"Dziś Polska nie jest państwem wrażliwym na ewentualne sankcje gazowe naszego wschodniego sąsiada" - zapewniał wczoraj w Sejmie premier Donald Tusk. I wyliczał szereg inwestycji, przyczyniających się do dywersyfikacji dostaw gazu do naszego kraju. Ale o jednej zapomniał. Najważniejszej!
Wydało mi się to niemożliwe. Widocznie niezbyt uważnie słuchałem sejmowego wystąpienia premiera. Zapomnieć o inwestycji, która kosztuje 3 miliardy złotych? A wraz z całą infrastrukturą - 5 miliardów. Gazoport w Świnoujściu! Jego możliwości przeładunkowe przekroczą 30% zapotrzebowania na gaz w Polsce. A po rozbudowie - osiągną 50%.
To niemożliwe! Wysłuchałem Donalda Tuska jeszcze raz dokładnie. O gazoporcie ani słowa!
Tymczasem ręce zacierają Katarczycy. W 2009 roku podpisaliśmy z nimi umowę na zakup skroplonego gazu ziemnego LNG. Pierwsza dostawa gazu - już w tym roku. A gazoportu (gdzie skroplony gaz będzie przeładowywany z tankowca do zbiorników) w tym roku nie będzie na 100%. Umowa ma charakter take or pay (bierz lub płać), co oznacza, że nawet jak gazu nie odbierzemy, to zapłacić musimy. My zapłacimy, a Katarczycy sprzedadzą gaz komuś innemu, po raz drugi. Umowa z Katarem to, bagatela, 1,5 mld złotych rocznie.
Jeszcze przed rozpoczęciem budowy gazoportu w Świnoujściu mówiło się o lobbingu europejskich koncernów gazowych i Gazpromu przeciwko tej inwestycji. Stanowiącej przecież konkurencję dla Nord Streamu. Później nie udało się nadać budowli imienia świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego. I zaczęły się same kłopoty.
Najpierw problemy finansowe włoskiego wykonawcy - Saipem. Potem upadłość polskiego uczestnika konsorcjum - PBG SA. Wzrost kosztów budowy - o 300 milionów. Dymisje ministrów. I opóźnienia na budowie. Coraz poważniejsze! Bo nawet zakończenie budowy, nie oznacza możliwości eksploatacji zbiorników. Mówi się o zastrzeżeniach dotyczących jakości robót i rodzaju zastosowanych materiałów. No i w końcu rzecz najważniejsza - cena. Bo jak już w końcu ten katarski gaz znajdzie się na polskiej ziemi, to może się okazać, że jest znacznie droższy (15-30%) od tego z rury. Sorry, taką mamy umowę!
Wydaje się jasne, dlaczego Donald Tusk wolał podczas środowego przemówienia w Sejmie zapomnieć o tej inwestycji. No bo co miał powiedzieć?
Ale za tydzień kolejna sesja Sejmu. Chcę przypomnieć Donaldowi Tuskowi zapomnianą przez niego inwestycję. Będę składał, w imieniu Twojego Ruchu, wniosek o wyczerpującą informację ministra skarbu i ministra gospodarki o gazoporcie w Świnoujściu. Gdy dzisiaj, w kontekście kryzysu ukraińskiego, powtarzamy wielokrotnie to trudne słowo "dywersyfikacja" - warto znać ten temat lepiej.
To niemożliwe! Wysłuchałem Donalda Tuska jeszcze raz dokładnie. O gazoporcie ani słowa!
Tymczasem ręce zacierają Katarczycy. W 2009 roku podpisaliśmy z nimi umowę na zakup skroplonego gazu ziemnego LNG. Pierwsza dostawa gazu - już w tym roku. A gazoportu (gdzie skroplony gaz będzie przeładowywany z tankowca do zbiorników) w tym roku nie będzie na 100%. Umowa ma charakter take or pay (bierz lub płać), co oznacza, że nawet jak gazu nie odbierzemy, to zapłacić musimy. My zapłacimy, a Katarczycy sprzedadzą gaz komuś innemu, po raz drugi. Umowa z Katarem to, bagatela, 1,5 mld złotych rocznie.
Jeszcze przed rozpoczęciem budowy gazoportu w Świnoujściu mówiło się o lobbingu europejskich koncernów gazowych i Gazpromu przeciwko tej inwestycji. Stanowiącej przecież konkurencję dla Nord Streamu. Później nie udało się nadać budowli imienia świętej pamięci Lecha Kaczyńskiego. I zaczęły się same kłopoty.
Najpierw problemy finansowe włoskiego wykonawcy - Saipem. Potem upadłość polskiego uczestnika konsorcjum - PBG SA. Wzrost kosztów budowy - o 300 milionów. Dymisje ministrów. I opóźnienia na budowie. Coraz poważniejsze! Bo nawet zakończenie budowy, nie oznacza możliwości eksploatacji zbiorników. Mówi się o zastrzeżeniach dotyczących jakości robót i rodzaju zastosowanych materiałów. No i w końcu rzecz najważniejsza - cena. Bo jak już w końcu ten katarski gaz znajdzie się na polskiej ziemi, to może się okazać, że jest znacznie droższy (15-30%) od tego z rury. Sorry, taką mamy umowę!
Wydaje się jasne, dlaczego Donald Tusk wolał podczas środowego przemówienia w Sejmie zapomnieć o tej inwestycji. No bo co miał powiedzieć?
Ale za tydzień kolejna sesja Sejmu. Chcę przypomnieć Donaldowi Tuskowi zapomnianą przez niego inwestycję. Będę składał, w imieniu Twojego Ruchu, wniosek o wyczerpującą informację ministra skarbu i ministra gospodarki o gazoporcie w Świnoujściu. Gdy dzisiaj, w kontekście kryzysu ukraińskiego, powtarzamy wielokrotnie to trudne słowo "dywersyfikacja" - warto znać ten temat lepiej.