie różnił od ludzi otaczających ją w Lubawie, którzy nie zauważyli zniknięcia dwójki dzieci. Pod prokuraturą w Iławie, niejako za nich, urządzili sobie zbiorową terapię inni ludzie.