Przed objęciem mandatu posła prowadziłem działalność gospodarczą, która polegała na obsłudze, w sensie biznesowym, kilku firm zagranicznych w Polsce. Oczywiście musiałem zatrudniać pracowników – osoby do pracy w biurze. W celu zatrudnienia nowego pracownika, zawsze udawałem się do lokalnego Urzędu Pracy i składałem ofertę. Zdarzyło się to kilkakrotnie.
Za pierwszym razem przydzielono mi na staż młodą osobę – okazał się to być „strzał w dziesiątkę”. Została u mnie na dłużej. Wraz z rozwojem firmy, pojawiła się potrzeba wzrostu zatrudnienia. Powtórzyłem schemat. PUP „obdarował” mnie nowym kandydatem. Jadzią. UWAGA. Wszystko co jest napisane poniżej w tym tekście jest prawdą. Zmieniłem tylko imię bohaterki.
Jadzia przez pierwszy miesiąc stażu niczym się nie wyróżniła. Stwarzała wrażenie osoby lekko zakompleksionej, mało zdecydowanej. Była uprzejma, miła, uczynna. Gdzieś po miesiącu, a był to koniec miesiąca, przystąpiliśmy do opracowania rozliczeń skarbowych. W celu przygotowania faktur moim kontrahentom, musiałem rozdzielić w proporcji 1/3, 2/3 kwotę 5037 euro. Mówię do Jadzi: wylicz mi szybko ile to jest 1/3 z 5037. Zapadło milczenie. Po dwóch minutach pytam się czy ma już wynik. Nie. Zadzwoniłem do kontrahentów a w między czasie czekałem na wynik. Po 10 minutach rozmowy wyniku ciągle nie było. A kalkulator był sprawny i w zasięgu ręki. Zrobiło się delikatnie mówiąc niezręcznie.
Zawsze w biurze mam tablicę, taką do pisania flamastrami. Podszedłem i u góry na tablicy napisałem kwotę a poniżej „1/3 = …” i jeszcze poniżej „2/3 = …”. Po czym poprosiłem Jadzię o uzupełnienie pozycji. Po następnych 10 minutach Jadzia wstała. I napisała „1/3 = 419”. Moje zdziwienie było ogromne, ale zachowałem kamienną twarz. Poprosiłem aby uzupełniła drugą brakującą liczbę. Po kwadransie ponownie wstała i wpisała 2/3= 0,0003. Bardzo spokojnie zapytałem się: Jadziu, ile to jest 1/3 + 2/3? Widok twarzy Jadzi był bezcenny. Fale gorąca przepływające przez jej twarz zmieniały kolor z sino bladego do purpurowego. Z początku oczy wielkości pięciozłotówek powoli gasły a po minucie zastanowienia spokojnym głosem stwierdziła, że nie wie. Postanowiłem ją nauczyć. Wziąłem cukierek, krówkę – to zawsze było w mojej firmie, wziąłem nóż i pokroiłem tę krówkę na trzy, mniej więcej równe części. Następnie zrobiłem wykład. To jest pierwsza 1/3. To jest druga 1/3 a to jest trzecia 1/3 krówki. Jak razem to połączysz, to ile będziesz miała cukierków? Jadzia z uśmiechem na ustach, emanując samozadowoleniem, odparła: 6/3. I w tym momencie zostałem całkowicie rozbity, ponieważ popełniłem pedagogiczny błąd. Mówiąc pierwsza, druga, trzecia, zasugerowałem jej odpowiedź.
Kwoty wyliczył inny pracownik. Ja wyszedłem, wsiadłem do samochodu i pojechałem do PUP-u. Wszedłem do pani kierowniczki i mówię: Ja Jadzi nie chcę. Ale jest mi potrzebny pracownik. Wymieńcie mi ją na kogoś innego. Nic złego nie zrobiła, może u kogoś innego ukończy staż, ale ja jej nie na pewno nie będę mógł w przyszłości zatrudnić.
