Zanim Sejm VIII Kadencji zasiądzie do obrad, wybierze swoje władze, wybierze Prezesa Rady Ministrów z jego gabinetem i przystąpi do realizacji politycznych programów parlamentarnej większości być może i Ty, Czytelniku, zastanawiasz się, czego oczekujesz od nowych władz.
Zanim Sejm VIII Kadencji zasiądzie do obrad, wybierze swoje władze, wybierze Prezesa Rady Ministrów z jego gabinetem i przystąpi do realizacji politycznych programów parlamentarnej większości być może i Ty, Czytelniku, zastanawiasz się, czego oczekujesz od nowych władz.
W natłoku myśli, wpośród tak wielu problemów i zagrożeń dwie wydają się najważniejsze: likwidacja deficytu budżetowego i likwidacja nadregulacji (inflacji przepisów).
Przed stu laty w Paryżu Robert de Jouvenel wydał zabawną i błyskotliwą książeczkę. Polecam lekturę każdemu z Parlamentarzystów i Kandydatów na ministrów. Książka została przetłumaczona i wydana w Polsce. (Robert de Jouvenel. Rzeczpospolita Koleżków. Wrocław 1993).
„Urzędnicy nie trwonią pieniędzy: ograniczają się do nieoszczędzania. Mówiąc językiem administracyjnym: 'wyczerpują kredyty'. Nieszczęściem jest to, że przez wyczerpanie kredytów podkopuje się ostatecznie podstawy ustroju.” (s.145).
Czy nowy Sejm i Senat zdobędą się na odwagę, do której zmuszony jest każdy budżet domowy, aby nie wydawać więcej niż się zarabia? Czy zdobędą się na odwagę aby zamiast szukać nowych podatków, które tak czy inaczej zapłacą obywatele, po prostu wydawać tyle, ile wpłynie do państwowej kasy? Czy będzie zdolny do ograniczenia wydatków i nietworzenia, wzorem swoich poprzedników, coraz nowych urzędów dla coraz liczniejszych rzesz swoich politycznych klientów? De Jouvenel pisał: „Miejmy odwagę to powiedzieć: rząd, który rządzi, to rząd, który odwołuje urzędników. Ale trzeba wówczas przedkładać dobro kraju nad dobro urzędników – a jakiż minister ośmieliłby się to uczynić?” (s.77)
Dotychczasowe większości sejmowe przypominają mi przedsiębiorstwo, które bardzo chętnie wybuduje każdemu obywatelowi luksusowy pałac ze złotymi klamkami, ale potem za ten pałac obywatel musi płacić kwoty, na które go nie stać. Korzyści z tego oczywiście spływają na polityków takiej większości, bo przecież zrealizowali obietnice wyborcze i rozdali wyborczą kiełbasę – na rachunek, który latami płacić będą tak szczodrze obdarowani obywatele. O ile ich państwo wcześniej nie zbankrutuje.
Sto lat temu problem inflacji przepisów również został dostrzeżony i opisany przez przenikliwego De Jouvenela. „W ten sposób przyjmuje się ustawy setkami i nikt się nawet nie domyśla, jakie jest ich brzmienie i jaka będzie ich rola.” (s.45). „Izba rozpatruje corocznie sześćset czy siedemset projektów ustawodawczych”.
W minionej, VII kadencji Sejmu, rozpatrywano ich tylko tysiąc trzysta, ale uchwalono... 753 ustawy. W Dzienniku Ustaw opublikowano siedem tysięcy ustaw i rozporządzeń. Cztery lata to tylko 1460 dni. To jedna ustawa na dwa co dwa dni, wliczając soboty, niedziele, Boże Narodzenie i pierwszy maja. To niemal pięć aktów prawnych (nie policzyłem, ile to stron tekstu) dziennie.
Przypominam obywatelom, że w polskim prawie obowiązuje domniemanie, że każdy z Państwa te przepisy zna.
Dodam, że nie znam prawnika, które je wszystkie zdołał przeczytać.
Panie i Panowie, do dzieła!
W natłoku myśli, wpośród tak wielu problemów i zagrożeń dwie wydają się najważniejsze: likwidacja deficytu budżetowego i likwidacja nadregulacji (inflacji przepisów).
Przed stu laty w Paryżu Robert de Jouvenel wydał zabawną i błyskotliwą książeczkę. Polecam lekturę każdemu z Parlamentarzystów i Kandydatów na ministrów. Książka została przetłumaczona i wydana w Polsce. (Robert de Jouvenel. Rzeczpospolita Koleżków. Wrocław 1993).
„Urzędnicy nie trwonią pieniędzy: ograniczają się do nieoszczędzania. Mówiąc językiem administracyjnym: 'wyczerpują kredyty'. Nieszczęściem jest to, że przez wyczerpanie kredytów podkopuje się ostatecznie podstawy ustroju.” (s.145).
Czy nowy Sejm i Senat zdobędą się na odwagę, do której zmuszony jest każdy budżet domowy, aby nie wydawać więcej niż się zarabia? Czy zdobędą się na odwagę aby zamiast szukać nowych podatków, które tak czy inaczej zapłacą obywatele, po prostu wydawać tyle, ile wpłynie do państwowej kasy? Czy będzie zdolny do ograniczenia wydatków i nietworzenia, wzorem swoich poprzedników, coraz nowych urzędów dla coraz liczniejszych rzesz swoich politycznych klientów? De Jouvenel pisał: „Miejmy odwagę to powiedzieć: rząd, który rządzi, to rząd, który odwołuje urzędników. Ale trzeba wówczas przedkładać dobro kraju nad dobro urzędników – a jakiż minister ośmieliłby się to uczynić?” (s.77)
Dotychczasowe większości sejmowe przypominają mi przedsiębiorstwo, które bardzo chętnie wybuduje każdemu obywatelowi luksusowy pałac ze złotymi klamkami, ale potem za ten pałac obywatel musi płacić kwoty, na które go nie stać. Korzyści z tego oczywiście spływają na polityków takiej większości, bo przecież zrealizowali obietnice wyborcze i rozdali wyborczą kiełbasę – na rachunek, który latami płacić będą tak szczodrze obdarowani obywatele. O ile ich państwo wcześniej nie zbankrutuje.
Sto lat temu problem inflacji przepisów również został dostrzeżony i opisany przez przenikliwego De Jouvenela. „W ten sposób przyjmuje się ustawy setkami i nikt się nawet nie domyśla, jakie jest ich brzmienie i jaka będzie ich rola.” (s.45). „Izba rozpatruje corocznie sześćset czy siedemset projektów ustawodawczych”.
W minionej, VII kadencji Sejmu, rozpatrywano ich tylko tysiąc trzysta, ale uchwalono... 753 ustawy. W Dzienniku Ustaw opublikowano siedem tysięcy ustaw i rozporządzeń. Cztery lata to tylko 1460 dni. To jedna ustawa na dwa co dwa dni, wliczając soboty, niedziele, Boże Narodzenie i pierwszy maja. To niemal pięć aktów prawnych (nie policzyłem, ile to stron tekstu) dziennie.
Przypominam obywatelom, że w polskim prawie obowiązuje domniemanie, że każdy z Państwa te przepisy zna.
Dodam, że nie znam prawnika, które je wszystkie zdołał przeczytać.
Panie i Panowie, do dzieła!