Warszawa inaczej

Warszawa inaczej

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zawsze powrót z pracy do domu był czymś zwyczajnie zwyczajnym. Po prostu wychodziłem z redakcji i wsiadałem w autobus. Czasem padał deszcz, czasem świeciło słońce, ale powroty wyglądały tak samo. Wczoraj jednak coś się zmieniło.
Z "fabryki" wyszedłem chwile po 19. Zielony Mokotów tętni o tej porze życiem. Ze wszystkich kierunków napływa ludzka masa kierująca się do największego w centrum parku. Dziwi mnie, że trawa jakaś bardziej zielona, jakoś tak inaczej jest. Zaczynam zwracać uwagę na szczegóły, które do tej pory zawsze były mi obojętne. Zakładam słuchawki na uszy i odcinam się od tego wszystkiego.

Pierwszy raz od długiego czasu kieruję swoje kroki do metra. Przeważnie jeżdżę autobusem bo szybciej, wygodniej, bez przesiadek. Tym razem jednak nie śpieszy mi się nigdzie. Wysiadam na stacji centrum i udaje się pod Novotel. Zawsze w podziemiach rotundy przemykam bez zbędnego przystawania. Dziś spacerkiem przemierzam korytarze oglądając każdą wystawę. Łapię się na tym, że sam śmieję się do siebie. Dziwne uczucie...

Kiedy akurat wychodzę z podziemi podjeżdża autobus linii 507. Nim najczęściej jeżdżę do i z centrum. To linia przyspieszona, więc nie zatrzymuje się na wszystkich przystankach i przyjemnie mknie przez stolicę. Dziś jednak nie chce mi się nim pędzić. Za 20 minut powinno przyjechać 117. Szybkie liczenie w głowie czy zdążę na 20 i równie szybka decyzja o oczekiwaniu na późniejszy autobus.

Usiadłem na ławce i gapiłem się jak dziecko na ludzi. Przyjeżdżały kolejne autobusy, mijali mnie kolejni przechodnia, a ja dalej patrzyłem się przed siebie. Zastanawiałem się gdzie oni się tak wszyscy śpieszą. Po chwili do mnie dotarło, że każdy przecież ma jakieś plany na wieczór i zamiast marnować czas na przystanku woli szybciej znaleźć się w domu. Każdy poza mną. Ja mogłem siedzieć tam godzinami i po prostu czuć się wolnym.
Jak na złość po kilku minutach podjechał spóźniony autobus. Zostało mi 25 minut do 20.

Ten powrót z pracy zmusił mnie do wielu przemyśleń. SDE to przede wszystkim narzędzie działające na psychikę. Nie jest uciążliwe fizycznie. Skazany mający wizję powrotu do więzienia, będzie karny i posłuszny systemowi. Jednak kiedy widzi się uśmiechniętych ludzi, aż nie chce się wracać do domu. Walczyłem ze sobą, żeby nie złamać zasad aresztu. W domu byłem o 19.58.

Ostatnie wpisy

  • SDE wystartowało!18 wrz 2009Wczoraj o godzinie 10 rozpoczął się proces przyłączania pierwszego skazanego do SDE. Orzeczony przez sąd wyrok 4 miesięcy pozbawienia wolności z art. 244 (niestosowanie się do zakazu prowadzenia pojazdu) został zamieniony na 1,5 miesiąca systemie...
  • Smak wolności28 sie 2009Pierwszy dzień wolności rozpocząłem od rozmowy z operatorami SDE. Poinformowali mnie o wszystkich moich wczorajszych poczynaniach. Sekunda po sekundzie zrelacjonowali przebieg całego wieczoru do momentu przecięcia opaski. Naszą rozmowę zakończyli...
  • Wielka ucieczka27 sie 2009Oficjalnie mija właśnie przedostatni dzień mojego "aresztu". Nieoficjalnie właśnie się skończył, a rozpoczęła się wielka ucieczka.
  • Bez szans26 sie 2009Tak jak się spodziewałem otrzymałem dziś telefon z centrali SDE. Szczegółowowść wszystkich danych wprawiła mnie w osłupienie. System bardzo dokładnie wiedział co, jak i o której. Kolejna nieudana próba oszustwa.
  • Dobre chęci to nie wszystko25 sie 2009Chciałem być wzorowym więźniem. Karnym, grzecznym i posłusznym. Oczywiście jak to w życiu, coś jednak musiało pójść nie tak i cały misterny plan legł w gruzach. Zaczęło się niewinnie od telefonu...