Pani kierowniczka, przez kilkanaście minut usilnie próbowała się dowiedzieć, co nie tak zrobiła Jadzia, że sprowokowała mnie do takiej reakcji. Oczywiście, od mojej odpowiedzi uzależniała potencjalną wymianę stażysty. W końcu się poddałem i powiedziałem prawdę. Jadzia nie wie, ile to jest 1/3 + 2/3. Na to pani kierowniczka odparła z rozbrajającym uśmiechem na twarzy: no rzeczywiście jest to problem. 3/5.
Prawda?
Jadzia przez pierwszy miesiąc stażu niczym się nie wyróżniła. Stwarzała wrażenie osoby lekko zakompleksionej, mało zdecydowanej. Była uprzejma, miła, uczynna. Gdzieś po miesiącu, a był to koniec miesiąca, przystąpiliśmy do opracowania rozliczeń skarbowych. W celu przygotowania faktur moim kontrahentom, musiałem rozdzielić w proporcji 1/3, 2/3 kwotę 5037 euro. Mówię do Jadzi: wylicz mi szybko ile to jest 1/3 z 5037. Zapadło milczenie. Po dwóch minutach pytam się czy ma już wynik. Nie. Zadzwoniłem do kontrahentów a w między czasie czekałem na wynik. Po 10 minutach rozmowy wyniku ciągle nie było. A kalkulator był sprawny i w zasięgu ręki. Zrobiło się delikatnie mówiąc niezręcznie.
Zawsze w biurze mam tablicę, taką do pisania flamastrami. Podszedłem i u góry na tablicy napisałem kwotę a poniżej „1/3 = …” i jeszcze poniżej „2/3 = …”. Po czym poprosiłem Jadzię o uzupełnienie pozycji. Po następnych 10 minutach Jadzia wstała. I napisała „1/3 = 419”. Moje zdziwienie było ogromne, ale zachowałem kamienną twarz. Poprosiłem aby uzupełniła drugą brakującą liczbę. Po kwadransie ponownie wstała i wpisała 2/3= 0,0003. Bardzo spokojnie zapytałem się: Jadziu, ile to jest 1/3 + 2/3? Widok twarzy Jadzi był bezcenny. Fale gorąca przepływające przez jej twarz zmieniały kolor z sino bladego do purpurowego. Z początku oczy wielkości pięciozłotówek powoli gasły a po minucie zastanowienia spokojnym głosem stwierdziła, że nie wie. Postanowiłem ją nauczyć. Wziąłem cukierek, krówkę – to zawsze było w mojej firmie, wziąłem nóż i pokroiłem tę krówkę na trzy, mniej więcej równe części. Następnie zrobiłem wykład. To jest pierwsza 1/3. To jest druga 1/3 a to jest trzecia 1/3 krówki. Jak razem to połączysz, to ile będziesz miała cukierków? Jadzia z uśmiechem na ustach, emanując samozadowoleniem, odparła: 6/3. I w tym momencie zostałem całkowicie rozbity, ponieważ popełniłem pedagogiczny błąd. Mówiąc pierwsza, druga, trzecia, zasugerowałem jej odpowiedź.
Kwoty wyliczył inny pracownik. Ja wyszedłem, wsiadłem do samochodu i pojechałem do PUP-u. Wszedłem do pani kierowniczki i mówię: Ja Jadzi nie chcę. Ale jest mi potrzebny pracownik. Wymieńcie mi ją na kogoś innego. Nic złego nie zrobiła, może u kogoś innego ukończy staż, ale ja jej nie na pewno nie będę mógł w przyszłości zatrudnić.
Pani kierowniczka, przez kilkanaście minut usilnie próbowała się dowiedzieć, co nie tak zrobiła Jadzia, że sprowokowała mnie do takiej reakcji. Oczywiście, od mojej odpowiedzi uzależniała potencjalną wymianę stażysty. W końcu się poddałem i powiedziałem prawdę. Jadzia nie wie, ile to jest 1/3 + 2/3. Na to pani kierowniczka odparła z rozbrajającym uśmiechem na twarzy: no rzeczywiście jest to problem. 3/5.
Prawda?